Quantcast
Channel: Jureckifoto
Viewing all 238 articles
Browse latest View live

Piotr Kosiński, W kręgu religii, czyli odpowiedzialność wobec innych...

$
0
0
Bez tytułu, 2011

Co pokazują nam "proste" zdjęcia Piotra Kosińskiego? Śmierć, modlitwa, wiara a może samotność i starość są tu dominantą? Nie chcę i nie mogę rozstrzygać. Dla są to prace autentyczne, które wyrażają najbardziej autentyczne potrzeby człowieka. patronem takiej humanistycznej i religijnej fotografii jest Marian Schmidt, który prowadzi Warszawską Szkołę Fotografii. 

Bez tytułu, 2013

Na blogu pokazuję tylko mały fragment jego działalności. Ogólne uwagi dotyczą tego, że wole jego realizacje czarno-białe i bez rozbudowanej metafory. Jest czułym portrecistą i ten rodzaj fotografii powinien rozwijać.

Mała modlitwa, 2012

P. Kosiński niedawno napisał do mnie w mailu ważne zdania (14.11.13): "Również uważam, że sama sztuka jest wejściem w sferę duchowości i jest czymś nadprzyrodzonym jak religia. Te mroczne zdjęcia również zaliczam do tej sfery, jednak to przeciwległy biegun. Jest to dla mnie rodzaj ostrzeżenia i pokazywania świata, który istnieje i jest zagrożeniem dla człowieka, szczególnie nieświadomego. Może to odpowiednia rola dla tych zdjęć."

Bez tytułu, 2013

Spotkanie na Anioł Pański, 2012

Różaniec, 2012

Dyptyk Adwentowy, 2012


Adoracja, 2012

Sakrament, 2012

Samotna modlitwa, 2012

Środa Popielcowa, 2012


Są to chyba najważniejsze fotografie religijne, jakie powstały w Polsce po śmierci Zofii Rydet. Mało tego cześć z nich kontynuuje jej wczesny styl. 

Strona www
http://www.kosipiotr.pl


Dwie Wieże. Śladami Tomasza Sobieraja, 2013

P.s. Może warto pójść śladami Tomasza Sobieraja? Istnieją one w prozie, poezji, nie tylko w fotografii.

Michał Chojnacki (obiecujący dyplom z fotografii "Tajemnice", WSSiP w Łodzi, listopad 2013)

$
0
0

Oprócz nawiązania do koncepcji portretu renesansowego widoczne są także próby, ale jakże udane, sięgania do portretu "innego" czy antyportretu z XX w., aby przypomnieć tylko zdjęcia Zdzisława Beksińskiego. W tej koncepcji liczy się maskowanie tożsamości (Witkacy) lub jej zmiana. Prace Michała Chojnackiego są wyrafinowane, świetnie oświetlone, w plastyczny sposób uwypuklają drobny "gest", w którym zawarta jest tajemnica osoby, może "prawdy bycia". A może to tylko zwykła i ulotna chwila, jaką potrafił uchwycić czuły fotograf? 


Te prace oglądam i analizuję w kontekście zdjęć Sylwii Kowalczyk, która poprzez swoje doświadczenia z chorobą oczu, portretuje swoją generację w bardziej surrealistycznym stylu. Michał Chojnacki stworzył przekonującą opowieść nie tylko o twarzach czy wizerunkach, ale o ludzkim życiu, do którego mamy jedynie  ograniczony wstęp, nigdy go jednak nie poznany. Pomimo, że tak "dużo" widzimy na fotografiach i potencjalnie wiemy o naturze człowieka. 




Właśnie ta praca przypomina mi jedno ze słynnych zdjęć Beksińskiego. Fotograf świetnie panuje w tych pracach nad gestem ułożenia rak. Dodają one dodatkowych aspektów symbolicznych. 



Życie ludzkie zatacza krąg, od urodzin po kres. Fotograf-portrecista może wiele pokazać, może tez mamić. Te fotografie przypominają mi jednak przede wszystkim malarstwo włoskiego odrodzenia, kiedy portretowani ludzie przestawiani byli godnie, jako piękne istoty.  To świetne fotografie, świadczące o bardzo dużym talencie. Jestem pod ich wrażeniem. 

Agata Połeć "Emblematy" (dyplom z fotografii WSSiP w Łodzi, listopad 2013)

$
0
0
Kolejnym obiecującym dyplomem z 2013 r. z WSSiP w Łodzi jest cykl Emblematy wykonany przez Agatę Połeć. Można go rozpatrywać jako pendant do cyklu Tajemnice Michała Chojnackiego. Pomysł Agaty Połeć polegał na tym, aby portretowane osoby z jej generacji pokazać z różnymi istniejącymi lub symulowanymi akcesoriami, czyli tytułowymi emblematami. Widzimy dziwny gest skrzypaczki pozbawionej instrumentu muzycznego, czy autentyczną maskę na twarzy, a także trzymane w rękach drobne przedmioty (igła i nici) lub ślady po farbie, glinie - bardziej lub mniej widoczne. Wszystkie te zabiegi służą w poszukiwaniu nowego rodzaju portretu, adekwatnego do nowych czasów.

Zasada tego typologicznego portretowania opiera się na konsekwentnym stosowaniu neutralnego tła, ubrania portretowanych w tą samą białą koszulkę, ustawienia bezimiennych psychologicznie twarzy w 3/4. To wszystko powoduje silnie zaznaczoną obiektywizację. Polega ona na tym, że osoby mimo, że są metaforą różnych zawodów, wyglądają podobnie. Dopiero próba wniknięcia w zarysy poszczególnych twarzy powoduje nasze zakłopotanie, a może nie tylko. Wszystko zależy od tego, co chcemy poznać? Takie myślenie o fotografii, jak reprezentuje autorka, jest jak najbardziej ciekawe. Przypomina o konceptualnej tradycji i przybliża się do tradycji szkoły Becherów (Thomas Ruff).

Cykl w dalszym ciągu jest otwarty, tj. nieskończony. Dlaczego tak sądzę? Trudność w jego ukończeniu polega na tym, jakim zdjęciem zacząć i jakim zakończyć poszukiwanie nowych emblematów, za pomocą których można na nowo określać różne profesje i zawody. Ale pamiętajmy, że niektóre z cykli muszą być nieskończone, gdyż nie ma i nie może być ich definitywnego podsumowania. Czy tak jest w przypadku? Zobaczymy! 

Agata Połeć i Michał Chojnacki oraz Piotr Kosiński należeli do pasjonatów fotografii, kiedy studiowali w WSSiP w Łodzi. Teraz swoje dokonania mogą już kontynuować na własny rachunek. Muszą pamiętać, aby nie przejmować się tzw. trudnościami i tym, że z wielu galerii nikt im nawet nie odpowie. Taka, też jest,  niestety negatywna "natura" polskiego życia artystycznego.









P.S. 07.12.13 w dzienniku TV o 19.30 poinformowano, że Łódź wydała na świąteczną iluminację ul. Piotrkowskiej 2 ml złotych, a Wrocław 1 ml. Z tego wniosek, że w mieście włókniarek nie brakuje pieniędzy na kulturę, a ....właściwie oświetlenie budynków i bombki. I wnioskuję dalej, że Łódź jest bogatszym miastem niż Wrocław. Tylko skąd tyle pustostanów i walących się ruder w centrum miasta? 

Problemy młodej sztuki (malarstwo, fotografia, wideo)

$
0
0
Potencjalnych czytelników odsyłam do swego syntetycznego tekstu z portalu O.pl Młodzi artyści - biznes czy sztuka?, który jest pierwszym głosem w dyskusji. W takim tekście nie mogłem wymienić wszystkich artystów, których cenię. Można jednak zwrócić uwagę na kilka problemów do których należy arogancja wielu dyrektorów muzeów i galerii polskich oraz niebezpieczny styk sztuki i biznesu w wydaniu polskiego kapitalizmu, o czym jak najbardziej słusznie pisał Andrzej Biernacki na blogu Galerii Browarnej. Jeśli degeneracja życia politycznego stała się faktem, to podobnego efektu można oczekiwać w innych sferach życia publicznego, w tym zarządzaniu kulturą i niestety muzealnictwie. Muzea nie są neutralnym czy autonomicznym tworem, ale jak udowodnił to Michel Foucault, są odbiciem realności władzy. Każde - i to w Łęczycy i to we Wrocławiu, nie mówiąc o Warszawie. 

Problemy młodej sztuki są takie same, jak wcześniej, tylko ustrój się zmienił. Ale reguły jej promowania są scentralizowane do kilku galerii i nieprzejrzyste. Np. co wyniknęło z wielkiej promocji Cezarego Bodzianowskiego przez kilka ostatnich lat?  Wystawa z MS1 w Łodzi w 2013 roku, która była ewidentną porażką. Tylko nie wiem czy bardziej artysty czy jej kuratora? Czy jakaś gazeta o tym napisała czy mamy jakąś rzetelną recenzję? Nie znam, świadczy to o słabości krytyki artystycznej.

A jaki jest stan młodej sztuki - niejednoznaczny, złożony i zmienny. Tak, to banalne stwierdzenie. Potrzeba przede wszystkim dyskusji na temat, której coraz bardziej brakuje, gdyż muzea i galerie nie są tym zainteresowane. Są zainteresowanie tym, jakie są "wielkie" i wspaniałe i jaką "wielką" sztukę pokazują. Nie na tym polega pluralizm i reguły tzw. demokratycznej dyskusji.

Keymo, Bez tytułu, 2009

Michał Pikula - malarz(!), muzyk (!), twórca wideo, fotograf, myśliciel (!)..., czyli o sztuce wysokich lotów

$
0
0
Michał Pikula, fot. LC (źródło Super-Nowa)

Michał jest moim wieloletnim bardzo dobrym znajomym, ale nie miałem z nim kontaktu od początku lat 80. do 2013. Długo nie mieliśmy kontaktu, ale widziałem jego prace na zbiorowej wystawie w Lublinie w 2012 roku i byłem pod wrażeniem jego malarstwa. Wiedziałem także o wystawie przygotowanej przez Jurka Truszkowskiego w BWA w Bielsku w 2009, gdzie wystawiał wraz Ireneuszem Puchaczem, jako przedstawiciele grupy, a właściwie duetu Hieny Postmoderny. Przykład Truszka pokazuje, że w dalszym ciągu należy poszukiwać zjawisko mało popularnych, ale mogących być istotnymi, ze względu na ich wartości artystyczne. Dlaczego nie zobaczymy wystaw Michała Pikuli czy Ireneusza Puchacza w Lublinie? Gdzie np. w Galerii Białej czy w Labiryncie, które powinny wręcz lansować twórczość tego rodzaju. Tym razem "przespały" sprawę.

Postanowiłem zmierzyć się z twórczością Michała, która cenię i przed którą widzę perspektywy rozwoju  w tekście pt. Nieznane szczegóły biografii... opublikowanym w "Exitcie" (2013, nr 3), magazynie, który istnieje od 1990 roku. Co ciekawe malarstwa uczył się kilka lat po skończeniu studiów na UMCS w latach 90., kiedy poznawał je samodzielnie. Rozwijał wówczas koncepcje oparte na krajobrazie (tulipany) w stylu postimpresjonizmu (van Gogh), trochę surrealizmu i sztuki psychodelicznej, nie do końca profesjonalnej, gdyż zawodowstwo często ją unicestwia. Jego styl, oparty o fotografie, jest jednak plakatowy i czasami pobudowany zagadkowym tekstem.

Świetne są także realizacje wideo-muzyczne tworzone przez grupę Hieny Postmoderny. Mniej podobają mi się krótsze utwory wideo Michała, prawdziwie i prześmiewczo postmodernistyczne. 

Hieny Postmoderny, Życie, 2012

Hieny Postmoderny, Szukaj Pana, 2012

Michał Pikula, Bo nie ma  czasu, 2009

I  na koniec trochę mniej znanych obrazów, zawierających się między abstrakcją aluzyjną, ekspresjonizmem a psychodelic art, której "ślady" w dalszym ciągu są widoczne w najnowszej twórczości z ostatnich lat. Andrzej Urbanowicz ucieszyłby się z tych obrazów...

Abstrakcja, 2006

Czerwony pies, 2009

Krowa, 2008

Drzewo, 2008

Węże


P.S. Przy okazji polecam koncert z Tv Kultura (28.12.13) Waglewski, Fisz, Emade pt. Matka, Syn, Bóg. Wojciech Waglewski jest prawdziwym artystą i ma wiele do przekazania.

Michał Pikula (c.d) "Na nic już", 2013

$
0
0
  
Michał Pikula, Na nic już, 2013

Wspólnota Leeeżeć „Sala Kontaktów Międzyplanetarnych", (Galeria Re:medium, Łódź, 17.12.13-11.01.14)

$
0
0
Wczoraj popołudniem zwiedzałem kilka wystaw w Łodzi, dwa razy byłem: w MS1 (głównie oglądałem  i komentowałem zalety i wady "nierównej" artystycznie kolekcji Zachęty, która stała się kolekcją MS),  w Atlasie Sztuki szybko zwiedziłem pokaz  Zbigniewa Rybczyńskiego (niestety bez koncepcji i... filmów) oraz niedaleko łódzkiego salonu, czyli Atlasa Sztuki ucieszyłem się z Sali Kontaktów Międzyplanetarnych. Nie widziałem jednak UFO, ani żadnych kosmitów, ale w absolutnej ciemności sympatyczną  panią pilnującą wystawy oraz skrytego w otchłani mroku Egona Fietke, dokumentującego bardzo udaną świetlną instalację grupy Wspólnota Leeeżeć. 

Wystawa czynna jest do 11.01. więc potencjalnych widzów zachęcam do obejrzenia, gdyż rzadko się zdarza oglądać profesjonalne panowanie nad przestrzenią i tworzenie przekonującego języka totemicznego, który odwołuje się do rożnych zaskakujących form przekazu, jak: graffiti z użyciem szablonu,  sztuka psychodeliczna, abstrakcja geometryczna, "kinetic art" czy być może sztuka Azteków. To mieszanka prawie wybuchowa w łączeniu sprzecznych idei, ale jakże udana; z przenoszącymi się po podłodze odrobinami fluorescencyjnej materii, która jest "duchem" tej bardzo udanej realizacji. A czy wystawa ma słabe strony? Być może jest nią tytuł i wynikający z niej problem..., jakim jest infantylizacja.

Wszystkie fotografie Egon Fietke

P.S. w prasie drukowanej i internetowej jak grzyby po deszczu pojawiały się podsumowania roku. Ich nadmiar powoduje, że zazwyczaj są bezwartościowe, np. o wykładach o sztuce w Biedronce(!), czy omawianie ważności wystawy poprzez pryzmat guza siostrzeńca. "Krytycy" zastanówcie się co piszecie i co z tego wynika! Moje podsumowanie roku 2013 w fotografii polskiej pojawi się w przyszłym tygodniu na portalu O.pl

"Magdalena Abakanowicz – retrospektywa", CRP Orońsko, 8 czerwca – 3 listopada 2013. W kontekście nadmiaru podsumowań

$
0
0
Jeśli ktoś chce przeczytać moje rozmyślania o fotografii polskiej roku 2013, to proszę odwiedzić portal O.pl i zapoznać się z miarę obiektywizującym tekstem Podsumowanie...posumowań w fotografii 2013. Ale należy też pamiętać o innych artykułach, które polemicznie przywołuję. Był to rok Karoliny Jonderko, Magdy Hueckel i Sputnik Photos (nie tylko wystawa Stand By). Ale fotografii  grozi banalizacja i populizm poprzez traktowanie na takim samym poziomie różnych tzw. "fotoikon" (pomysł Joanny Kinowskiej). W ten sposób fotografia np. Gierkiem i Jaroszewiczem zrównała się z pracą Jerzego Lewczyńskiego, a może okaże się lepsza? Dochodzimy do absurdu.

Sądzę, że podsumowania w fotografii w przeciwieństwie do sztuk wizualnych dają jakąś podstawę do dyskusji. Myślę, że  tych z "Obiegu", "Szumu" nikt nie czyta, nie ma tu jednego zarysowanego forum, a raczej labirynty zdarzeń i przypadków. Każdy pisał o "swoim widzi mi się". Jak poważnie traktować np. wykłady w Biedronce jako wydarzenie artystyczne? 

Wystawą, która wywarła na mnie największe pozytywne wrażenie w 2013 roku była retrospektywa Magdaleny Abakanowicz pokazana na przestrzeni kilku hektarów CSW w Orońsku. Rzeźby połączyły się z przyrodą, osiągnęły ponadnaturalny - szamański(?) wyraz, który zwykle niknie w przestrzeni galerii. "Maski" Abakanowicz były  sakralizowane w przestrzeni Kaplicy. Wystawa miała swoją narrację, miała określoną estetykę i temperaturę zdarzeń, jakim były figury zwierząt, nagle pojawiających się na polanie.

Ekspozycję oglądałem w końcu września. Było sporo zwiedzających w kolejnych przestrzeniach CSW w: Oranżerii, w Kaplicy, w Wozowni, mimo że był to środek tygodnia. Odbyłem też miłą i profesjonalną rozmowę z dyrektorem Mariuszem Knorowskim. Ekspozycja potwierdziła ogromną klasę twórczości Abakanowcz, ale poza malarstwem. Jest ona najbardziej uznaną rzeźbiarską polską na świecie. Formy figuralne wraz z abstrakcyjnymi tworzą integralną całość, a nie jest łatwo uzyskać taki efekt. I ogromna konsekwencja w jej procesie artystycznym, oparta na oryginalnej, choć apokaliptycznej wizji świata.





Wszytskie fotografie K. Jurecki

Mistrzowie warsztatu w BWA w Bielsku oraz dzieci tworzą dzieła z kartonu i... plastikowych butelek

$
0
0
Ewa Świdzińska, Fame, 2009

Tylko proszę nie mylić z gender Ewy Świdzińskiej.  http://www.rp.pl/galeria/500378,3,1080360.html#bigImage

Kilka worków ze ścinkami(?) na wystawie w Galerii Bielskiej BWA Mistrzowie warsztatu. Polski rysunek współczesny. Czy są to rzeczywiście mistrzowie warsztatu? Wątpię. A za moment będzie wystawa o dzikiej przyrodzie. Żadna licząca się instytucja nie pokazuje takich wystaw, tylko domy kultury lub biblioteki.One są potrzebne - dzieciom.

A tu następne kwiatki. Proszę zobaczyć "koślawe" zdjęcia z "Gazety Wyborczej". Jak prostokątne obrazy zamienić na trapezy i pokazać "plastic art". Dzieci niebezpiecznie zbliżyły się na centymetry do polskich mistrzów. Tylko za pomocą wycianej tektury i plastikowych butelek niewiele się nauczą. To chyba jest pośmiertne zwycięstwo M. Duchampa i dadaistów nad polską sztuką XIX/XX wieku. Albo pozorne?

http://cjg.gazeta.pl/CJG_Lodz/1,104409,15338817,Palac_Herbsta__dziela_z_kartonu_i_plastikowych_butelek.html

A jednak nie! To przede wszystkim zwycięstwo "idei tektury" według Michała Budnego. Nie jakiegoś zwykłego artysty, ale artysty z kolekcji MSN w Warszawie. Dzieci tworząc z tektury i plastikowych butelek podążają za formą twórczości M.B.!


http://artmuseum.pl/pl/kolekcja/praca/budny-michal-legowisko-bezdomnego


Cała notka interpretacyjna ze strony www MSN: "Pokazywane na wystawie Legowisko bezdomnego jest nietrwałą rzeźbą z tektury i taśmy klejącej. Autor nazywa je „opowieścią o architekturze stworzonej nieświadomie”. Michał Budny rekonstruuje zauważony na ulicy obiekt – namiastkę domu czy łóżka, podkreślając jego szlachetną formę i kompozycję, która kontrastuje z tanim, nieszlachetnym materiałem. Przewrotność polega tu na zderzeniu finezyjnej, abstrakcyjnej architektoniki z tymczasowością zrobionego z tektury miejsca do spania. Legowisko staje się, wbrew swojej przyziemnej nazwie, obiektem pełnym delikatnego geometrycznego piękna." [data dostępu 27.01.2014]. Czyli oglądamy wybitną pracę według kuratorskiego zespołu MSN.


O tych i innych rewelacjach można poczytać na blogu Andrzeja Biernackiego Galeria Browarna. Zwracam przy okazji uwagę na wysoki poziom dyskusji pomiędzy A. Biernackim a Tomaszem Kozakiem m.in. na temat "racjonalności" czy "irracjonalności" sztuki. O żywotności blogu czy pisma świadczą także zamieszczane dyskusje; oby były tylko w tonie kulturalnym...

p.s. Co do możliwości interpretacji sztuki i po-sztuki według Hegla według Tomasza Kozaka, to się jednak nie zgodzę (z T. K.). 

HUMANOID - CZYLI CZŁOWIEK PO CZŁOWIEKU, odpryski po Biennale w Piotrkowie (Konduktorownia, Częstochowa, luty 2014)

$
0
0
Jan G. Issaieff, A.R.C.H.E., 2000 olej, płótno, 79,5 x 92,5 cm, wł K. Jurecki

Czytając na Facebooku tekst Rafała Sobiczewskiego poświęcony wystawie Humanoid - czyli człowiek po człowieku zastanawiałem się nad jego związkami z moim z katalogu II Biennale Sztuki w Piotrkowie pt. Koniec człowieka? oraz na temat relacji ideowych między dwoma pokazami. Czy propozycja z Częstochowy jest tylko pokłosiem albo wręcz odpryskiem dużej imprezy z Piotrkowa z 2013 wraz z moim tekstem krytycznym opublikowanym w piśmie "Format"?  Czy też zjawiskiem  oryginalnym?


Jan G. Issaieff,  A.R.C.H.E.-Taniec, 2003, olej, płótno, 81 x100 cm

Biennale w Piotrkowie (2013) w sensie ideowym było otwartym pytaniem bez zdeklarowanej odpowiedzi, co stanie się po końcu (religijnego) człowieka.  Tekst Sobiczewskiego, też taki się wydaje, ale już nie sam tytuł wystawy. Wynika z niego, że uczestnicy wystawy sytuacją się na pozycji humanoidów, czyli androidów lub ssaków naczelnych(!) i niedługo wrócą do jaskiń, porzucając swoje pracownie, w tym te na ASP w Łodzi. Mniej więcej taki komentarz zamieściłem w komentarzu na Facebooku po zaproszeniu na ten pokaz Piotra Ambroziaka - przez interesującego malarza. 22.01. napisałem: "Ciekawe, że chcą być humanoidami. Ciekawe czy zechcą powrócić do jaskiń, zrezygnować z ASP..., bo chyba nie ma tam humanoidów?".  Ale co Ambroziak jako pretendujący do szamanizmu artysta robi w tym eklektycznym gronie. Chyba nie chce cofnąć się do formy z kregu fantastyki naukowej? Dlaczego na wystawie w Częstochowie znajdziemy m.in.: zafascynowanego body-artem Wiktora Polaka, który taką tematyką zupełnie się nie interesuje, czy ludycznego Marcela Zamenhofa? Koniunktura? Pomyłka przy pracy, a może po prostu  chęć zaistnienia, która ostatecznie przerodziła się w niedorzeczność? Idea zawarta w tytule ekspozycji -  humanoid - jest aż nadto absurdalna! Oznacza bowiem także małpy człekokształtne... i inne człekokształtne ssaki przed powstaniem "homo sapiens".

Nie oceniam jednak, bo nie nie potrafię, ogólnego poziomu tej wystawy, ale wydaje się ona zbyt bardzo zróżnicowana. Chyba stanowi przypadkowy zlepek różnych postaw. Pisze to po obejrzeniu dokumentacji wystawy. 

Poniżej przytaczam cały tekst do katalogu Rafała Sobiczewskiego, który moim zdaniem wielu artystów sprowadził na manowce; nie pierwszy i nie ostatni raz. Artyści chyba nie chcą być jednak małpoludami? Ale można też przy okazji porównać z moje artykuły. I ten z katalogu z Piotrkowa ... i ten z "Formatu" pt. II Piotrkowskie Biennale Sztuki  (nr 6, 20013), gdzie na s. 40 napisałem: "[...]wówczas o wszystkim decydował będzie "po-człowiek [1], któremu sztuka, rozumiana jako kontynuacja tradycji religijnej i egzystencjalnej [...] nie będzie potrzebna. Kto go zastąpi? Cyborg, a raczej klown czy kabareciarz [...]. I proszę idee i zasadniczą  wykładnię moich tekstów porównać z tekstem poniżej. Czy ich autor, które zna mnie od dawna,  tylko inspirował się moimi poglądami? Ale dlaczego nie potrafił się do tego przyznać? Moim zdaniem wynika to z pewnego poczucia wielkości i chęci przewodzenia w artystycznym tłumie, który można wszędzie prowadzić, nawet do jaskiń.. 


Jan G. Issaieff,  A.R.C.H.E-Taniec, 1991, ol. pł, 80 cm x 60 cm

HUMANOID - CZYLI CZŁOWIEK PO CZŁOWIEKU


Dynamika czasu w którym żyjemy bezpowrotnie zmienia naszą rzeczywistość. Zmiany dotyczą wszystkich dziedzin naszego życia i przebiegają na różnych poziomach naszej egzystencji.

Otwarcie głosi się dzisiaj upadek dziedzin , które jeszcze do niedawna – zdawało się –potrafiły dać odpowiedź na pytanie: kim jest człowiek ?, diagnozując jednocześnie jego kondycję.
Tak więc dzisiaj mówi się o końcu filozofii, końcu etyki, humanizmu oraz kryzysie religii. Sztuka podkopała swoją wiarygodność utożsamiając wolność z relatywizmem. Stała się w swym głównym nurcie gałęzią biznesu rozrywkowego.

Niezaprzeczalnym faktem jest błyskawiczny rozwój techniki a tym samym nowych technologii, będących źródłem powstawania kolejnych etycznych dylematów.
Rozkwit inżynierii genetycznej stawia dzisiaj przed człowiekiem zupełnie nowe pytania o granice etyczne, czyli również o granice człowieczeństwa. Nowa rzeczywistość zmusza nas nie tylko do zadawania kolejnych pytań. Często zmusza do przewartościowania tego, co wydawało się nam niepodważalne. Jesteśmy świadkami
i współuczestnikami dynamicznych zmian obyczajowych i przeobrażeń socjologicznych. W relacjach międzyludzkich znacznie częściej postrzegamy siebie nawzajem w kategoriach narzędzi do osiągnięcia celu.

Kim wobec tego jest współczesny człowiek? Kim będzie człowiek przyszłości? Czy będzie to jeszcze human czy zastąpi go zupełnie nowy byt – humanoid? Humanoid czyli kto? Nie człowiek? Czy po prostu human inny mentalnie, psychicznie, fizycznie? A może wszystko to razem? Czy ziści się wizja rodem z filmów science fiction? Czy sztuka współczesna ma mimo wszystko na tyle mocy, aby odpowiedzieć na to i wiele innych dotyczących nas pytań ? Tego nie jestem pewien.

Jednak nie mam wątpliwości co do tego, że wrażliwość, a może nawet nadwrażliwość artysty jest niezastąpionym barometrem do diagnozowania problemów czasu, w którym żyjemy, nawet do przewidywania nadchodzących zmian. Artyści na przestrzeni wieków udowodnili to wielokrotnie. Może i tym razem właśnie intuicja i nieprzeciętna wrażliwość okażą się kluczowe?

Stowarzyszenie Kultura Aktywna oraz zaproszeni do projektu goście to grupa ponad 20-stu niezależnie działających twórców, artystów, indywidualności, dla których sztuka jest reakcją na otaczającą rzeczywistość, a tematy dotyczące człowieka pozostają w centrum ich uwagi. Różnorodność postaw twórczych, światopoglądowych, różna świadomość, wrażliwość, posługiwanie się różnymi mediami – to wszystko razem daje pewność ,że odpowiedź na postawione pytania nikogo nie rozczaruje swoją oczywistością. Co więcej, na pewno jest szansa, że z pojedynczych odpowiedzi wyłoni się jeszcze ciekawsza całość...

...tym bardziej, że przy tej okazji mogą się zrodzić... kolejne pytania!

Rafał Sobiczewski

Jan G. Issaieff, A.R.C.H.E. -TANIEC, 2002, rysunek, tusz, papier, 65 x 50 cm, wł. K. Jurecki

W kontekście twórczości Sobiczewskiego i jego wystawy w Atlasie Sztuki (2007), choć nie tylko,  warto też przypomnieć rysunki i malarstwo Jana G. Issaieffa oraz  zastanowić się nad ich wykorzystaniem w malarskiej twórczości Sobiczewskiego. Związek niewątpliwie istnieje, ale czy tylko można go określić mianem inspiracji czy bardziej zdecydowanie? Może jest to coś więcej?  Pastisz, "konfiskata" czy też "pasożytowanie" (określenie Stefana Morawskiego) na tekstach i obrazach jest niestety jednym z negatywnych przejawów kultury postmodernizmu. Jest jednak podstawowa różnica - prace Isaaieffa są wyrafinowane, Sobiczewskiego zaś "ciężkie" chaotycznym w rysunku, jak i "monachijskie" w kolorystyce. Issaieff wciąż czeka na odkrycie, ale nie w Łodzi muzealno-galeryjnych instytucji, ktore intresują się problematyką malarstwa. Mamy pokazywanie znanych i uznanych, bez podejmowania ryzyka...  

Jan G. Issaieff, A.R.C.H.E. -TANIEC, 1993,  rysunek, tusz, papier,42 x 30 cm

Ps. Uczestnicy wystawy w Częstochowie:
Ambroziak Piotr, Bohdanowicz Maciej, Dąbrowska Maria, Domejko Anna Katarzyna, Karolina Dżbik, Fryc Michał/Masztanowicz Ewelina: Sojusz Robotniczo-Chłopski, Jakóbowska Justyna, Jaworska Marlena, Klimowicz Honorata, Kozioł Aleksandra, Krajewska-Pietrasik Danuta, Kryś Agata, Lisowska Ada, Matoszko Katarzyna, Michalik Andrzej, Mydlak Barbara , Pazera Anna, Perczak-Sobińska Małgorzata, Polak Wiktor, Robosexi, Skrok-Wolska Urszula, Słomczewski Piotr, Sobiczewski Rafał, Sowała-Kozłowska Agnieszka, Stańczak Elżbieta, Turkowska Kamila, Warzywoda Wojciech, Zamenhof Marcel, Joanna Wardzyńska


Ukraino - jesteśmy z Tobą...

$
0
0

Kijów, Majdan, 18.02.2014

Dramatyczne zdjęcie z blogu Jlyi Varlamova. Czekamy na poważne decyzje polityczne Unii Europejskiej, wspierające ukraińską rewolucję.

http://zyalt.livejournal.com/1003663.html

Księga Miasta Lublina, Lublin 2013

$
0
0
Okładka katalogu. Projekt, skład i łamanie Rafał Rola i Tomasz Smołka Studio Format 

Anonim, Stare Miasto, Plac po Farze, 2012

Anonim, Schody przy ul. Archidiakońskiej, 2012

Miłośnicy fotografii w Lublinie (i nie tylko) otrzymali pięknie zaprojektowany i wydany katalog poświęcony "innemu wizerunkowi" miasta. Jest to cykliczne wydarzenie "realizowane od 2011 roku przez Stowarzyszenie Kulturalne Grupa Projekt. O-Twórz Lublin to działanie, które łączy dwa obszary - fotografię tradycyjną i przestrzeń miasta, tworząc nowe relacje z mieszkańcami i uczestnikami" (b.a., O-twórz Lublin!, Księga Miasta Lublina, Lublin 2013, s.nlb). Jest to bardzo ciekawa inicjatywna, bardzo profesjonalnie zrealizowana. Próbuję ją porównać do konkursu fotograficznego Potęga Łodzi, który posiada wymiar retoryki końcówki z kręgu realizmu socjalistycznego! Niestety! Lepszym porównaniem, gdyż realizowanym jako projekty artystyczne, ale o funkcji dokumentalnej, są wystawy i albumy przygotowane przez wydawnictwo Kropka we Wrześni, dzięki pomysłowi Waldka Śliwczyńskiego. W oparciu o pomoc finansową burmistrza miasta. W ten sposób zrealizowano unikalne albumy o mieście i jego mieszkańcach m.in.: Bogdana Konopki, Andrzeja Lecha czy Mariusz Foreckiego. Z Wrześni i Lublina należy brać przykład, gdyż w tym kierunku powinien być rozwijany dokument miejski, sponsorowany przez instytucje miejskie. 

Anonim, Plac Zamkowy, 2012

W katalogu zmieszczono poetycki i historyczny tekst Jacka Dehnela Czarna skrzynka na temat początków fotografii. Jest on próbą określenia specyfiki tego rodzaju fotografii, jak i fotografii w ogóle, gdzie impulsem do ciekawych przemyśleń jest oczywiście Roland Barthes. 

Anonim, Wzgórza, 2012

Nagrodą dla uczestników tego projektu w Lublinie było "umieszczenie 5 zwycięskich zdjęć na porcelanowych płytkach [...], trafiły [one] na elewacje wybranych kamienic Starego Miasta" (op. ci.t.). Ciekawe mi jak wyglądają? Czy ktoś je zauważa i czy w związku z tym "żyją własnym życiem"?

Marek Kot, Domek Kata przy ul. Długosza, maj 2013

Jeszcze kilka słów odnośnie Lublina. Zdjęcia do albumu wykonano aparatem otworkowym, który skonstruował Marcin Moszyński. Ale tu mam zastrzeżenia, ponieważ efekt wszystkich zdjęć jest zbyt daleki od realizmu i oczywiście mija się z pojęciem dokumentu na rzecz iluzji czy fantasmagorii albo kreacji. Poza zniknął indywidualny wymiar poszczególnych realizacji. Dlatego dla porównania zamieszczam na końcu mego wpisu kilka prac wykonanych "otworkiem" przez Andrzeja Lecha. Moim zdaniem są to najlepsze z tego zakresu fotografii, jakie wykonano dotychczas w Polsce.

Andrzej J. Lech, Z cyklu Fotografia otworkowa, Gdańsk, 1997

Andrzej J. Lech, Z cyklu Fotografia otworkowa, Kearny, New Jersey, 2000

Andrzej J. Lech, Z cyklu Fotografia otworkowa, Jersey City. New Jersey, 1996

P.S. Swoją drogą należałoby przygotować wystawę pt Historia polskiej kamery otworkowej. Realizm czy iluzja?

Kultura Zrzuty

$
0
0
Kultura Zrzuty, wyd. Akademia Ruchu, Warszawa 1989. [Najważniejsze opracowanie krytyczne do chwili obecnej]

Adam Rzepecki,  Cabaret Voltaire, 1986, fotografia, kolaż. [Jedna z najważniejszych prac z czasów KL]

Kultura Zrzuty, czyli niezależny i anarchistyczny ruch artystyczny z okresu stanu wojennego trafia powoli do muzeów. Fragmentarycznie pokazany jest w kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi oraz w Muzeum Narodowym w Warszawie. Największy potencjał posiada w tym zakresie jednak Muzeum Narodowe w Krakowie (Dominik Kuryłek), które prowadzi badania naukowe oraz w 2013 r. zakupiło kila prac Adama Rzepeckiego.

Zaproszenie na sympozjum 2012 w Łodzi, które bardziej zagmatwało niż wyjaśniło zakładany problem. Także dzięki prowadzącemu sesję

Adam Rzepecki, Projekt pomnika ku czci ostatnich zamieszek ulicznych, fot.,1983 

W 2012 roku odbyło się w Łodzi sympozjum, która miała za zasadnie określić, wyjaśnić i scharakteryzować zjawisko KL. Na stronie Stowarzyszenia Sztuka i Dokumentacja czytamy: "Kultura zrzuty wyrosła na terenie sztuki. Pod względem artystycznym, była nurtem opartym na sztuce postkonceptualnej. Z jednej strony była wyrazem kończącego się modernizmu, a z drugiej początków postmodernizmu artystycznego w Polsce. Skupiała więc to, co było najbardziej progresywne w sztuce tego czasu. Zarazem zamykała przeszłość sztuki awangardowej, ale i próbowała otwierać przed sztuką nowe postawangardowe perspektywy. Stąd, to Kultura zrzuty pozwala na uchwycenie ciągłości sztuki polskiej przełomu modernizm/postmodernizm, a zarazem ciągłość zerwanej na innych polach przez stan wojenny. 

Lata 80 w Polsce to czas specyficzny - upadku systemu komunistycznego, kryzysu gospodarczego i politycznego. Stan wojenny był ostatnim etapem tej schyłkowej epoki. Jednak, jak się okazało, represje władzy nie były w stanie pokonać wolnościowych dążeń społeczeństwa rozbudzonych w krótkim czasie funkcjonowania tzw. pierwszej Solidarności, VIII 1980 - XII 1981. Także w społeczności artystów i szerzej - ludzi związanych ze sztuką. 

Trudności i ograniczenia, często dramatyczne, w życiu społecznym i politycznym w Polsce lat 80 spowodowały, że powstająca wtedy Kultura zrzuty nie mogła być tylko fenomenem artystycznym, ale stała się fenomenem kulturowym - wyrazem całej epoki przedstawionym w sztuce. Z perspektywy czasu należy ją postrzegać jako ruch kulturowy, który jednoczył artystów, ale też obejmował wszystkich, którzy sprzyjali sztuce. Był więc także ruchem społecznym. 

Kultura zrzuty była także przejawem zdolności do oddolnej samoorganizacji środowiska artystów, ale i samoorganizacji w wymiarze społecznym w warunkach stanu wojennego (do czego inspiracją także było doświadczenie tzw. pierwszej Solidarności, wspólne wszystkim uczestnikom Kultury zrzuty). Ta zdolność do tworzenia środowiska, mimo różnic indywidualnych, stanowi kapitał społeczny, który wniosło środowisko artystyczne do późniejszego procesu tworzenia ruchu artystów niezależnych w społeczeństwie demokratycznym, obywatelskim w latach 90 (np. Żywa Galeria). Konsekwencje tego ruchu trwają do dziś w postaci pojawiających się rozmaitych inicjatyw międzyśrodowiskowych (np. projekt Polska Biennale). Rozpatrywana w takiej perspektywie, Kultura zrzuty lat 80 jest zjawiskiem niezwykłej wagi o konsekwencjach artystycznych, ale i społecznych, w wymiarze ogólnopolskim. 

W sympozjum udział biorą bezpośredni świadkowie i twórcy - uczestnicy Kultury zrzuty oraz naukowcy. 

W pierwszej części sympozjum zostaną zebrane świadectwa bezpośrednie - subiektywne relacje na temat postrzegania Kultury zrzuty i własnego w niej uczestnictwa. 

W drugiej części materiały zostaną udostępnione naukowcom różnych dziedzin, historykom sztuki, kulturoznawcom, filmoznawcom, etc, którzy poddadzą je dalszemu opracowaniu."



Ja, Andrzej Marat i Przemysław Kwiek, II Plener w Teofilowie, 1987, fot. Andrzej Lachowicz

Wystąpienia prezentowali:Józef Robakowski - KULTURA ZRZUTY, rezonans idei... 
Marek Janiak - Podwójny komfort bycia w podwójnym dyskomforcie bytu 
Krzysztof Jurecki - Funkcjonowanie oraz znacznie pojęcia "kultura zrzuty" w niezależnym obiegu artystycznym 1982-1990 
Włodzimierz Adamiak - Subiektywna relacja na temat postrzegania Kultury Zrzuty i własnego w niej uczestnictwa 
Aleksandra Jach - 'Wszędzie tam, gdzie jestem' Jacek Kryszkowski 
Jolanta Ciesielska - Kołki w mule. Pewne aspekty meandrującej historii 
Wojciech Ciesielski - Sztuka w pociągu relacji Łódź - Koszalin 
Zofia Łuczko - wystąpienie nt. portalu: kulturazrzuty.pl 
Tomasz Snopkiewicz - bez tytułu 
Grzegorz Zygier _ bez tytułu 
Zbigniew Bińczyk _ bez tytułu 
Jacek Jóźwiak - film, wypowiedź 
Andrzej Różycki - bt 
Zdzisław Pacholski - KULTURA ZRZUTY z perspektywy peryferii (nadesłał referat - nie był obecny) 
Jacek Kasprzycki _ Kultura Zrzuty - trójkąt: Poznań - Łódź - Warszawa (nadesłał referat - nie był obecny).



Zygmunt Rytka, z serii Kolekcja prywatna, 1986, fotokolaż

Grzegorz Zygier, Kulturze  Zrzuty 1983-1987 poświęcam, fot. na porcelanie, 1989

Nieliczne referaty z sympozjum ukazały się drukiem, gdyż organizatorzy i wydawcy chcieli otrzymać je od prelegentów za darmo. Tak więc ani sesja ani najczęściej błahe materiały niewiele wyjaśniły, poza dalszą polaryzacją opinii między stronnikami Galerii Wymiany a Strychem Łodzi Kaliskiej. Dlaczego zachęcam do najlepszego opracowania jakim jest strona www Kultury Zrzuty opracowana przez Zochę. Sądzę, że jeszcze długo będzie to podstawowy materiał badawczy. Być może nowe materiały ujawni wystawa przygotowywana przez Jerzego Truszkowskiego w BWA Bielsku-Białej. Także nieznane materiały pokaże ekspozycja przygotowywana na 04.04.14 w Piotrkowie (info na końcu wpisu).

Ostatnio w marcu 2014 r. Włodek Adamiak przesłał znajomym skan artykułu pani dziennikarki z "Dziennika Łódzkiego", która przytaczała  "głosy" z jubileuszu ze szkoły filmowej, że KL rozwijała się już od czasów grupy Zero 61, a potem WFF. Odpisałem mu, że znana była również (na tym poziomie interpretacji) od czasów Mieszka I.

Andrzej Różycki, Siła, piękno, sztuka to kamień w locie 1981/82/83..., 1983, kamień, napisy, wł. A. Rzepecki.

P.S.
Andrzej Różycki to wybitny artysta "osobny" - niedoceniony prekursor wielu zjawisk artystycznych realizowanych od lat 60. do chwili obecnej. Zwolennik fotokolażu i technik pokrewnych, wykazujący brak zaufania do "fotografii czystej" i bezpośredniej.

04.04.14 w ODA (ul. Dąbrowskiego 5) odbędzie się wernisaż wystawy Andrzej Różycki i Adam Rzepecki. Drogi wyjścia i dojścia. Fotografie, malarstwo, obiekty. Prace z lat 1968-2014.

Podejrzana wystawa "Młodopolskie fascynacje. Malarstwo z końca XIX i pierwszej połowy XX wieku z kolekcji prywatnej" (Muzeum Miasta Łodzi, 22 listopada 2013-16 marca 2014

$
0
0


Dlaczego podejrzana? Czy w dużym państwowym muzeum możemy oglądać "podejrzane" ekspozycje. Niestety tak w Łodzi w muzeum miejskim, gdyż po pierwsze utajniono właściciela kolekcji. Po drugie przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście obrazów, budziło poważne wątpliwości co do ich oryginalności, bez sygnatur, w nieautentycznych ramach lub wręcz przycięte. Wymienię niektóre z nich: Jacka Malczewskiego, Vlastimila Hofmana,  Iwana Trusza. Nigdy w życiu nie widziałem tylu podejrzanych prac, choć zdarzały się także świetne obrazy np. Malczewskiego. 

Oczywiście muzeum może pokazywać kolekcje prywatne, ale powinno wcześniej przeprowadzić gruntowne badania nad autentycznością eksponatów, ponieważ niejako odpowiada i potwierdza ich oryginalność. Znam wystawy np. Hillera czy Strzemińskiego, na których pokazano prace nieautentyczne (Hiller) lub Szczekacza jako Strzemińskiego, ale to były tzw. drobne wpadki łódzkiego muzealnictwa. 


Obraz atrybutywny jako praca Jacka Malczewskiego

W ten sposób państwowe muzeum uwiarygadnia autentyczność kolekcji, można ją sprzedawać. A na polskim rynku sztuki pojawia się wiele fałszowanych prac z okresu nie tylko Młodej Polski (np. Stanisław Wyspiański), międzywojnia (Witkacy, Strzemiński, Stażewski), czy okresu powojennego (Stażewski).

Wystawa w Łodzi nieoczekiwanie została skrócona, dlaczego? Miało się jeszcze odbyć oprowadzenie kuratorskie 23.03, które być może rozwiałoby moje wątpliwości, ale go nie było. Zostało odwołane, a ekspozycja skrócona....

Krzywo przyklejone kartki z opisami, 16.02.14

Nad tym muzeum, podobnie jak nad kulturą w Łodzi unosi się duch Edwarda Gierka i tradycji socrealizmu. Na jednym z obrazów w MMŁ, wiszącym niejako w ukryciu, ale nieopodal opisywanej wystawy, zobaczyłem znajome twarze: m.in. Feliksa (Dzierżyńskiego) i Wandy (Wasilewskiej)... Wisi on "w zapomnieniu", bez kartki z atrybucją, jednocześnie  pokazując tradycję i współczesność placówki muzealnej. Być może kartka odpadła kilka lat temu, ponieważ na wystawie o Młodej Polsce zauważyłem analogiczne braki lub kartki leżące koło kaloryfera. W tym momencie, kiedy zwiedzałem ekspozycję, czyli13.02.14 zastanowiłem się nad profesjonalizmem muzeum.

Kartka z opisem, 16.02.14

Inna wystawa w tym muzeum to Ja jestem Ty jesteś. Joanna Maślejak. Malarstwo. Prezentowała tak niski poziom, że nie powinna się w ogóle odbyć. Zresztą poświadcza ona o poziomie młodego malarstwa z Łodzi, którego nie ma ani na ważnych konkursach (Bielska Jesień), ani na wystawach młodej sztuki (Co widać?, MSN w Warszawie). Trwa natomiast nieustannie festiwal sztuki Lecha Kunki. W tamtym roku odbyła się jego ekspozycja i teraz trwa kolejna, tym razem bardziej przeznaczona jest dla dzieci. Tylko czy to jest postać do odkrycia? Od dawna jest znana i miała prezentacje w Miejskiej Galerii Sztuki w Lodzi. Muzeum nie dostrzega takich łódzkich artystów, jak: Stanisław Fijałkowski, Leszek Rózga, Edward  Łazikowski, Grzegorz Przyborek czy wielu innych. Dlaczego zajmuje się tylko Kunką i dlaczego wystawy trwają po kilka miesięcy? Wiele znaków zapytania się nasuwa.

Kartka z opisem leżąca na podłodze, 16.02.14

Czy jest to muzeum z XXI wieku? Raczej z czasów minionych, tzw. socjalizmu, którego duch wciąż panoszy się w pałacu Poznańskiego...

Anonim [brak atrybucji]. Czyżby ten obraz przedstawiał drogiego nam towarzysza Wiesława, który niczym Chrystus naucza swych zwolenników?

Andrzej Różycki i Adam Rzepecki. Drogi wyjścia i dojścia. Fotografie, malarstwo, obiekty z lat 1968-2014 (Ośrodek Działań Artystycznych w Piotrkowie Trybunalskim, 3 kwietnia - 11 maja 2014)

$
0
0
Andrzej i Adam w Łodzi! Powitanie!, 31.03.14, fot. K. Dominik

zaproszenie

Wystawa, której wernisaż zaplanowano na 03.04.14, ma charakter problemowy. Ma pokazać i określić wspólne punkty, ideowo "miejsca" charakterystyczne dla obu bliskich towarzysko sobie artystów, jak też przybliżyć różnice w podejściu do sztuki. Obok prac znanych pokazane zostaną zupełnie nieznane, w tym wczesne malarstwo Adama Rzepeckiego z 1969 roku czy np. po raz pierwszy obiekt Fujarka Różyckiego z 1979, podarowany Adamowi z okazji ślubu. Niektóre z prac tego ostatniego odnalezione zostały u tego pierwszego, czyli u Adasia Rzepeckiego. Ci, którzy je pakowali w CSW Elektrownia w Radomiu w 2011 roku, pomylili się oczywiście, choć nie do końca, ponieważ ja również podążam tym tropem...  Będzie można kontemplować inny obiekt Różyckiego pt. Sztuka nadkonstruktywistyczna z 1982 oraz upoić się Fotografią monopolową (1982) - kluczową realizacją z okresu stanu wojennego.

Różycki i Rzepecki, Teofilów 1983, fotografia, tekst, interwencje na odwrociu zdjęć

Adam Rzepecki, Spotkanie z Marcelem Duchampem, 21,5 cm x 29 cm, syg. prawy dolny róg,  fot. żelatynowo-srebrowa
Adam Rzepecki, Autoportret, 1979, 30 cm x 24 cm, fot., papier, syg., fot. żelatynowo-srebrowa



Spotkaliśmy się wczoraj na dworcu Łódź Chojny i odbyliśmy podróż do Piotrkowa, gdzie na miejscu ekspozycja została zaaranżowana. Teraz jest wieszana. Przy okazji wielkie podziękowania dla pana Jurka i Andrzeja Hoffmana za pomoc w aranżacji i nie tylko.

Andrzej Różycki, Fotoandrzejozofia, 2010, fotografia, kolaż

Pokaz zaczyna się wspólnymi ideowo pracami, w tym z okresu Kultury Zrzuty oraz dwoma wykonanymi wspólnie, by potem rozjeść się na strony: "lewą" i "prawą", by następnie świadomie zagubić w labiryncie poetyk form. Ale ostatnie prace Adama Rzepeckiego pt. Droga Śmierci (2013), poza analizą odwołującą się do fotomedializmu lat 70. zawierająca nutę zadumy nad nieuchronnością śmierci, tak charakterystyczną dla Andrzeja i Zofii Rydet.

Adam Rzepecki, z cyklu Feminisums, 2006light box

Wątków ideowych jest bardzo dużo, ale zostawmy je do analizy krytykom sztuki. Wydany przy okazji katalog będzie miał także eksperymentalny charakter, gdyż publikowana jest w nim Niedokończona rozmowa z Adamem Rzepeckim, pełna niejasności i znaków zapytania, jak to nieskończona, gdyż taki efekt często jest ostateczny. 

Niedokończona rozmowa z Adamem Rzepeckim (2004-2005), rozm. K. Jurecki, (fragment z katalogu do wystawy)
Adam Rzepecki,  Droga Śmierci, 2013

Andrzej Różycki, Koszulki Panny Marii, 1986

   Andrzej Różycki, Azymuty, 2009, asamblaż, interwencje malarskie

Obaj autorzy są już klasykami fotografii polskiej, w jej nurcie awangardowym, a w przypadku Różyckiego także sakralnym. O jego miejsce w kolekcji stałej MS2 w Łodzi upominam się w recenzji dotyczącej ekspozycji Atlas nowoczesności, opublikowanej w 4 n-rze "Arteonu". Zbyt długiej nieobecności...., która jest dla mnie ewidentnym błędem.

"Exit" (2014, nr 1) oraz "Krytyka Literacka" (2014, nr1/3)

$
0
0

"Exit" nie otrzymał w 2014 roku dofinansowania z MKiDN. Kto o tym decydował, że pismo wychodzące od 1990 rzadko korzystające z pomocy państwa stanęło przed przysłowiową ścianą. Niektórzy już obwieścili jego koniec. Dofinansowania nie otrzymał także "Arteon" jedyny miesięcznik, natomiast hojnie potraktowano pisma literackie, filmowe. Dziwne wybory, niezwykłe decyzje. Kto za nie odpowiada? Teoretycznie ministerstwo, a praktycznie NIKT.

W "Exitice" ucieszył mnie tekst o Andrzeju Mitanie (tekst Romualda K. Bochyńskiego) , którego twórczość na "pograniczu dźwięku" jest zjawiskiem wyjątkowym i profesjonalnym, gdyż w tej materii łatwo być grafomanem, choć w obliczu po-sztuki taka kategoria budzi wiele wątpliwości. Zwracam także uwagę na tekst Marty Smolińskiej o Magdzie Hueckel i jej wystawie/albumie Anima. obrazy z Afryki 2005-2013, który już wpisał się w najważniejsze dokonania nie tylko fotografii polskiej. Znajdziemy także materiały o dużej ekspozycji Fotoobiekt zidentyfikowany (CSW Elektrownia Radom), która nie była jednak profesjonalną ekspozycją oraz o laureatach Bielskiej Jesieni (tekst Jerzego Truszkowskiego). Do przeczytania także moje  teksty o fotografii, w tym o romantycznych pracach Igora Omuleckiego. O pokoleniowej(?), ale chyba tylko dla Torunia, wystawie Mdłości napisał Sebastian Dudzik. 

"KL" jest pismem niezależnym, wydawanym na prywatne pieniądze. W numerze poza dominującymi sprawami literatury publikowane są wiersze oraz rysunki artysty łódzkiego - Jana Grzegorza Issaieffa, ale nieznanego w Łodzi. Od wielu lat żadna galeria, a nigdy żadne muzeum nie zorganizowało mu wystawy. Dlaczego? Większość instytucji przekonana o swej wielkości zainteresowana jest utrzymaniem własnego status quo i niczym więcej. Stan życia muzealnego i galeryjnego określam jako bardzo niski, oczywiście poza łódzkim Muzeum Sztuki. W mieście nie ma żadnego pisma poświęconego sztukom wizualnym i taki stan istnieje od okresu międzywojennego, kiedy wydawano "Formę", a jej redaktorem był Karol Hiller. Powstaje więc pytanie, adresowane także do muzeów, galerii i dyrektora Wydziału Kultury, kto odkryje twórczość Issaieffa? Czy instytucje kulturalne w mieście powinny się zająć niełatwym do współpracy artystą, który od lat 70. tworzy w Łodzi, odwołując się do tradycji ikony. "KL" podjęła problem. 

Przy okazji polecam także z tego nu-ru "KL" esej Tomasza M. Sobieraja Kto nie wierzy w dmuchane słonie? Fenomen Jacka Dehnela wypływowego pisarza młodego pokolenia, w tym kolekcjonera i pasjonata fotografii. 

Co widać w fotografii cyfrowej (XVII Międzynarodowy Konkurs Fotografii Cyfrowej w Częstochowie). Wernisaż 25.04.14

$
0
0


Na wystawie w MSN w Warszawie Co widać. Polska sztuka dzisiaj  "widać", jak to zanalizował Sławomir Marzec w "Arteonie" (nr 4) sieciowy układ sztuki polskiej. Ekspozycja już przed otwarciem na łamach sieciowego "Obiegu" i "Szumu" określona została mianem sukcesu, a to z racji jej wielkości (tak naprawdę ilości prac), a to odkryć i powrotów do sztuki(!). Powstaje pytanie "kto wraca" a w kto niej cały czas "był"? Podobało mi mi określenie i ocena pokazu przez Miladę Ślizinską na łamach radiowej dwójki jako wystawy "banalnej". Co z niej pozostanie poza sztucznie podtrzymywaną przez układ sieciowy dyskusją? Zobaczymy, myślę, że niewiele, podobnie jak np. po Scenie 2000 z CSW. Cieszę się, że niektórzy w stolicy poznali malarstwo Magdy Moskwy, która wystawia od końca lat 90.

25.04 w Częstochowie zobaczymy co widać w fotografii cyfrowej; że nastąpił długi przewidywany zwrot w stronę kobiecości oraz nowe zjawiska artystyczne w coraz większym stopniu powstają na ASP w Krakowie oraz w śląskim ZPAF-ie. Dlaczego, nie na ASP w Łodzi czy AU w Poznaniu?

Więcej informacji o wynikach, które są na razie niejawne za kilka dni, w tym prezentacja prac nagrodzonych.

Czy warto być w setce? Negatywne aspekty komercjalizacji najnowszej fotografii w Polsce

$
0
0
Wczoraj na Facebooku odbyła się dyskusja zapoczątkowana moim wpisem na profilu Marty Wapiennik a potem kontynuowana na moim. jest ona interesująca z powodu różnej oceny inicjatywy pt. Debuts o 100 najlepszych debiutach w fotografii polskiej oraz możliwości promocji młodych fotografów. Projekt Doc.Photo.Magazine postaram się w przyszłości ocenić, bo nie można uczynić tego obecnie. Przestrzegam jednak młode osoby przed tego typy publikacjami, z których najczęściej niewiele bądź nic nie wynika - dla nich samych i fotografii, podobnie jak z mistrzostw Polski w fotografii, bo takie tez się odbywają, ale chyba nikt nie traktuje ich poważnie.


Keymo. Perwersja jest poezją ciała (Piotrków Trybunalski, ODA, ul. Sieradzka 8, wernisaż 09.05.14, godz. 19)

$
0
0

Cała wystawa składa się z 23 dyptyków, czyli 46 fotografii, kolorowych, ale kilka prac jest czarno-białych. Są w różnym formacie od 1 m x 1 m, do miniatur. Ekspozycja nie tworzy linearnej historii. Należny ją oglądać poprzez idee poszczególnych zestawień, jakim są dyptyki. 

O godz. 20 po wernisażu odbędzie się wykład autorski Keymo.


Zielone morze, Kraków, 2010

Czarownica, Kraków, 2011


Wyzwolenie czy uwięzienie?

Obserwując sztampę i nudęw fotografii mody dochodzę do wniosku, że ten nowy obszar fotografii „pomiędzy” szybko uległ banalizacji z powodu braku profesjonalizmu i zakłamania [...]. Dotyczy on przede wszystkim redaktorów odpowiedzialnych za publikowanie zdjęć, jak i schlebiającym gustom fotografów i coraz częściej fotografek. W tego typu fotografii najważniejsze nie jest ważne samo zdjęcie, nie mówiąc już o stylu czy świadomości fotografa, lecz fotografowana osoba i jej pozycja, która „otwiera wrota” do bycia czy pretendowania do miana świadomej antysztuki lub, co jest prawie niemożliwe w tym obszarze znaków, do bycia sztuką w znaczeniu np. klasycznej tzw. alternatywnej definicji Władysława Tatarkiewicza. 

Fotografie pożądania?
Wiele z fotografii Keymo reprezentuje tzw. męskie spojrzenie, które pozwala dominować nad fotografowanym obiektem, zniewalać a w efekcie wywoływać pożądanie. Inne prace wpisują się w feministyczny nurt, choć do niego nie przynależą. Tym razem opresja dotyczy mężczyzn. A fotograf/ka jest przede wszystkim wojerystką cieszącą się ze zdobyczy, jaką jest uchwycona wyjątkowa chwila, niezwykła pozycja, w której powstaje erotyczne napięcie, z jakim łączy się duża ilość powstającej teraz fotografii. 

Dyptyki i ich zamglone historie
Prace Keymo z pogranicza portretu i fotografii mody przedstawiają i diagnozują z różnych punktów widzenia figurę współczesnej kobiety, która jawi się jako fetysz służący m.in. zabawie. Kobieta jest wyzwolona z dawnych zobowiązań i uwikłań kulturowych lub, paradoksalnie, zniewolona, ale nie wiadomo dokładnie przez kogo. Z pewnością także przez fotografa ukazującego jej uwikłania społeczne i kulturowe, czasem osobiste historie, które ulegają zniekształceniu a nawet, jak przypuszczam, zatarciu. Kto jest stwórcą, a czasami nawet oprawcą perwersyjnych, niekiedy żałobnych w nastroju sytuacji? Pamiętajmy, że dla kilku teoretyków fotografia jest sztuką żałobną, ale w tych akurat fotografiach jest wyrażona raczej ironia wobec widma śmierci.
Fotografia Keymo jest bardzo sugestywna i przypomina mi perwersyjną ekspresję w stylu Egona Schielego – wielkiego artysty ciała, który musiał zaistnieć, aby powstała twórczość Hansa Bellmera. Jest to jednocześnie rodzaj narcystycznego fotografowania, w którym znajdziemy kilka wzajemnie uzupełniających się konwencji. Jest to trochę styl zbliżony do „lekkiego” („soft”) antyfeminizmu Helmuta Newtona. Kiedy indziej zbliża się do dokonań: Nobuyoshi Arakiego („znęcanie” się nad kobietą), ekshibicjonizmu Nan Goldin, amatorskości „prawdziwego” ujęcia Juergena Tellera. Jeszcze innym razem do surrealistki Claude Cahun, przełamującej dominujący schemat płci. Jest to także sugestywna fotografia portretowa o charakterze fetyszu, mocno erotyczna i niezwykle silnie przesiąknięta seksualnością. Niektórych widzów może odpychać wątek sadomasochistyczny i perwersyjny. Całość wydaje się być na razie mocno eklektyczna i manieryczna, ale żyjemy w takich czasach. Czyżby była to dekadencka wersja końca pewnej epoki?

Fragmenty z mojego tekstu do katalogu

Wielki, wybitny,......(o przedstawianiu artystów w Polsce), czyli komunały prasowe

$
0
0
Miejsce artysty, 2014, fot. K.Jurecki

Zacznijmy od fragmentu komunikatu prasowego dobrej polskiej galerii - BWA w Zielonej Górze. Już dawno zastanawiam się czytając przez lata komunikaty prasowe z CSW w Warszawie, ilu mamy wybitnych młodych twórców? Czy ktoś ich policzył? Pewnie dziesiątki, może setki. Najważniejsza jest reklama - wystawiać zawsze najważniejszych! Tych z ekstraklasy..., nigdy "niszowych".

Wczoraj otrzymałem komunikat prasowy:

"Zapraszamy w piątek 16 maja oo godzinie 19:00 na otwarcie wystawy:
Jakub Julian Ziółkowski - Imagorea.
Wystawa będzie czynna do 8.06.2014.


 Imagorea to wystawa jeszcze nie prezentowanych, powstałych w ciągu ostatnich 12 miesięcy, obrazów Jakuba Juliana Ziółkowskiego. Artysta kontynuuje w nich wątki podejmowane dotychczas, eksploruje historię sztuki awangardowej, ale też mroczne obszary podświadomości. Odwołuje się także do przestrzeni pracowni i procesu twórczego. Wystawa będzie zaprzeczeniem modernistycznego kanonu ekspozycyjnego. 

Ważnym elementem wystawy, jej integralną częścią, jest współpraca z Bartłomiejem Dobroczyńskim, psychologiem, analizującym relacje między duchowością a psychiką, autorem książek, m.in. "New Age". Autorem koncepcji architektury wystawy jest Andreas Angelidakis

Julian Jakub Ziółkowski (1980) jest jednym z najważniejszych polskich malarzy. Ukończył ASP w Krakowie w roku 2005. W jego twórczości widoczne są  przetworzone inspiracje sztuką m.in. Hieronima Boscha, Witkacego, Brunona Schulza, James Ensora, Pabla Picassa, Andrzeja Wróblewskiego, Pieta Mondriana, Joana Miro, Neo Raucha. Tworzy własne, tajemnicze światy, przepojone cierpieniem i ekstazą, zamieszkałe przez hybrydalne, często zdeformowane postaci, ludzkie i zwierzęce. Sztuka jest dla niego obszarem autonomicznym wobec rzeczywistości, rządzącym się własnymi prawami, znanymi tylko autorowi, zależnymi od jego wyobraźni.
 W roku 2013 jego obrazy prezentowane były w ramach wystawy głównej 55. Biennale Sztuki w Wenecji "Palazzo Enciclopedico". Prace artysty znajdują się w najważniejszych kolekcjach prywatnych i muzealnych na całym świecie. "

Co z tego wynika? 12 miesięcy pracy... i już powstała Imagorea. Artysta eksploruje sztukę awangardową, a dalej wymieniono: Boscha, Schulza... Czy to zasadne? Odwołuje się do "przestrzeni pracowni" i....."procesu twórczego". Chyba każdy artysta tworzy w pracowni lub w domu i każdy musi określić czy odnieść się do "procesu twórczego"...., przynajmniej w malarstwie. Sięga do awangardy i jednocześnie "wystawa będzie zaprzeczeniem modernistycznego kanonu ekspozycyjnego." - ślisko się robi w tej terminologicznej żonglerce.

I uwaga, proszę zapamiętać, artysta jest "jednym z najważniejszych polskich malarzy" (uwaga rocznik 1980). Tworzy... "własne, tajemnicze światy" - dla mnie jest to twórczość bardzo blisko kiczu, która z przesłaniem np. Boscha nie ma nic wspólnego, nie mówiąc o Witkacym i kilku innych przywołanych artystach. Ważne jest zaistnienie w dobrym kontekście, najlepiej przy Witkacym. Ale życzymy powodzenia. I na końcu częsty zwrot: "Prace artysty znajdują się w najważniejszych kolekcjach prywatnych i muzealnych na całym świecie. " Tylko jakich i gdzie? Te państwowe światowe muzea warto wymienić....

Takie komunały, nazywane komunikatami, publikuje większość ważnych instytucji w Polsce. Na czym polega kariera polskiego nowego surrealizmu? Czy nowi surrealiści są anarchistami atakującymi skorumpowany system polityczny i analogiczny w instytucjach kultury? Czy też spijają śmietankę w galeriach BWA?


Jakub Julian Ziółkowski, bez tytułu (Refleksje), 46x55, olej na płótnie, 2013
Viewing all 238 articles
Browse latest View live