Quantcast
Channel: Jureckifoto
Viewing all 238 articles
Browse latest View live

Witold Krymarys. Fotografia poruszona (ŁTF, wernisaż 12.04.16 godzina 18.30)

$
0
0
Witold Krymarys, Sławomir Grzanek, K. Jurecki

Publiczność

Tak, wernisaż odbył się dawno. Przybyło liczne grono znajomych i pasjonatów fotografii. Z pewnością jest to jedna z najważniejszych wystaw, jaka odbyła się w tej galerii w ostatnich latach. Mało tego, jest to ważna wystawa w sensie historycznym, o czym mówiłem na wernisażu.  W 1986 roku artysta sformował lakoniczny program, w którym czytamy: "Fotoemocje
- to materialny świat z pogranicza rozumienia,
- to forma najbardziej adekwatna do ludzkich emocji,
- to kwintesencja czasoprzestrzeni na płaszczyźnie,
- to świadectwo dynamizmu i zmienności materii,
- to metafizyczne przeczucie piątego wymiaru,
- to powiew tajemniczej krainy wizualnej,
- to "synteza" czasu, równie ważna w fotografii jak "cięcie przez czas”.


Ważne są konsekwencje fotograficzne, jakie artysta rozwinął z tej deklaracji. Potrafi od 70. pokazać nie tylko inne oblicze Łodzi i innych miast z nieznanej bądź "trudnej" perspektywy. Potrafi tworzyć w konwencji pastiszu, nawiązując do butów van Gogha. Potrafi stosować różne zabiegi formalne, w tym twórczo nawiązywać do fotomedializmu. Zresztą, kto nie wierzy niech sięgnie do bardzo ładnie wydanego przy tej okazji albumu pt. Witold Krymarys. Fotografia poruszona 1974-2016. Opisałem w nim całą historię w tekście pt. Koncepcja zdjęć poruszonych według Witolda Krymarysa. Jest to wstęp o przesłaniu historycznym, m.in. w kontekście Kultury Zrzuty i grupy Łódź Kaliska. 

Oczywiście otwartą kwestią pozostaje pytanie, które zdjęcia są najważniejsze? Czy te z lat 80. - czarno-białe, czy też wykonywane obecnie w kolorze, który dosłownie wyzwolił nowe oblicze w fotografii poruszonej. 


Stefan N., 1983

[bez tytułu], 1986

Niezidentyfikowana osoba, 1989

Łódź, 2009

Amsterdam, 2015

Berlin, 2015

Gruzja, 2015

Łódź, 2015

Michał Frydrych. Villa Straylight, CSW Warszawa (29.01-06.03.2016)

$
0
0
Wystawa zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Nie tylko liczył ogrom pracy, która nie poszła na marne, a wprost przeciwnie stworzyła ona dziwny i po części fantastyczny  świat - realny i nierealny zarazem. Prezentowana poniżej praca jest nie tylko rzeźbą/tekstem, ale zawiera w sobie trudny do interpretacji problem ideowy. Ta praca, piszę to zupełnie poważnie, powinna znaleźć się w zbiorach CRP w Orońsku. Kinetyzm, letryzm, efekty malarskie. Utopia i realność łączą się w ukazaniu i określaniu tego, czym jest nie tylko sztuka, ale może i cały wszechświat. Genialna praca, tak to się zdarza, ale coraz rzadziej.

Więcej o całej ekspozycji napisałem w tekście pt. Totalna utopia albo realność sztuki, czyli Villa Straylight w magazynie "O.pl" 


Michał Frydrych, Turn on, tune in, drop out , 2016, fot. Ernest Wińczyk

Michał Frydrych, Turn on, tune in, drop out , 2016, fot. Ernest Wińczyk

Test z maszyny:„Twoje pole widzenia jest sferyczne obserwuje wszystko naraz
W jego środku płonie origami z płynnego neonu chłodnoróżowe światło oświetla wirujący stos potrzaskanych antycznych posągów
masz napisy nabazgrane w głowie i one gasną i zapalają się (od siebie) na przemian
Słowa lepią się jak miód, jesteś ze wszystkim bezpośrednio, bezpiecznie, szczerze
wdech-wydech-moment paniki-wdech-wydech-opadasz w głąb złotej aksamitnej przestrzeni”

XIX International Contest of Digital Photocreation. Cyberfoto 2016 (29.04-02.06.16, RCK Częstochowa) / XIX Międzynarodowy Konkurs Cyfrowej Fotokreacji

$
0
0
Wernisaż. Małgorzata Majer - dyrektor RCK, K. Jurecki, S. Jodłowski (od lewej). fot. Beata Kępska

Wernisaż, fot. Sławomir Jodłowski

Judyta Bernaś i Anna66 Andrzejewska, fot. S. Jodłowski














Zaproszenie

Wykład K. Jureckiego Analogowy czy cyfrowy? Świat Zdzisława Beksińskiego w fotografii, malarstwie i grafice

Spóźnione prace Marcela Zamenhoffa (na konkurs Cyberfoto) oraz "powrót" Zofii Rydet

$
0
0
Po obradach jury na konkursie Cyberfoto nadeszły pocztą trzy prace Marcela - artysty łódzkiego, na czasowej emigracji,  zamieszkującego nieopodal Śnieżki, czego mu autentycznie zazdroszczę. Prace nie mogą więc konkurować czy pretendować do nagród, ale ostatecznie znalazły się na wystawie. Są interesujące, wpisujące się w modny klimat post-apokalipsy (np. w wydaniu Zbigniewa Libery), czyli traktowanym z lekkim przymuszeniem oka i z  uśmiechem na twarzy. Jak umierać to nie na kolanach, ale np. paląc cygaro i pijąc dobre piwo. Ale żart na bok. Pierwsza z cyfrowych prac Marcela przemawia do mnie najbardziej, druga też jest frapująca, chyba najmniej trzecia - za bardzo i tylko industrialna. 

Za rok odbędzie się XX-sty konkurs Cyberfoto. Może tym razem Marcelo się nie spóźni?

Marcelo czeka na swoje odkrycie, czyli pokazanie całościowej działalności w zakresie filmu, wideo, fotografii i oczywiście muzyki. Jego cząstkowe pokazy miały miejsce m.in. W Galerii Manhattan i Galerii Re:medium w Łodzi oraz na WRO we Wrocławiu. Niedawno, wraz z zespołem muzycznym 11.05.16, koncertował w CSW w Warszawie. Następnego dnia mignął mi nieopodal MSN w Warszawie.


Marcelo, Panorama postnowoczesna. Miasto w ruinie [numer 2]

Marcelo, Panorama postnowoczesna. Miasto utopijne

Marcelo, Panorama postnowoczesna. Miasto w budowie


Według mojej koncepcji na fotografię polską oddziaływają obecnie najsilniej cztery modele i koncepcje fotografii stworzone przez: Jerzego Lewczyńskiego, Zdzisława Beksińskiego, Zofię Rydet i Natalię LL oraz model piąty reprezentowany przez tradycję  tzw. fotografii elementarnej, a właściwie   takie postaci, jak: Andrzej Lech, Bogdan Konopka, Wojciech Zawadzki i Ewa Andrzejewska. Oczywiście inspirują i wpływają także fotografowie amerykańscy i europejscy, np. z Instytutu Twórczej Fotografii w Opavie. Ale to trochę inna historia.

Ekspozycja poświęcona pamięci i twórczości Zofii Rydet i będzie pokazana od 01.07.16 w Toruniu. Towarzyszyć jej będzie polsko-angielski katalog.


P.s. pojawił się nr 2, tak to czasem bywa. Jeśli ktoś dokładnie ogląda foty, będzie wiedział gdzie chodzą "koty". 

Russia Today and Photographs of Simon Crofts. (Outside in: How foreign photographers see the post-Soviet world). How see it "The Guardian" (2014)

$
0
0
How see and understand so huge country like Russia? Anastasiia Fedorova for The Calvert Journal, part of the New East network choose very interesting material some years ago. Please look at these photographs in the text  Outside in: how foreign photographers see the post-Soviet world

One of the photographers chosen by Fedorova is Polish famous artist Rafał Milach. I agree. His photo-book and exhibition  7 Rooms probably is the most important project made by him. I remember his the big  exhibition in Zachęta in Warsaw and small book with international success. I am proud that I can see too some photographs taken by my friend Simon Crofts from Edinburgh. 

About a new book of Simon Crofts tilted Expectations please look at Kehrer's website. But its about some themes like "Fortune", "Utopia", "Fear" and "Memory" in Ukraine not Russia. It's important. His individual exhibition The Horizon is calling... held in Kunsthall in Rotterdam in 2014. Inner world of intimate emotions. Poetry of silence like in marvelous  films of Andreij Tarkovskij. And passed history which is spoken something. But what? It's depends. For whom? Photographs taken by Simon belongs to reality but with romantic attitude.   

http://www.artbooksheidelberg.de/data/pdf/presskit%20crofts.pdf



All photographs of Simon Crofts
10 Aleksey, Dnieper tributary

09 Larissa, Kherson
Koktebel, Crimea

 Larissa
4 Medzhibizh, former jewish shtetl


Balaklava, Crimea

Kiev

08 Koblevo

P.s. In my private opinion the most impressive story about contemporary Russia was taken by British  Simon Roberts between 2004 and 2005 "travelled across Russia, photographing more than 200 places" how we read in "The Guardian". I like very much discoveries of Russia in photographs of Carl de Keyzer  about secret and normal life in prison and taken by Eric Lusito an Italian living from many years in France about old military basis in old soviet world, f.e. in Mongolia and Poland.  On my blog I wrote about Lusto's project after our meeting in Bratislava where I visited Keyser's very interesting exhibition too.    

Cykl wystaw Villa Strayligt. Trylogia wystawowa z udziałem: Michała Frydrycha, Piotra Grabowskiego, Kuby Bąkowskiego, (CSW Warszawa, 29.01-22.05.2016). Czyli gdzie jest krytyka?

$
0
0
Opisałem i starałem się ocenić dwie z trzech ekspozycji kuratorowanych przez Stacha Szabłowskiego w CSW w Warszawie. Było to dla mnie wydarzenie artystyczne w przeciwieństwie do mocno rozczarowującej dużej (zwłaszcza w formacie wyświetlanych wideo) ekspozycji: Angeliki Markul i kameralnej Magdaleny Franczuk, które trwały w czasie, kiedy miała miejsce ekspozycja Kuby Bąkowskiego, o której można przeczytać na O.pl. w tekście Powrót do idei muzeum historii naturalnej? Twórczość Bąkowskiego można interpretować jako duchową podróż śladem gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy. Fotografie, jakie pokazano na wystawie z pewnością należą do najważniejszych w fotografii polskiej z początku XXI wieku.

Istotne jest dla mnie, że był to konsekwentny cykl trzech wystaw mających nie tylko wspólne cele, estetkę wystawienniczą, ale szereg indywidualnych ważnych zagadnień, nie tylko zakresu malarstwa, instalacji, fotografii, ale o charakterze filozoficznym, dotyczącym ontologii obrazu i obrazowania. W periodykach zajmujących się sztuką aktualną, jak "Szum" czy "Arteon" nie znalazłem żadnych relacji czy recenzji. Podobnie w gazetach codziennych, gdzie publikuje się ukryte reklamy, jako teksty o ekspozycji. Powstaje pytanie, czy jest jeszcze krytyka i czym się ona zajmuje? Przed wszystkim zajmuje się ją "wojna w kulturze" , w której chyba będą tylko przegrani? 

Kiedy trwa wojna kulturowa przepada sztuka, bo liczy się tylko polityka, czyli zdobycie dla "swoich" kolejnych stanowisk, z lewej  (np. Łódź, Częstochowa), z prawej (np. Toruń) czy z centrum. W tej materii praktycznie nic się nie zmieniło od 1989, poza momentem, kiedy w Warszawie takie instytucje, jak Zachęta czy CSW objęła nowa solidarnościowa władza. POtem powstał nowy układ polityczno-towarzysko-kulturalny, który trwa do dziś. W jakiś absurdalny sposób we Wrocławiu pozbyto się Doroty Monkiewicz, jednej z najlepszych specjalistek od sztuki najnowszej. Ciągle pamiętam w jaki sposób zniszczono we Wrocławiu Zbiga Rybczyńskiego. Ale niewiele osób go broniło, w przeciwieństwie do sytuacji Monkiewicz... Okazuje się, że władza może uczynić wszystko, co pragnie.


Przed oprowadzeniem na wystawie Kuby Bąkowskiego w CSW, 12.05.2016, godz. 18.10. W głębi m.in.: w niebieskiej bluzie K. Bąkowski, z jego lewej Stach Szabłowski, fot. K. Jurecki

Na pierwszym planie rzeźba Nie płacę za swoje przyjemności, (2016) [stal, programowanie, mikrokontroler, siłowniki, programowa transkrypcja kodu Morse'a na kinetykę pracy, wyświetlacz TFT]

Nie płacę za swoje przyjemności to pełna przewrotności znaczeniowej  kinetyczna rzeźba o znaczeniu organicznym świetnie korespondowała z wyświetlanym w głębi filmem na temat prób z bronią nuklearną, choć wszystko może być też subtelnym żartem. Granice "prawdy" są tu płynne.


Ta fotografia mówi wiele o artyście, człowieku, przyrodzie i ich wzajemnych relacjach. Jesteśmy częścią przyrody i jednocześnie wszechświata. Można to poczuć i temu służy w tym przypadku fotografia.

Finisaż wystawy Lucjana Demidowskiego w Lublinie (Centrum Kultury, ul. Peowiaków 12), 28.05.2016 godz. 18.30

$
0
0
Wystawa nosiła tytuł Lucjan Demidowski. Pół wieku z fotografią. Wystawa jubileuszowa Lucjana Demidowskiego. W Lublinie ceni się artystów i ich dorobek twórczy, a nie jest to częste w świadomości decydentów kultury w Polsce. Fotografia ceniona jest USA, Francji, Niemczech, a także w mniejszych krajach na Czechach czy na Litwie. W Polsce docenia się przede wszystkim literatów, filmowców, malarzy natomiast z fotografami jest różnie. Ich dorobek nie istnieje w świadomości społecznej, poza kilkoma nazwiskami, jak: Bułhak, Hartwig a obecnie jeszcze Rydet czy Jerzy Lewczyński, dodajmy twórca ideowo bliski Demidowskiemu. 

Na finisażu mówiłem, że Lucjan należy do trójki najważniejszych fotografów lubelskich, do których zaliczyłem oprócz niego jeszcze Edwarda Hartwiga i Mikołaja Smoczyńskiego. Twórczości Demidowskiego poświęciłem kilka tekstów, m.in. na łamach polsko-angielskiego "Exitu" pt. Tylko lustra...? i pokazałem jego prace na wystawie w Wozowni Pracownia. Lucjan Demidowski i Marcin Sudziński. Twórczość fotograficzna z kręgu iluzjonizmu, (Galeria Sztuki Wozownia, Toruń, 08.08-31.08.2014), wraz z fotografią Marcina Sudzińskiego, autora ciekawego tekstu pt. Nie tkwi w lustrze, co się w lustrze mieści - krótko o fotografii, iluzji i zabawie, opublikowanego przy okazji wystawy jubileuszowej w Lublinie. Na dużej ekspozycji w Lublinie  pokazano m.in. pierwsze próby artystyczne z końca lat 50. i już „dojrzałe” z połowy lat 60. Zaprezentowano  także bardzo ciekawy film eksperymentalny w stylu z lat 70. XX wieku, oczywiście z użyciem lustra.

Z perspektywy czasu powiem, że jego twórczość rozwija się w kierunku wyznaczonym przez Warsztat Formy Filmowej a najbliższa jest sztuce Zygmunta Rytki z lat 80./90. Jest bardzo ważnaw kontekście fotografii postkonceptualnej, w której wyrafinowanie estetyczne połączone zostało z przesłaniem ontologicznym na temat istoty obrazu.

Duży i wartościowy materiał o artyście, m.in. wywiad z Jolantą Męderowicz zamieszczono na łamach "Fototapety", najstarszego polskiego internetowego magazynu o fotografii, dodajemy fotografii o artystycznym rodowodzie. 

Nie znam w całej obecnej fotografii światowej tak konsekwentnej postawy, jaką reprezentuje Lucjan w zakresie pokazania iluzjonizmu świata. A to być może jest przesłana ku temu, że jego fotografia będzie "cenniejsza, niż złoto". Artyście należy się wielka wystawa monograficzna, np. w instytucji typu Zachęta w Warszawie czy.... Martin Gropius Bau w Berlinie wraz z historycznym opracowaniem, gdyż na nią zasługuje.




Czarne lustro z cyklu Obrazy iluzoryczne, 2010


W grudniu 1959 trzynastoletnii wówczas Lucjan Demidowski wykonał samodzielnie tę fotogreafię. I jest w niej to "coś", co można nazwać "iskrą bożą"...

[Islandia] z cyklu Obrazy iluzoryczne, 2015


xxx, 1967

Miniatura, 1967

Zima, 1967/1968

[bez tytyłu, 1967. Fotografia wykorzystująca wielokrotne naświetlnie, co nalezałó wowczas do modernistycznego (nowoczesnego) środka tworzenia obrazu, stosowanego m.in. przez Antoniego Mikołajczyka z grupy Zero 61


Związana, 1971, fot. czarno-biała, barwiona, 113 x 64,5 cm. kolekcja Galeria Labirynt w Lublinie (dawniej BWA). Niepokazna na wystawie jubileuszowej. Zdjęcie w stylu nawiązjuącym do twórczości Zdzisława Beksińskiego, ale także bardzo intresujące.

Finisaż






wszystkie zdjęcia z finisażu Michał Patroń


Fotograf w drodze... (o wybitnej wystawie Tadeusza Prociaka w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze, 16.03-17.04.16)

$
0
0
Brzmienie ciszy, Chile, 2008. Ta fotografia, jak najbardziej trafnie kończyła ekspozycję w Jeleniej Górze. Cień autora widoczny jest na murze cmentarnym, tle wielka góra, archetypiczny motyw podróży w czasie i w przestrzeni. 


Otwarcie wystawy. Pośrodku: Tadeusz Prociak i dyrektor muzeum Gabriela Zawiła (materiały prasowe Muzeum Karkonowskiego)


Koniec finisażu 03.04.16. Od lewej: Tadeusz Prociak, Jacek Jaśko i K. Jurecki, fot. Barbara Wyleżoł


Mój wykład na finisażu, fot. Barbara Wyleżoł

Prawie każdy jest fotografem, prawie każdy jest w drodze. Taką fotografię uprawiał zarówno Tadeusz Cyprian, dokumentując podróż po Dalmacji w okresie międzywojennym, taką fotografię tworzył po II wojnie Jan Bułhak fotografując tzw. Ziemie Odzyskane.Taką fotografię uprawiał wiele lat Andrzej Strumiłło, który zbliża się do kresu swej drogi. I wielu innych fotografował w podróży. Ale jak z fotografii i podroży zrobić problem?

Fotografami w drodze od wielu są zwłaszcza: Andrzej J. Lech i jego Dziennik podróżny oraz Bogdan Konopka; nie tylko z wystawy Rekonesans. W naszych czasach nośne w latach 40. i 50. XX wieku hasło "fotografii w drodze" zostało, jak wiele innych, zdewaluowane. Pokazanie podróży tramwajem z Łodzi do Ozorkowa jest oczywiście podróżą, ale z wystawy jaką oglądałem w ŁDK w Łodzi nie wynikało nic, poza przeniesieniem autentycznego przystanku do galerii. A zdjęcia pokazane jako uzupełniające zasadniczą wystawę na przystanku były ciekawsze, od głównej części wystawy, zrobionej nonszalancko i przede wszystkim bez jakiekolwiek pomysłu.

Poważnym "fotografem drogi", który pokazał 140 zdjęć w kilku cyklach, z metafizycznym pomysłem dotyczącym niesionych na górę "kapsuł czasu", jest z pewnością Tadeusz Prociak. Jego wystawa pokazana w Jeleniej Górze zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Śmiem twierdzić, co mówiłem publicznie w Muzeum Karkonoskim, na finisażu 03.04.16, że prawdopodobnie będzie to najważniejsza wystawa w Polsce w roku 2016. Oczywiście jedna z najważniejszych, bo nie wiemy, co się jeszcze zdarzy.... Tu liczył się rozmach zamierzenia i uchwycenia wielu zjawisk, które kończyły się widokami z cmentarza. Przy okazji ekspozycji wydano spory album, który też wart wnikliwej recenzji. Zamieściłem w nim duże opracowanie historyczno-krytyczne o Prociaku, który na arenie ogólnopolskiej pojawił się już ok. 1990 roku.


 Cień wielkiej góry, Cotopaxi Ekwador, 2006 

 Alienacje, Boliwia 2011

 Chata za wsią, Syria 2008 

 Krajobraz z przedplanem, Izrael 2008 

Opis techniczny ekspozycji:

1/ CIEŃ WIELKIEJ GÓRY – 8 dyptyków:
- praca I w dyptyku: fotografia cienia góry (m.in. Kilimanjaro, Aconcagua, Ararat) realizowana z jej kopuły szczytowej - praca w passe-partout i ramach o formacie 240x300 mm;
- praca II w dyptyku: kamień zabrany ze szczytu wklejony w nienaświetlony papier fotograficzny i „budujący” swój własny cień (proces otwarty) - praca w passe-partout i ramach o formacie 240x300 mm.

2/ ALIENACJE – 16 fotografii w passe-partout i ramach o formacie 320x420 mm.

3/ KRAJOBRAZ Z PRZEDPLNEM – 10 fotografii w passe-partout i ramach o formacie 320x420 mm.

4/ CHATA ZA WSIĄ – 16 fotografii w formacie 300x400 mm w passe-partout o formacie 400x500 mm.

5/ IDĄC... – 11 fotografii w formacie 200x300 mm w passe-partout o formacie 300x400 mm.

6/ TEATR JEDNEGO AKTORA – 16 fotografii w formacie 200x300 mm w passe-partout o formacie 300x400 mm plus 6 fotografii obraz „na spad” o formacie 420x594 mm.

7/ COCA-COLA – 20 fotografii w passe-partout i ramach o formacie 240x300 mm, 2 fotografie 700x1000 mm oraz baner o nieokreślonej jeszcze wielkości.

8/ POEZJA MURÓW – 11 fotografii obraz „na spad” o formacie 420x594 mm.

9/ NIEPAMIĘCI – 16 fotografii: obraz „na spad” o formacie 420x594 mm plus 3 banery w układzie pionowym  1300x4000 mm.

10/ BRZMIENIE CISZY – 14 fotografii w formacie 125x175 mm w passe-partout o formacie 215x265 mm.


 Teatr Jednego Aktora, Brazylia,2009 

Teatr Jednego Aktora, Liban, 2008

 Brzmienie ciszy, Republika Czeska, 2007 

P.S. Tadek Prociak pytał mnie o Fotofestiwal w Łodzi. Tak mu krótko napisałem w mailu z 27.06:Widziałem kilka wystaw na Fotofestiwalu. W ŁDK poza "Granicami miasta" są słabe lub jeszcze gorzej. W sumie są tu 4 wystawy. Widziałem reprodukcje (czego nie zaznaczono) Chima bez dat i bez podpisów. Tj. żadnego podpisu nie było pod zdjęciami.... Widziałem techniki alternatywne, bardzo przypadkowy wybór.Widziałem wystawę, gdzie na ul. Piotrkowskiej chodziło się po zdjęciach. Inne były w formie kubików. Wszystko w metalowych konstrukcjach, które sporo kosztowały i "zabijały" ciekawe nieraz prace. I był to dokument o Łodzi, także o wielkości KOD-u Trzeba dodać "żelazny". Wdziałem wystawę członków ŁTF, której nie powinno być. I w końcu. Jest jedna wystawa na poziomie światowym - R. Rauschenberga. Dodam także bardzo dobrą wystawę Grzerza Przyborka w Szklarni i dużo słabszą o piętro wyżej. Tu w Łodzi (i w Krakowie także) nie chodzi o fotografię, chodzi o dotacje z miasta i MKiDN.... Oczywiście Fotofestiwal ma się b. dobrze". Oczywiście to nie jest recenzja tylko luźne uwagi.


 Coca-cola, Etiopia, 2007 

 Poezja Murów, Autonomia Palestyńska,  2007

 Niepamięci, RPA, 2011

Zdzisław Pacholski, wystawa "Rekwizyty Atrybuty", 2016

$
0
0
KŁOPOTLIWY KRAJOBRAZ, 1979

Trwanie, 1982

Ekspozycja pokazana w  Bałtyckiej Galerii Sztuki, CK 105 (17.07 do 07.08. 2016) pokazuje 26 prac z końca XX wieku. W komunikacie prasowym do ekspozycji czytamy: " Część z nich została pokazana na I Ogólnopolskim Biennale Fotografii Socjologicznej w Bielsku-Białej w 1980. Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce pierwsza próba pokazania „Rekwizytów” miała miejsce w Teatrze Propozycji Dialog w Koszalinie w 1983. Jednak wystawa została ocenzurowana i zamknięta. Cykl przez całą dekadę lat 80. I 90. był pokazywany zarówno w drugim obiegu kultury w Polsce, jak również za granicą. W połowie drugiej dekady XXI wieku nastąpił renesans lub też „ponowne odkrycie” prac z tej serii naznaczone pokazem w Muzeum Sztuki w Lublanie (w ramach międzynarodowego biennale fotografii), Muzeum Narodowym w Szczecinie a w roku 2016 w Galerii Miejsce Sztuki w Świnoujściu. [...] Seria prac „Rekwizyty-Atrybuty” jest świadectwem dekady lat 80. i choć jest to propozycja osobna (może najbliższa postawie grupy Łódź Kaliska) w pewnym stopniu wpisuje się w sztukę neoawangardy polskiej tworzonej m.in. przez Pawła i Przemysława Kwieka, Zofię Kulik, Teresę Murak, Ewę i Andrzeja Partuma, Andrzeja Lachowicza jak również w nurt polskiej fotografii socjologicznej oraz fotografii reporterskiej. W samym Koszalinie Pacholski miał przyjaciół artystów z kręgu neoawangardy - Andrzeja Ciesielskiego i Stanisława Wolskiego. Nurt neoawangardy, któremu bliska była fotografia i film, charakteryzowała także silna postawa niezależna, dla której wzorem była łódzka Kultura Zrzuty.

Magma, 1986

Homo Memor, 1986

Są to prace  bardzo ważne, wiele mówiące o absurdalności życia i swoistej sytuacji "bez wyjścia", w której owo wyjście każdy musiał jednak odnaleźć. Wyjątkowość tych realizacji polega na tym, że bardzo świadomie odwołują się do kilku metod fotografii: reportażowej, tzw. socjologicznej, ale także psychologicznego portretu, w typie Krzysztofa Gierałtowskiego oraz polskiego plakatu tego czasu. Plakat polityczny istniał w latach 80., nie tylko dzięki Romanowi Cieślewiczowi, który mieszkał w Paryżu, ale dzięki twórcom polskim. Przypomnę tylko świetny plakat Rafała Olbińskiego do filmu Andrzeja Wajdy Człowiek z żelaza (1981), aby przybliżyć problem. 

Czyli prace Pacholskiego są bardzo istotne, ponieważ w twórczy łączyły w sobie postulaty nie tylko fotografii, ale plakatu, czy też w szerszym kontekście teatru i filmu. Ale fotografia była tutaj zasadniczym medium, umożliwiając syntezę i wiarygodność przekazu, który mógł być karykaturalny lub groteskowy. 

Fotografie te można sytuować  szerokim nurcie Kultury Zrzuty, ale nie łączyłbym ich bezpośrednio tylko z Łodzią Kaliską, ponieważ są one bardziej  plakatowe i nieraz z przesłaniem dokumentalnym (Kłopotliwy krajobraz), co występowało np. w twórczości Grzegorza Zygiera. Jedna z jego prac wystawianych na Znaku krzyża (1983) przedstawiała np. kapliczkę z krzyżem na tle kombinatu w Nowej Hucie.

Pamiętam ciekawe performensy fotograficzne Zdzicha Pacholskiego przeprowadzane w Łodzi w 1986 roku na sympozjum Światło ciszy. Potem udział w tak ważnych wystawach, jak Postawy (Galeria Wschodnia w Łodzi, 1986) oraz Polska fotografia intermedialna lat 80-ych (BWA Poznań, 1988). Czas, aby trafiły one do kolekcji publicznych i prywatnych.

Keep Together, 1982

Keep Together, 1982

King Size, 1984 

Nasłuch wnętrza, 1985

Partytura, 1983

Scena i audytorium, 1979

Zadawanie bólu bierze się z obsesyjnej wiary  w możliwość zmiany czegokolwiek, 1985

Krzysztof Jurecki, Martwa natura z rogami(?), 2016

$
0
0
Małe a cieszy. Tak można spojrzeć na rzeczywistość w skali makro. Czy widać w niej tylko fragment /detal świata, a może także jego przeszłość, czy również przyszłość? W jakim celu malarze holenderscy malowali swoje  martwe natury, czy tylko ku uciesze oka i duszy? Co pragnęli przekazać współczesnym....? Oczywiście wiele wiemy na ten temat. Była to sztuka metafizyczna, ale mocno zakorzeniona w realnym życiu, 

Martwa natura jako temat klasyczny, choć modernizowany, posiada w dalszym ciągu ogromny potencjał artystyczny. Dla mnie istotną rolę odgrywa światło i jego odbicia. Światło jest kluczem do przezwyciężeni ciemności, jest nadzieją na życie i nieśmiertelność.

K. Jurecki, Martwa natura z rogami(?), 2016

Jak powstało to zdjęcie? W dużej pestce przeznaczonej do sadzenia, która długo stała na parapecie okiennym, dostrzegłem zupełnie inną rzeczywistość i realność. Wówczas sięgam po aparat fotograficzny. Oczywiście praca jest nieznacznie "przerobiona" w programie graficznym, tak aby uwypuklić formę słoika i pestki oraz spróbować połączyć ją z niematerialnym (dla mnie) światłem. Zaskakującym elementem są tu ironiczne dla mnie "rogi". Takie zdjęcia wykonuję przede wszystkim dla siebie. Bez pretensji do bycia "artystą", bez pretensji do tworzenia "sztuki". Ale nie jest  to dominujące "pstrykanie" według proletariackiej zasady "każdy jest fotografem". Fotografia wymaga bowiem namysłu, dlatego nie każdy jest fotografem, co najwyżej fotografującym.

p.s. Wczoraj albo dziś licznik na moim blogu pokazał 300 000 tysięcy wejść. To skromny jubileusz, zważywszy, że piszę niedużo 2- 3 posty miesięcznie. Jak mawiał Zyga Rytka "jedziemy dalej".

Marek Lalko. Dekonstrukcja Archiwum (zestaw 1). Przyjęcie 12 zdjęć do kolekcji Krzysztofa Jureckiego (lipiec 2016)

$
0
0
W ubiegłym roku od Marka Lalko otrzymałem w przesyłce pocztowej sto kilkadziesiąt fotografii. Artysta z Zielonej Góry, gdzie nie byłem od 1996 roku, obdarzył mnie i kilka innych osób dużym zaufaniem. W ten sposób rozpoczął akcję Dekonstrukcja archiwum. Do swojej kolekcji wybrałem, te zamieszczone poniżej, w ilości jedenastu. Nie są to fotografie "przełomowe", ale ciekawe, gdyż pokazują, jak lokalnie można realizować twórczość portretową, która już jest ważna dla lokalnej historii oraz wykonywać bardziej uniwersalne pejzaże oraz swoiste scenki rodzajowe.

Podział archiwum. (Ja otrzymałem zestaw siódmy)

Zaczęło się od maila M. Lalko z 14.07.2015:

"Dzień dobry,
Chciałem panu przesłać paczkę,
czy mogę prosić o podanie jakiegoś adresu korespondencyjnego (może być instytucja )
z Pozdrowieniami"

Odpowiedziałem:  " [....] p.s. zajmuję się teraz bardziej malarstwem. [....] Co ja mam robić z tymi fotografiami, które mi pan przysłał? I co po? Jaka jest intencja? [....] Czyli wziąłem udział w akcji "Dekonstrukcja..." Prac, które mam są różne. Najlepiej "widzę" portrety."





10.04.16 M. Lalko napisał mi: "Dekonstrukcja archiwum to akcja przekazywania fotografii, dawania im nowego kontaktu i kolejnej reprodukcji dokonującej się w oczach odbiorcy, takie małe prywatne wystawy (może to tylko efekt działania mojej wyobraźni) nie liczę na nic.

Pierwszy set to 11 zestawów. Poleciały w Polskę i nie mam pojęcia jaki jest ich dalszy los,
na pewno dotarły do 4 osób w tym do Pana."
Piękny gest, cenię takie. Fotograf na nic nie liczy nic nie chce!!!! To rzadkość w dzisiesjzych czasach.

Portrety z duszą 

Leszek Krotulski, 2012

Postać pewna siebie, może z niepokojem i zaciekawieniem patrząca w przyszłość. Profesjonalnie wymodelowana przez światło głowa, może trochę niewłaściwie "ułożone" palce lewej dłoni, może?

Szmaja, 2012

Płaskie i ciemne tło stworzyło monumentalną, rzeźbiarską pracę. Ta twarz to prawie głowa cesarza Konstantyna, oczywiście dla znających sztukę rzymską.

Ania, 2012

Ale czasami można fotografować urodę i naturalne piękno. Do tej fotografii bardzo dobrze "zakomponowano" ręce, jak ustanowiono portretowaną.

Jacek Jaśko, 2012 

Portret trochę w stylu Cameron, wiele sugeruje czy wręcz opowiada o fotografowanym. Zwraca uwagę melancholijny wyraz twarzy i zaakcentowanie profesji portretowanego.

Paweł Janczaruk, 2012

Portret bardzo ekspresyjny, jak u młodego Witkacego. Wiele mówi o portretowanym i jego charakterze? Bardzo ciekawie układa się tu światło w górnej części kompozycji

P.S. Do kolekcji przyjąłem także wielce mówiący  portret Wojtka Kozłowskiego - "wielkiego" dyrektora małego BWA w Z.G., który w 2016 roku nie odpowiadał mi na maile, co jest cechą "wielkich" dyrektorów zwłaszcza.

Wojtek Kozłowski, maj 2012

Intymne pejzaże 

Co myśli o fotografii Marek Lalko? Kto jest dla niego istotny w historii i współczesności fotografii? Tak mi odpowiedział w mailu (26.07.16): 

"W nawiązaniu do pytania kto jest istotny - z jednej strony A. Sander…
Z drugiej Aget, potem Egelston, Frank, Moriyama, Teller by dalej lądować w ramionach Birgusa, od którego na herbatkę do Wojciecha Zawadzkiego pogadać o Konopce. Skończyć dzień z Egelstonem przy lampce wina rozmawiając o nowych pracach Petera Frasera, a rano ruszyć z HCB w poszukiwaniu ulotnego.
Rzadko wymyślam fotografię, przeszukuję codzienność i odkrywam,  zawsze jest coś nowego… 
Fascynująca codzienność i ulotność chwili.
Obecność człowieka i to, co po sobie zostawiamy, przypadki nieświadome swojej wartości wizualnej. Istotnym dla mnie elementem jest praca w ciemni i ponowne odkrycia życia toczącego się w negatywach, bezprecedensowych świadkach chwili." 
W tych niebanalnych pracach dostrzegam różne wpływy. Można chyba mówić o eklektycznym stylu M. Lalko. Trochę Andrzeja Lecha, trochę Bogdana Konopki, trochę innych poetyk. Ale zasadniczą cechą jest dla mnie ukryty, np. w chmurach, linii, napisach, niepokój. Nostalgia i radość z przeżytej chwili korespondują ze zdziwieniem napotkanym domem, rzeźbą w muzeum, ludźmi, którzy są małymi figurynkami w tyglu życia. To także fotografie o samotności w mieście, jak jak i na łonie natury. 

Londyn przedmieścia, maj 2010

Kopenhaga, 2010

Kopenhaga, 2010

Londyn Tate, maj 2010
Kopenhaga, 2010

Kopenhaga, 2010


P.s. Dziękuję M. Lalko za zaufanie i wspaniały dar, który trafił do mojej kolekcji. co stanie się z innymi zdjęciami, jakie mam od M. Lalko? Będę je oddawał w "dobre" ręce. Kilka fotografii otrzymał niedawno Tomek Sobieraj. Ale wcześniej może kogoś namówię na pokazanie tego znikającego archiwum?

Ryszard Czernow. Martwe z natury, galeria FF w Łodzi, (09.09-24.09.16), kurator Magdalena Świątczak

$
0
0
Ryszard Czernow, Martwe z natury

Niedawno oglądem Bogactwo w warszawskiej Zachęcie, które niestety okazało się "intelektualną biedą"; prawie we wszystkich wymiarach interpretacyjnych. No może poza niektórymi, bo były tam też ciekawe prace, ale zestawione, tak, że z reguły traciły na swym znaczeniu. Wystawa bez pomysłu, więc szkoda słów na dalsze pisanie.

W galerii FF w Łodzi maiła miejsce ekspozycja prac Ryszarda Czernowa pt. Martwe z natury (09.24.09.) z pokazaniem kilkudziesięciu własnych wydruków formacie kwadratu: 38 cm x 38 cm. Miałem przyjemność napisania krótkiego tekstu do katalogu, który zamieszczam poniżej. I mam przyjemność znać autora prac od około 2007 roku. Te prace są moim zdaniem najlepsze z jego dotychczasowego dorobku fotograficznego. Montaże pokazane w Łodzi trzymają się określonego nastroju i stworzyły określoną narrację, o tym co przemija lub ginie. Bez zgiełku, w cichości. Oglądaliśmy tez resztki po naszej cywilizacji.

Temat post(po)apokalipsy jest bardzo popularny, jeśli nie nadużywany. Ale Czernow nad swymi montażami pracował kilkanaście lat, wiec w jego przypadku nie jest krótka "przygoda", tylko próba pokazania istoty sprawy, co jest zadaniem karkołomnym. Wiele z tych realizacji dzięki panowaniu nad artystyczną materią i jej umiejętnemu kształtowaniu, w tym kolorowaniu i deformowaniu oraz stosowaniu perspektywy kulisowej bardzo mi się podoba, gdyż nie pasuje do tego, co stereotypowe i powszechne w technice cyfrowej.

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

03.10.16 w Częstochowie będziemy o nich publicznie dyskutować na spotkaniu RCK organizowanym przez Sławka Jodłowskiego.


Przed czy po katastrofie?
Ryszard Czernow w swych fotomontażach realizuje określone pomysły od kilkunastu lat. Nie podążają one za modnymi tematami lecz istnieją we własnym teatrze zdarzeń przenikniętym okruchami przyrody, śladami istnienia  i oczywiście wyobraźni, która łączy wszystkie te elementy.
Resztki przyrody, skamieliny istnienia
1)      Resztki natury?
Fragmenty skał, na nich owady, gady czy pajęczaki, istnieją w wypreparowanej przez artystę prywatnej przestrzeni podobnie, jak motyle w zbiorze zoologa lub dość chaotycznie zbierane znaczki w klaserze kolekcjonera. Widzimy niepokojące fragmenty świata, który w miarę oglądania coraz bardziej oswajajmy, gdyż nie ma w nich definitywnego końca czy zakończenia.
Ale musimy się zastanowić, dlaczego oglądamy „resztki” natury i zmutowane szkielety? Życie chyba jeszcze istnieje, lecz transformuje w różne niezwykłe formy, jak po katastrofie atomowej. Wszystko to uczynił sam człowiek, który postawił siebie w miejsce Boga. Jednak oglądane płaskie kompozycyjnie obrazy przywołują wyłącznie skojarzenia  postapokaliptyczne, choć bez bliższych konotacji religijnych.
Oczywiście wszystko jest tu kreacją, do pewnego stopnia bardzo sprawną iluzją, ale w tej przestrzeni artystycznej jest też zawarta przestroga. Widzimy np. dziwny szkielet zawieszony między ludzką i zwierzęcą realnością istnienia a filmem z kręgu sciene-fiction, by przypomnieć tylko Prometeusza (2012)Ridleya Scotta. Oczywiście zawsze pojawia się niebezpieczeństwo banalizacji trudnej apokaliptycznej problematyki.
2)      Rozbite lustro, klucze…
Inna grupa prac zestawia dwa fragmenty skały z zgubionym(?) pękiem kluczy, talerz z pieniędzmi i rozbite lustro. Czy są to metafory niosące ze sobą optymizm, czy też przeciwnie – tylko pesymizm? Myślę, że ich przesłanie jest podobne, gdyż są one pełne niepokoju, chociaż pewien spokój wynika z zastosowanego układu kompozycyjnego, który tym razem jest zrównoważony.
3)      Przenikająca się twarz
Kolejnym pojawiającym się motywem, tym razem bardziej znanym z tradycji np. fotografii Edwarda Hartwiga czy nawet Waldemara Jamy, jest głowa manekina. Jest ona częściowo ożywiona, w graficzny sposób przenika się z różnymi organicznymi formami, także z liśćmi. Manekin był w dwudziestym wieku i jest w dalszym ciągu bardzo pojemnym rekwizytem, zawierającym w sobie m.in. problemy sztucznego życia i stworzenia fantomu człowieka
4)      Co po nas zostanie?
Mam nadzieję, że po naszej cywilizacji technicznej XX i XXI wieku nie postanie jedynie telefon komórkowy i komputer, jak sugerują to niektóre prace Czernowa. Wiele uczynić mogą artyści, o ile nie uwierzą w wyczerpanie i koniec sztuki. W jednej z prac Czernow ukazał motyw butów, które, oczywiście za sprawą van Gogha, są metaforą wędrówki przez życie.  
5)      Skorpion i motyl jako znaki umierania?
Ostania grupa prac odnosi się do motywu śmierci, jaki symbolizuje skorpion lub krótkotrwałego, szybko przemijającego życia, jak to ma miejsce w przypadku motyli.  W jednej z prac skorpion doskonale zharmonizował się z formą zawartą w strukturze liścia, tak jakby wpisywał się w samo życie, pozbawiając je nadziei.
Graficzna forma prac
Warto zwrócić uwagę na wyrafinowany styl prac, który w tym przypadku jest zdecydowanie bliższy tradycji grafiki i montażu, niż klasycznej fotografii akcentującej związek z perspektywą i czasem. Zwraca też uwagę malarska i zrównoważona kolorystyka. Fotomontaże Czernowa istnieją poza realnym czasem i poza określoną przestrzenią.
Czy w tych pracach jest choć odrobiona wiary i optymizmu? Nadziei na ocalenie i istnienie? Tworzenie i jednoczesne ostrzeganie jest także próbą zmiany prognozowanej sytuacji.
Nieustannie istniejemy w permanentnej katastrofie. Posiada ona różne natężenia i wymiary. Ale oczywiście w każdej chwili może nastąpić ostateczna i nad nią trzeba się koniecznie zastanowić, aby nie było za późno.

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury


Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury


Dyplomy w Lubelskiej Szkole Fotografii. (03.09.2016). część I

$
0
0
Po raz kolejny spotkaliśmy się w Lublinie. Razem z Marcinem Sudzińskim, pod nieobecność Lucjana Demidowskiego, stanowiliśmy komisję egzaminacyjną rocznego kursu fotografii. Czego można nauczyć w ciągu roku? Okazuje się, że wiele czy nawet bardzo dużo, jeśli ktoś miał podstawy teoretyczne lub wychował się na sztuce. Dziś, jak nigdy wcześniej fotografowanie, a potem wykonanie poprawnego wydruku np. w formacie 30 x 40 cm nie stanowi większego problemu. Problemem jest natomiast świadomość, czego się pragnie, i jak to realizować, aby miało sens. A bez niego trudno o prace, które przetrwają np. 20 czy 50 lat. Większość fotografii przepadnie, innej alternatywy nie ma.

Poziom dyplomów był wysoki, i twierdzę wbrew malkontentowi, jakim jest dla mnie Wojtek Sienkiewicz, bardziej znany jako bloger (blog pt Obrazowy terroryzm, którego nie polecam, ze względu na wszechobecną nudę), niż fotograf.

Prace pokazuję w innej kolejności, niż były prezentowane/bronione w Lublinie. Ale nie jest to najważniejsze. W LSF jest sprzyjający klimat dla nauki fotografii. Co z tego pozostanie, a może stworzy się nowy styl LSF? Wszystko, no prawie wszystko jest w rękach, czytaj głowach, fotografujących. Potrzeba wytrwałości w czasach kiedy "wszyscy są fotografami" lub jak w Łodzi robotnikami (to taki kolejny niemądry pomysł około artystyczny, o którym nie warto pisać).

K.Jurecki analizuje dyplom Magdaleny Jung, o którym powiedziałem dużo "dobrego"

Sylwester Hawryl Kontra
Zdjęcia uliczne z Berlina wykonane średnim formatem za pomocą techniki negatywowej i pracy ciemni. jest to trudny rodzaj dokumentu, także na wielkość sprzętu, który trudno ukryć. Niektóre fotografie, jak pierwsza i ostatnia, robią duże wrażenie. Inne mniejsze. Ale brak rozpoznawalności miasta i określenia jego specyfiki, co jest niestety minusem. A wystarczyło stanąć koło Brandenburger Tor czy Hamburger Bahnhof i zrobić jedno trafne ujęcie. Ale jest tu potencjał na przyszłość. Jest to według koncepcji autora kontra wobec konwencjonalnej fotografii ulicznej i obiegowemu portretowi. A portret wymaga określonego skupienia i przede wszystkim koncepcji. 









Julia Dacka Ukryty gen
Rodzina historia kobiet opowiedziana w konceptualny sposób przez młodą dziewczynę, uczennicę liceum plastycznego - Julię. Dobry jest pomysł z pokazaniem "ulotnej" i niematerialnej już twarzy babci w negatywie. Ciekawe jest połączenie różnych twarzy, w układzie chronologiczno-biologicznym, na styk; co w rezultacie powoduje ich łączność i następującą po sobie kontynuację. Prawidłowe jest także plastyczne oświetlenie. Oczywiście ten pomysł należy kontynuować i rozwijać, także o inne media, np. nagrany głos czyli podążać drogą wskazaną przez Romana Opałkę, o czym mówiłem na obronie.


Katarzyna Józefacka Pozostałości
Autorka wykorzystała zdjęcia rodzinne, m.in. ze ślubu rodziców, ale celem było odszyfrowywanie istoty mamy, która szybko umarła. Dlatego Kataryna uprawia trochę fotografię magiczną, która ma dotrzeć do fantomu nieistniejącej osoby, pokazując w kolorze do pewnego stopnia "żywe" rekwizyty, na ile mogą być one ożywione. Jest to trochę koncepcja, jak z teatru Tadeusza Kantora, gdzie świat żywych przenika się z tym, który do pewnego stopnia odszedł, ale powraca. Czarno-białe zdjęcia z cieniem są jakby niematerialne i ulotne, jak nasze życie. Brakuje jednak zakończenia czy podsumowania, chyba, że praca jest kontynuowana. Innym wyjściem byłoby jej pokazanie w formie koła, elipsy, sugerującej nieustanny powrót i trwanie określonego stanu psychicznego.   











Dyplomy w LSF (03.09.2016, część II). Nowe/stare pojęcie kobiecości

$
0
0
Tym razem w ramach dyplomów na LSF,  pokazuję dwie strony widzenia kobiecego ciała. Problem ten rozwijany jest bez końca. W dużej mierze stało się to za sprawą refleksji feministycznej, która odkrywa "inne spojrzenie" oraz książki Kanadyjczyka Wiliama A. Ewinga Ciało (The Body), wydanej w Polsce w 1998 roku.
Obrona Dominiki Jarosz

Dominika Jarosz, Pomiędzy
Autorka w zaskakujący sposób pokazała fragmenty ciała, jakby chciał o nim mówić w intymny i skryty sposób. Ciekawe jest kadrowanie. Szczególnie podoba mi się pierwsze ujecie, z zasłaniającą usta ręką. Nasze spojrzenie koncertuje się nie tylko na ręce i szyi, ale wydrapanym elemencie, przypominającym opaskę, obrożę(?), który daje dodatkowych, ponieważ jest niejednoznaczny. Drapanie powierzchni wydruku czy negatywu nie jest jednak łatwą sprawą. I w tym zakresie zazwyczaj nie są to przekonujące interwencje. Niekiedy potrzeba dramatyzmu, innym razem trzeba wyrazić ból, innym nostaligię. I tego tu nie dostrzegam. Widzę jedynie ornament, który nie dopowiada, nawet nie zdobi, czasem przeszkadza. A wystarczy zobaczy, jak czyniła to z bardzo dobrym rezultatem w latach 80. i 90. Natalia LL.









Emilia Pluta, Skrawki
Czy fotografując i jednocześnie odmaterializując np. ludzki ząb, krew, skrawek włosów można mówić o człowieku i jego emocjach? Taką niełatwą próbę w ciekawy sposób przeprowadziła, sięgając do prac Marty Zgierskiej, która wykłada w LSF, Emilia Pluta. Poszczególne prace są ciekawe, dobrze skadrowane, pokazują "skrawki" czy "resztki" ludzkiej fizyczności. Ale brakuje tu podsumowania, np. w formie portretu czy zmultiplikowanego portretu, gdyż mamy do czynienia ze "skrawkami" różnych osób. Można też zrobić też dyptyki konfrontując obiegowy wyraz twarzy czy postaci z jego "skrawkiem". 




Kazimierz Chmiel, Przejście
Poszczególne prace mogą się podobać. Dla mnie są zbyt zbyt romantyczne, ckliwe, czy ładne, daleko odbiegające od tego czego oczekuję w fotografii. Cenię w niej głownie rys krytyczny, a tu widzę tzw. męskie spojrzenie, mocno obarczone tradycją malarstwa quasi barokowego. A przecież "przejście", może kojarzyć się także z traumą? Największym chyba mankamentem jest tu powtarzalność motywów i taka sama kolorystyka. Prezentacja należałoby też chyba zacząć od zdjęcia nr 2 i zastanowić się nad zakończeniem, którego też mi brakuje. 










Dyplomy w LSF (03.09.16, cz.III). Nie tylko Magdalena Jung

$
0
0
Inspirująca rozmowa z Magdaleną Jung 

Magdalena Jung, Einsicht
Ten skromny z pozoru dyplom pokazany nietypowo w formie krzyża, z większą poprzez to ilością potencjalnych zależności i odniesień, ukazał, że za siedmioma fotografiami, w konceptualny i filozoficzny sposób (np. C.G. Jung, Witkacy, J. Lacan), skrywa się olbrzymi potencjał ideowy, który mógłby mieć formułę rozprawy teoretycznej. Byłem pod wrażeniem potencjału, jaki niosą ze sobą fotografie w niebieskim kolorze, odnosząc się do życia osobistego, fascynacji artystycznych i miejsca sztuki, także w znaczeniu anty-sztuki, która także stała się innym rodzajem sztuki. Albo przynajmniej do tego pretenduje. Powiedziałem, że szczególnie ta praca powinna znaleźć swe miejsce albo na wystawie w renomowanej galerii albo skończyć się obroną doktoratu. Tylko czy pragnie tego autorka? Zobaczymy. Okazuje się, że na rocznym kursie fotografii mogą powstać prace nie tylko dorównujące pracom po ASP, ale także doktoratu, które w dzisiejszych symulacyjnych czasach, także uległy deprecjacji, o czym jeszcze za moment.







Bartłomiej Wójtowicz, Reisefiber
Tytuł niepotrzebnie trochę banalizuje stronę formalną. Ale dziś czytałem fragment pracy doktorskiej z zakresu sztuk pięknych pt. Trzy Przecinki. Podwójne życie znaków (2014), gdzie były same banały. Wójtowicz za pomocą wielokrotnej ekspozycji stworzył bardzo sugestywne i silne w wyrazie prace, które jak w kinie niemieckiego ekspresjonizmu dochodzi do tajemniczych zdarzeń. W tych pracach brakuje stopniowania nastroju, a szkoda. I można pokusić się o zarysowanie jakieś narracji, np. o jakimś somnambuliku? Oczywiście można to jeszcze uczynić.







Beata Niemczyk, Przez
Praca wydała mi się nieskończona. Pokazywała nietypowe autoportrety o dużym potencjalne,  ale szybko popadające w manierę i powtórzenia. Być może trzeba było sięgnąć po sprawdzoną metodę Cindy Sherman, Natalii LL czy Dity Pepe? Wtedy można "pójść" w określonym kierunku.





Kornelia Staszek, Poza słowami
Mogę tylko powtórzyć, to co napisałem powyżej, o pracach Beaty Niemczyk. K. Staszek osiągnęła wyraz piktorialny i trochę romantyczny. Ale przez wszystkim, według mnie, anachroniczny i nieszczery, gdyż przywodzący na myśl magazyny reklamowe, jak "Glamour" i pokazywaną tam fotografię, która ma zdobić i reklamować, a nie przedstawiać problemów czy istoty kobiecości.  







Odbyła się także obrana prac Andrzeja Mikulskiego, który pokazał, nie panując do końca nad tematem, ludzi bezdomnych w Lublinie. Temat dziś modny, ale zawsze trudny do realizacji. Przede wszystkim zabrakło mu określonej wizji i konkretnego obrazowania stylistycznego.

Kilka słów o stronie www Tadeusza P. Prociaka

$
0
0
Jeśli dobrze pamiętam, ale nie jest najistotniejsze, w wakacje pojawiała się strona dotycząca działalności artystycznej i komercyjnej Tadeusza P. Prociaka pro-fot.com. Warto się z nią zapoznać, ponieważ artysta prowadzi warsztaty fotograficzne, na których można nie tylko poznać technikę fotograficzną, elementy z zakresu estetyki, historii i teorii fotografii. Dziś łatwo uczyć techniki fotograficznej, w tym np. mokrego kolodionu, ale trudno otworzyć oczy w jaki sposób fotografować, aby fotografia była medium współczesnym, a nie tylko historycznym. Na warsztatach fotograficznych, które organizuje Tadeusz, świetnie potrafi to czynić Tomasz Mielech - moim zdaniem najciekawszy obecnie, a faktycznie od przynajmniej kilku lat, kontynuator tradycji Szkoły Jeleniogórskiej, która dalej, niejako wbrew historii i fotografii cyfrowej wywiera swe piętno na najnowszej fotografii polskiej.

Ale nie zamierzam pisać laurki dla warsztatów organizowanych przez Tadeusza, w których także uczestniczę. Chciałbym zaznaczyć, że na tej stronie www najciekawsze są dla mnie jego cykle fotograficzne rozwijane od końca lat 80., gdyż one tak naprawdę zaświadczają, kim jest prezentowany fotograf. Posiada on własne przekonania, czym jest i powinna być fotografia. (Może czasami za dużo pokazuje swych prac na Facebooku, ale to inna sprawa). Istotne jest to, że jako jeden z pierwszych w Polsce wyciągnął określone wnioski z koncepcji "archeologii fotografii" Jerzego Lewczyńskiego w cyklu Fotografia anektowana (1990-1991). I jest to ważne nie tylko w zakresie ponowoczesności

Fotografia anektowana (1990-1991).



Bardzo ważne są jego konsekwentne prace w zakresie fotografii erotycznej, i rzadziej seksualnej (soft porno). Zaczął już w latach 80. W cyklu Foto-grafii pokazał, że jako fotograf jest bardzo sprawnym malarzem(!), który jak np. Picasso, potrafi rysować, a w tym przypadku opisywać światłem. Do tej pory ten cykl nie ma równie ciekawego dokonania w fotografii polskiej. Chyba, że nie znam jakich prac, a jest to możliwe, w czasach kiedy działają dziesiątki tysięcy potencjalnych artystów.

 Foto-grafia (1989)




Potrafi być także ciekawym portrecistą, sięgającym do tradycji amerykańskiej i czeskiej (Tono Stano), tworzyć prace poszukujące w obrębie stałego z założenia, jakim jest potencja kobiecości, znaczenia nowych jakości formalnych, co widać w cyklu Moje demony mają smutne oczy (od 1993). 

Moje demony mają smutne oczy (od 1993)



A wszystko ma swój kres. Dlatego w twórczości Tadka musiał pojawić się temat martwej natury, gdyż jak przekonany był  np. Tadeusz Kantor nasze życie wisi na włosku. I należy być tego świadomym, ale jeszcze lepiej być przygotowanym na ostatnie tchnienie. tak, aby umieranie nie było trwogą.
Martwa natura (od 2011)



Ci, którzy nie znają fotografii Tadeusza wiele tracą. Jestem przekonany o ich ważności, czy czasami niezwykłości. Mało tego, byłem do nich przekonany już na początku lat 90., zresztą podobnie jak Urszula Czartoryska, która, podobnie jak, ja, uczyła go na Wyższym Studium Fotografii w Warszawie.

Bogdan Konopka. Nasz sukces na Paris Photo (listopad 2016)

$
0
0
Prace Bogdana Konopki na Paris Photo (z prawej). Z lewej  Man Ray Autoportret (Martwa natura)


W mailu z 13.11.16 Bogdan napisał do mnie:  Dziś mogę ci dodać tyle, ze sprzedały się trzy z wystawionych zdjęć a komplementów odnośnie światła to mam kilka walizek. Wysyłam ci skany z tych trzech. W ogóle to w tym roku sprzedaż generalnie szla niemrawo, jakby sytuacja ekonomiczna i polityczna zaciążyła nad targami. Moje sprzedały się dopiero dzisiaj na 2 godziny przed zamknięciem, kiedy jak dotąd zawsze prace sprzedawałem pierwszego dnia, kiedy jest wernisaż dla VIP-ów. To są zdjęcia paryskich butików i galerii wykonane otworkiem 4 x5 cala, ale prawie nikt nie zauważał dopóki nie powiedziałem, co jak i dlaczego. To są bardzo piękne, ale i trudne fotografie… " Można tylko dodać, że zdjęcia wykonane na starych papierach firmy FOMA. piszę o tym facie, bo ma on swe znaczenie.


Bogdan KonopkaPinhole Boutiques



Ktoś powie, że już Walker Evans tworzył w takiej konwencji, ale nie do końca jest to słuszne. Bogdan podąża od lat własną drogę. Oddziałuje na fotografię polską, jest ceniony w Paryżu. Na pierwszy rzut oka nie widać, że są to pinhole, Fotografie, odwrotnie niż w koncepcji malarskiej Romana Opałki, zmierzają ku czerni. Jest jeszcze jedna fotografia z tej serii na stronie Paris Photo z chłopcem. Ona też, a może szczególnie, ma swój wielki urok.

Bogdan Konopka. Nasz sukces na Paris Photo (listopad 2016)

$
0
0
Prace Bogdana Konopki na Paris Photo (z prawej). Z lewej  Man Ray Autoportret (Martwa natura)


W mailu z 13.11.16 Bogdan napisał do mnie:  "Dziś mogę ci dodać tyle, ze sprzedały się trzy z wystawionych zdjęć a komplementów odnośnie światła to mam kilka walizek. Wysyłam ci skany z tych trzech. W ogóle to w tym roku sprzedaż generalnie szla niemrawo, jakby sytuacja ekonomiczna i polityczna zaciążyła nad targami. Moje sprzedały się dopiero dzisiaj na 2 godziny przed zamknięciem, kiedy jak dotąd zawsze prace sprzedawałem pierwszego dnia, kiedy jest wernisaż dla VIP-ów. To są zdjęcia paryskich butików i galerii wykonane otworkiem 4 x5 cala, ale prawie nikt nie zauważał dopóki nie powiedziałem, co jak i dlaczego. To są bardzo piękne, ale i trudne fotografie… " Można tylko dodać, że zdjęcia wykonane na starych papierach firmy FOMA. piszę o tym facie, bo ma on swe znaczenie.



Bogdan KonopkaPinhole Boutiques



Ktoś powie, że już Walker Evans tworzył w takiej konwencji, ale nie do końca jest to słuszne. Bogdan podąża od lat własną drogę. Oddziałuje na fotografię polską, jest ceniony w Paryżu. Na pierwszy rzut oka nie widać, że są to pinhole, Fotografie, odwrotnie niż w koncepcji malarskiej Romana Opałki, zmierzają ku czerni. Jest jeszcze jedna fotografia z tej serii na stronie Paris Photo z chłopcem. Ona też, a może szczególnie, ma swój wielki urok.



P.s. zamieszczam także fragment maila od Fundacji Archeologia Fotografii. "Katalog wydany przez Fundację Archeologia Fotografii został nagrodzony w konkursie Paris Photo Aperture Foundation PhotoBook Award 2016 w kategorii najlepszy katalog do wystawy fotograficznej.

Książka pod redakcją Karoliny Puchały-Rojek i Karoliny Ziębińskiej-Lewandowskiej, została wydana jako katalog do wystawy, która odbyła się zimą 2016 w warszawskiej zachęcie. Wydawcą katalogu jest Fundacja Archeologia Fotografii. Projekt graficzny przygotowały Anna i Magdalena Piwowar.

Paris Photo Aperture Foundation PhotoBook Award to najważniejsza nagroda dla książek fotograficznych. Przyznawana jest w 3 kategoriach: najlepsza książka fotograficzna, pierwsza książka fotograficzna oraz katalog do wystawy. W jury tegorocznej nagrody zasiadali m.in.: Christoph Wiesner (Artistic Director, Paris Photo), Lesley A. Martin (Creative Director of the Aperture Foundation book program and The PhotoBook Review), Ann-Christin Bertrand (Curator, C/O Berlin). Katalog „Wojciech Zamecznik. Foto-graficznie” został doceniony za elegancką formę, która prezentuje zebrany materiał w sposób prosty i dostępny".

więcej informacji:


Polskie polaroidy poszukiwane przez dra Witolda Kanickiego

$
0
0
(Z reguły nie zamieszczam ogłoszeń, ale sprawa jest wyjątkowa i ma posłużyć opracowaniu naukowemu. Więc zamieszczam fragment maila z 20.11.2016. W tej sprawie proszę pisać bezpośrednio do W. Kanickiego - ważnego polskiego historyka fotografii z UA w Poznaniu).

"W związku z projektem badawczym dotyczącym dziejów fotografii natychmiastowej w Polsce poszukuję osób, które posiadały w okresie PRLu (do 1989 r.) aparat Polaroid (lub pokrewne, np. Kodamatic) i wykonywały nim zdjęcia amatorskie. Ze względów ekonomicznych i politycznych używanie takich aparatów należało do rzadkości, stąd też dotarcie do polskich użytkowników Polaroida sprawia sporo kłopotu. Zainteresowanych pomocą w prowadzonych badaniach uprzejmie proszę o kontakt mailowy (witold.kanicki@gmail.com). Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że wszelkie przesłane materiały NIE BĘDĄ W ŻADEN SPOSÓB UPUBLICZNIANE, WYDAWANE, PRZEKAZYWANE DALEJ bez zgody autora/posiadacza zdjęć. Liczę na pomoc i zainteresowanie tematem."

Rafał Biernicki na 2nd Shenzen International Photography Week (27.10-06.11.16, Shenzen, Chiny)

$
0
0
[Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama

Na drugim festiwalu w Shenzen pokazano kilka wystaw z Europy, m.in. piętnascie prac Rafała Biernickiego na  pokazie Ancient Light, zwolennika wielkiego formatu oraz polsko-francuskiej fotografki Gabrieli Morawetz, której wystawa  Vaishinng Deconstructions może budzić zastrzeżenia, co do użytych środków intermedialnych środków, jak też wyrazu ideowego. Ale to dobrze, gdy powstają pytania, na które byc moze odpowiedzią będzie dalsza twórczość. Należy przypomnieć, że artystka należy do najciekawszych polskich twórców mieszkających we Francji.

Festiwal, w zasadzie tydzień fotografii wygląda eklektycznie, i chyba brakuje w nim głębszego namysłu, np. o powrocie technik alternatywnych czy wielkiego formatu. Pokazano m.in. jak zwykle ciekawe zdjęcia Czecha Ivana Pinkavy czy bardziej w stylu lat 60. prace Vojtěcha V. Slámy, reprezentowanego m.in. przez galerię See+ z Pekinu.

Przedstawiono także wystawy, które były w Polsce, np. na Festiwalu w Krakowie, jak Elegance and Pose. F. C. Gundlach's Fashion Photography. Przedstawiono także duże wystawy historyczne, min.: niemiecką i rosyjską Russian Photograhic Historic Collection, czyli 130 zdjęć z amerykańskiej kolekcji Stephena White'a. W przypadku fotografii niemieckiej wątpliwości budzi wybór w części East German Vievs i jeszcze większe w Contemporary Positions. 

[Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama

   [Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama
                                                      
[Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama

Prace Rafała Biernickiego wyrażają pragnienie powrotu do wielkoformatowej fotografii z XIX wieku, m.in. w technice mokrego kolodionu.  Ale nie jest to takie proste, gdyż żyjemy w XXI wieku z innymi problemami i powroty do XIX=tego wieku są trudne i problematyczne. Oczywiście podobnie, jak Bogdan Konopka, Marcin Sudziński, Lucjan Demidowski czy Marek Szyryk cenię prace autora, pisałem już o nich na tym blogu, ale z dwóch koncepcji pejzażu i portretu bardziej przemiana do mnie ten drugi, gdyż koncepcyjnie i fotograficznie bardziej zakorzeniony jest w teraźniejszości, m.in. poprzez kadrowanie. Ale we wszystkich tych romantyczno-symbolicznych realizacjach skrywa się niepokój, cierpienie. Prace wyrażają określony etos samej fotografii, jak też przeżycia twórcy. Biernicki w Chinach pokazał 10 panoram z Portugalii i 5 porterów, z serii, która liczy 6 prac. Autor należy do najciekawszych polskich przedstawicieli działających w wielkim formacie, w klasycznej fotografii z zakresu tzw. technik alternatywnych. Interesuje go także średnio- i wielkoformatowy slajd, jako bezpośrednia technika utrwalania obrazu, wywołana własnoręcznie w procesie E 6.

Poniżej seria Twoja pojedynczość  IV, 2012, 65 cm x 65 cm, ambrotypia 





Viewing all 238 articles
Browse latest View live