Quantcast
Channel: Jureckifoto
Viewing all 238 articles
Browse latest View live

Andrzej Dudek Dürer oraz " Nowy polski dokument" na Month of Photography w Bratysławie w 2006 (archiwum)

$
0
0
W 2006 roku  na Miesiącu Fotografii w Bratysławie pokazano m.in. wielką ekspozycję autoperformance o surrealistycznej genealogii Amerykanina, o skandynawskich korzeniach Arno Rafaela Minkkinena, który był na otwarciu ekspozycji Andrzeja Dudka-Dürera. Andrzej nakręcił z nim film/wywiad. Ni udało go się sprzedać, czyli pokazać w polskiej Tv. Materiał czeka... Pokazano także interesującą kolekcję z Moskwy Anatolija Zlobovskiego, m.in. z pracą Jana Bułhaka. Przeciw zaliczaniu jego prac do fotografii rosyjskiej w rozmowie (wraz z Markiem Gryglem) z właścicielem kolekcji zaprotestowaliśmy. W kolekcji tej można było zobaczć pierwsze w Europie nawiązanie do piktorialnego erotyzmu Wilhelma von Gloedena w wydaniu N. Boltina (Faun,ok. 1910).

Miała miejsce także wystawa Romualdasa Požerskisa Radości i troski małego Alfonsa,który jest niemal wzorem do nowego typu portretu, w tym nietypowego podejścia w przedstawianiu trudnego moralnie tematu. Jak przedstawić życie karła, w tym jego erotyzm? Oczywiście wzory do tego typu fotografii istniały głównie w USAi w tradycji malarstwa europesjkiego. Innymi ciekawymi wystawami były: pokaz Jindřicha ŠtreitaJan Pavlík (1963-1988), Jiříego  Davida (niedawno pokazanego w Warszawie) i robiące ogromne wrażenie spojrzenie na Chiny w wydaniu Kanadyjczyka, o ukraińskich korzeniach, Edwarda Burtynsky'ego. To jeden z najznaczniejszych dokumentów z początku XXI wieku. Odbyła się także wielka wystawa Współczesna fotografia koreańska (np. Jungeon Jung). Pamiętam tąkże wystawę Pavla Marii Smejkala Gwiazdy z ironicznym przywołaniem filmu i kultury amerykańskiej w kwestii Holokaustu. Co ciekawe, autora osobiście poznałem w tym roku. Pamiętam także wystawe Mutacje 1 z wideo rosyjskiej grupy AES+F na temat wojny i zabijania, co stało się niestety naszą aktualnoscią. Ciekawych wystaw było znacznie więcej, wystarczy zajrzeć do katalogu.

Podobały się także wystawy polskie, o czym mowił mi np. Vladimir Birgus: Nowi Dokumntalisci i wspomniana już monografia Andrzeja Dudka-Dürera. Ale na ten temat może napiszę innym razem. 

 
skan strony z czasopisma czeskiego

Małgorzata Wielek-Mandrela / Warstwy (Galeria Wozownia, Toruń, 12.12. – 11.01.2015)

$
0
0
Obraz jako metafora i jako skryta realność - tak spostrzegam malarstwo Małgorzaty Wielek-Mandreli. Okruchy życia zawarte w przekazie artystycznym, często ukryte, powodują że niektóre z obrazów nabierają realności "innego rzędu", aby przywołać w tym miejscu koncepcję z teatru Tadeusza Kantora. Artysty, który, co istotne obecnie, wielokrotnie przestrzegał przed banalizacją aktu twórczego. Właśnie okazało się, że jest to podstawowy aspekt, ponieważ artyści sterowani przez rynek sztuki nie wiedzą czy nie potrafią przekazywać istotnych problemów. 

[Wszystkie fotografie  w poście Małgorzata Wielek-Mandrela]

Do czego służy dziś malarstwo? Jakie są jego granice obrazowania, kiedy eksperyment z formą prowadzi do jego filiacji z asamblażem, kolażem, wideo czy fotografią. Czy malarstwo zaanektuje wymienione techniki, czy też im ulegnie? Oczywiście "wszystko" pozostaje w rękach (czytaj intelekcie) artystów. 

Odpowiedzi o granice obrazowania nie są łatwe ani proste. Po raz kolejny zwracam uwagę na malarstwo Małgorzaty Wielek-Mandreli, pokazując jej ekspozycję z Torunia. Artystka, jak nikt inny potrafi wniknąć w strukturę twarzy, nadać jej nowych znaczeń, odwołujących się do podświadomości. Czym jest "nasza" twarz i co w niej się skrywa, poza konwencjonalnym kształtem i zarysem? 

W jej malarstwie znajduję metaforyczne formy opowieści o życiu, zaszyfrowane skrawki realności. Metafora oraz symbol, mimo kryzysu znaczeń i odniesień, wiele jeszcze mają  znaczeń.  Obraz, aby był istotny, powinien oddziaływać na odbiorcę oraz przekazywać istotne aspekty duchowości. Bez niej nie ma sztuki. Oczywiście są odbiorcy czy raczej konsumenci, którym nie potrzebna jest sztuka a potrzebują raczej rozrywki czy wręcz "kabaretu", istniejącego zarówno w malarstwie, jak też w fotografii, wideo czy performance. Zatracie granic gatunkowych może być niebezpieczne dla nieprzygotowanego odbiorcy, np. młodzieży, która gry komputerowe czy komiks traktuje jako formy kultury wizualnej i sztuki, której tak niewiele zostało.

Zainteresowanych bardziej analitycznymi rozważaniami zapraszam do lektury mojego tekstu O czym śnią aniołowie? "Krytyka Literacka" [Łódź] 2014, nr 2/4. 










Autoportret w Wozowni,  2014

Cyberfoto 2015. XVIII Międzynarodowy Konkurs Cyfrowej Fotokreacji oraz ranking "Obiegu" / XVIII International Contest of Digital Photocreation (zgłoszenia do 25.03.15 / call for papers till 25-th March 2015) and ranking of "Obieg"

$
0
0
W imieniu organizatorów zapraszam do udziału w XVIII konkursie Cyberfoto. Prace nadsyłać można do 25.03.15. Następnego 26.03 (czw) odbędą się obrady jury. Otwarcie wystawy będzie miało miejsce 17.04.2015 w ROK w Częstochowie. Ekspozycji zawsze towarzyszy pol.-ang. katalog z reprodukcjami nagrodzonych prac oraz nazwiskami wszystkich uczestników. 

Obrady jury w 2013 roku, Od lewej: Jolanta Rycerska, Małgorzata Dołowska, Katarzyna Łata-Wrona i K. Jurecki,  fot. S. Jodłowski (także członek jury)


Więcej o konkursie na stronie organizatora, czyli Regionalnego Ośrodka Kultury w Częstochowie. Sądzę że jest to jeden z nielicznych w Polsce konkursów, która posiada nie tylko swoją dość długą historię i tradycję oraz wysoki poziom wystawianych prac z zakresu, nie tylko tradycji fotografii artystycznej, ale także reklamy, w tym mody oraz komiksu. 

P.S. "Ranking "Obiegu" za 2014

A teraz z innej beczki, czyli z historii najnowszej. Przy okazji wyrażam swoje zdumienie rankingiem "Obiegu" za rok 2014, czy precyzując jego niektórymi ocenami, w tym atakowaniem nowego dyrektora Arsenału w Poznaniu Piotra Bernatowicza i magazynu "Arteon", z którym od czasu do czasu współpracuję. 

Kiedyś zwłaszcza w latach 90. aż do ok. 2008 pisałem również do "Obiegu", co było nobilitacją. Szczególnie w latach 90. (za czasów Piotra Rypsona) był on innym pismem, pokazującym co dzieje się na świecie w kontekście polskim. Nie chcę pisać że  był lepszym pismem, ale bardziej odpowiedzialnym i wszechstronnym. Obecnie atakowany jest w nim "Arteon", w którym moim zdaniem bardzo dobre teksty piszą m.in: Michał Haake, (w szerokiej perspektywie historycznej), Jaromir Jedliński (w latach 90. pisał do "Obiegu") oraz Sławomir Marzec (do niedawna pisał także do "Obiegu") - przenikliwy teoretyk i filozof sztuki oraz niepokorny Andrzej Biernacki, który ujawnił niepokojące mechanizmy finansowe czołowych polskich instytucji oraz miałkość artystyczną wielu wystawianych tam prac. 

Krytycy z "Obiegu" nie uznali za "żenujące wydarzenie" faktu kilku procesów takie musiał wytoczyć samotny i strasznie sponiewierany przez system i konkretne osoby wybitny artysta Zbigniew Rybczyński. A wśród "10 ekspozycji" nie było miejsca dla najlepszej wg mnie wystawy roku 2014 w Polsce, czyli ekspozycji Stanley Kubrick w MN w KrakowieOczywiście zastrzeżeń można mieść dużo więcej, ale to tylko "taka zabawa" jak redakcja "Obiegu"odpisała mi na Facebooku. A z zabawą trudno polemizować....

Redakcja "Obiegu" pisała przede wszystkim o "swoich" - krytykach, dyrektorach, artystach, ulubionych galeriach, bawiąc się przy okazji kosztem innych, czyli swych przeciwników ideowych.

100 numer "Exitu" (2014)... oraz pożegnanie pisma

$
0
0
"Exit" - jak podsumować 100 wydanych numerów? Pomimo smutku jaki powstaje po wiadomości o końcu, jest się z czego cieszyć, gdyż "Exit" zawsze ukazywał się regularnie. Był też jedynym polskim pismem o sztuce od samego początku w wersji polsko-angielskiej. Widać w tym nawiązanie do "Projektu", który zakończył swój żywot ok. 1990. Lansował on tzw. sztukę użytkową (np. grafikę projektową), ale miał także numery specjalne numery poświęcone fotografii. Do tej idei z kolei od początku lat 90. nawiązuje, i to jak najbardziej słusznie, "Format". 

Okładka 100 numeru, ideowo nawiązująca do 1. Projekt pisma od samego początku do końca Maciej Kałkus

"Exit" stworzony przez jednego człowieka - Jacka Werbanowskiego z Galerii Promocyjnej wcześniej redaktora "Sztuki", przy pomocy Bogusi Słoniny, rewelacyjnie trafił w puste miejsce i nowe oczekiwania publiczności. Pod względem projektowym w 2002 r. pismo zmieniło swój format z bliskiego A3 (40 cm x 28 cm) na A4 (28,5 cm x 22 cm).

W latach 90. pismo było to bardzo popularne. Jego ideą  było pokazywanie nowych aspektów sztuki polskiej (nowa ekspresja, "sztuka krytyczna", neoawangarda - np. Józef Robakowski, Zygmunt Rytka, Łódź Kaliska), jej klasyków (Natalia LL, Magdalena Abakanowicz), młodych (Zbigniew Libera, Mikołaj Smoczyński) oraz tego co dzieje się na tzw. prowincji. Dlatego mogłem pisać np. o wystawach Piotrkowie Trybunalskim. Magazyn od samego początku zainteresowany też był fotografią, performance, ale także malarstwem. Z pewnością będzie źródłem na temat sztuk wizualnych w wolnej Polsce. Określonym stylem wyróżniały się w nim teksty Jerzego Truszkowskiego. Pamiętam szok, którego doznałem po przeczytaniu w latach 90. artykułu o Zbigniewie Liberze i jego kontaktach z kobietami. W "Exitcie" opublikowałem szereg, jak przypuszczam, ważnych tekstów: o "szkole jeleniogórskiej", środowisku suwalskim skupionym wokół Staszka Wosia czy Łodzi Kaliskiej. Tu pojawiła się także w końcu lat 90. (nr 3 z 1997) moja polemika z Józefem Robakowskim  pt. Uwagi młodszego na temat Łodzi Kaliskiej. Rozpoczęta, co istotne, jak zwykle przez nestora łódzkiej neoawangardy.

Pismo, na co warto zwrócić uwagę, bardzo rzadko chyba dwukrotnie (na pewno w 2014), dofinansowane było przez Ministerstwo Kultury. Czyli przez 23 lata utrzymywało się samo. Było to pismo "środka". Ani lewicowe ani prawicowe, bez walki i polemik w ostatnim czasie, jaka odbywa się obecnie między "Obiegiem" i "Szumem z jednej a "Arteonem" z drugiej strony barykady. 

W imieniu własnym oraz innych współpracowników dziękuję panu Jackowi i pani Bogusi za 100 numerów i ich wkład w rozwój kultury polskiej. Za 25 pracy i jakże miłe spotkania w lokalu Galerii Promocyjnej!

W ostatnim numerze "Exitu" polecam teksty: o Teresie Żarnower, Zbigniewie Warpechowskim, niedocenianym Egonie Fietke i największym talencie fotografii polskiej - Karolinie Jonderko. 

A jednak szkoda, że nie będzie już "Exitu". Ale wszystko kiedyś się skończy, przynajmniej w materialnym wymiarze.

Lunaris - efekty świetlne z Bogiem i piekłem w tle

$
0
0
Golden Dust (The Soul Always Travels ), Kambodża , 2009

W ubiegłym roku do nagrody "Arteonu" za rok 2013 zgłosiłem Magdę Hueckel. Nie otrzymała jej, ale jej pozycja artystyczna wciąż zyskuje na znaczeniu. Także dzięki filmowi Nasza klątwa. W tym roku do tej nagrody zaproponowałem Lunarisa (Adama Łacha) za jego wystawę w Leica Gallery w Warszawie w końcu 2014 r. Obrazy świetlne Lunarisa nie zgadzają się z wyczerpaniem kulturowym i śmiercią fotografii, Całkowicie sytuują się poza sferą "obrazu cyfrowego" i wpisują się w tradycję obrazu świetlnego, zarówno o tradycji malarskiej (np. Aleksander Gierymski), jak też przede wszystkim fotograficznego, z istotnym odwołaniem się do tańca, teatru jako podstawowego składnika jego rejestracji, które są jedynym z powrotów do źródeł, kiedy forma sztuki składała się właśnie z rytualnego tańca i była działaniem magicznym. Czy ten składnik można nie tylko przywrócić, ale nadać mu nowych jakości?

Exit to Hell ( Wyjście do piekieł ), Kambodża , 2009

Artysta wypowiada za pomocą dużych formatów, eksponując prace w ciemności. Niczym demiurg nie tylko panuje nad stwarzaną sytuacją, ale nadaje jej określonej tajemniczej formy. Głównym elementem jest nocne światło, o które jest trudno w naszych polskich warunkach, ale wszystko jest możliwe.
A Very Powerful Men,  Kambodża , 2009

Te fotografie nie mają początku i końca, są zanurzone w ocenie bez dna/końca, którym jest nasza świadomość. Pokazywane zdjęcia, mam czasami wrażenie, są bardziej rekonstrukcją jakiegoś dawnego rytuału przywołanego z pozycji artysty=archeologa, niż nowym odkrywaniem nieznanego. Do tego potrzeba wiary, praktyki.... oraz kilku innych atutów. Czy je posiada Lunaris? Ale może się mylę...,, ale dobrze znam autora tych niesamowitych zdjęć? Z których trzeba stworzyć prawdziwą wersje wydarzeń, czyli autentyczną historię. Która być może przerodzi się w mit. Jaki? Synkretyczny czy bardziej buddyjski? Zobaczymy.

Light of Hope, Indie, 2007

The Birth of God , Indie. 2007

A tu moje zgłoszenie do nagrody "Arteonu:
Do nagrody "Artenou" zgłaszam Adama Lunarisa (Adama Łachacha) ur. 1980 za wystawę w Leica Gallery w Warszawie (http://leica-camera.pl/aktualnosci/wydarzenia/adam-lunaris-narodziny-nocnego-motyla/), gdzie zaprezentował nową technikę fotograficzną, pozwalającą mu, przy określonych warunkach ekspozycyjnych, powrócić do tradycji fotografii i sztuki "auratywnej". Artysta od kilku lat tworzy jedyne swego rodzaju fotografie z pogranicza kilku dyscyplin, w tym tańca i performance. Osiąga niezwykle efekty wizualne oraz przybliża pojęcie bezczasowości istnienia, bez początku i końca. Istotą zdjęć jest "rytuał bycia" i zgłębiania nieznanej tajemnicy. 

Strona artysty

Pożegnanie Jacka Werbanowskiego (1953-2015). 27.02.2015, Wilanów

$
0
0
Jacek Werbanowski

W piątek 27.02.15 o godzinie 10.30 w kościele pw. św. Anny w Wilanowie rodzina, przyjaciele, znajomi i środowiskowo artystyczne pożegnało Jacka Werbanowskiego. W czasie pogrzebowej mszy świętej z ust kapłana usłyszeliśmy  ważne słowa o istocie "miłości" i "stracie". Potem nastąpiły mowy pożegnalne, w tym emocjonalna i piękna w przesłaniu mowa przyjaciela zmarłego  - Andrzeja Starmacha. Nie jest łatwo mówić o kimś bliskim, który niespodziewanie odszedł...

 27.02.15, Fot. Krzysztof Bednarski

Kim był i co istotnego uczynił dla polskiej sztuki Jacek Werbanowski można przeczytać na stronie "Exitu" (tekst najbliższej współpracownicy Bronisławy Słoniny) oraz na stronie BWA Bielsko-Białej. Strata jest niepowetowana, gdyż Jacek był bardzo wrażliwym i oddanym sztuce krytykiem. Z wczorajszego dnia pamiętam zatroskane twarze wielu osób niepotrafiących ukryć smutku. Ciągle mam przed oczami twarz Sylwestra Ambroziaka, artysty który dużo zawdzięcza Jackowi. To On właśnie bezinteresownie pokazywał prace wielu artystów w Galerii Promocyjnej, a przede wszystkim przedstawiał ich w "Exicie", jedynym polsko-angielskim kwartniku artystycznym, wydawanym dzięki uporowi Jacka i Bronisławy Słoniny. W stu numerach pisma zaprezentowano nie tyko tendencje, szkoły, zjawiska, ale pomagano w debiutach setkom młodych artystów, przedstawiano także mniejsze ośrodki artystyczne, np. w latach 90. Suwałki, czy Jelenią Górę, a później, w ostatnich latach Piotrków Trybunalski. I nikt poza "Exitem" tego nie zrobił, przynajmniej nie w takim wymiarze. Jacek zrobił bardzo wiele dla polskich artystów, których wielokrotnie nie znał osobiście. Ufał także swoim współpracownikom z kręgu "Exitu", co także nie jest częstym zjawiskiem w środowisku artystycznym. 

Wspominając Jacka chciałbym napisać jeszcze o jednym. Miał oczywiście przeciwników, ludzi którzy go krytykowali, zarzucając mu koniunkturalizm w robieniu kariery w latach 80. Gdy rozmawialiśmy o tym, nigdy nie mówił o nich źle, co najwyżej zamieniał swoje oceny na ich temat w żart. To rzadka czy wręcz wyjątkowa cecha dobrotliwego oglądu rzeczywistości, próby zamiany zła w dobro.

Na cmentarzu w Wilanowie wśród tłumu ludzi  mignął mi Andrzej Skoczylas, u którego w 1984 roku w "Sztuce" (wychodzącej do końca 1989) Jacek zaczynał przygodę jako krytyk sztuki. Z osób, które znam, dostrzegłem m.in.: Monikę Krygier z mężem, Marka Sobczaka, Ewę Latkowską, Katarzynę Włodarską, Agatę Smalcerz i Krzysztofa Morcinka z Bielska-Białej, Lenę Wicherkiewicz, Basię Sokołowską oraz Basię Konopkę.  

Dni po śmierci to trudny czas - zwłaszcza dla rodziny Jacka, a także dla tych, który przybyli na pożegnanie. Bo najtrudniejsze są odejścia zbyt wczesne, nagłe i niespodziewane,  na które nie jesteśmy przygotowani. 

Wilanów, 27.02.2015, godzina 12, fot. K. Jurecki

ŻEGNAJ JACKU!  TWOJE ODEJŚCIE TO NIEPOWETOWANA STRATA!

"Paweł Opaliński - Krajobraz minimalny", (20.02-22.08.15, Muzeum im. Stanisława Staszica w Pile)

$
0
0
Muzeum im. Stanisława Staszica w Pile od dłuższego czasu jest poważnym ośrodkiem fotografii polskiej dzięki Wojciechowi Beszterdzie, który od 2003 roku prowadzi w nim galerię fotografii. Obecnie ma tam miejsce ekspozycja nietypowego pejzażu, wchodzącego w różne relacje z tradycją fotografii, ale i malarstwem, w tym abstrakcyjnym.



Paweł Opaliński z wykształcenia jest grafikiem po łódzkiej ASP, a z zamiłowania chyba fotografem cyfrowym. Nie jestem do końca pewny trafności swego określenia.  Kielecki artysta za pomocą cyfrowych aparatów osiąga efekty grafizacji obrazu, doskonale panując nad multiekspozycją, jaką znam m.in. z fotografii analogowej Leszka Żurka i Tomasza Sobieraja. Można powiedzieć, że nie jest ważna metoda i technika lecz efekt finalny i idea, jaka rodzi się z oglądania poszczególnych prac i całej ekspozycji. W przypadku Opalińskiego stworzył on skrajnie emocjonalną wersję krajobrazu, na temat którego napisał bardzo ciekawy tekst teoretyczny zamieszczony w katalogu do wystawy. Zawiera on także krótki tekst prof. Waldemara Jamy. 

Cały cykl przeniknięty jest trudną do określenia atmosferą duchową, raczej destrukcyjną, niż optymistyczną, choć mogącą być czystą imaginacją racjonalnego umysłu, jaki według mnie reprezentuje artysta. Tak, jak to działo się w realizacjach pejzażu młodopolskiego na przełomie XIX/XX wieku, czy jeszcze bardziej w studiach nad pejzażem Władysława Strzemińskiego, dla którego krajobraz był pretekstem do ujawniana swych bardziej generalnych przemyśleń na temat fizjologii widzenia.





Paweł Opaliński jest artystą przenikliwym i myślącym nad istotą i budową każdej pracy. Jego wyjątkowe pod względem malarskim portrety pamiętam z konkursu Cyberfoto z 2007, który bezdyskusyjne wygrał. Pokazywane w Pile prace są z innego wymiaru twórczego, ale także bardzo ciekawe. Artysta reprezentuje tym razem myślenie  bardziej racjonale, w typie metodycznej tradycji konstruktywistycznej Władysława Strzemińskiego. Ale potrafi je przenieść do zupełnie innej materii - fotograficznej i obrazu cyfrowego. Uważam, że prace Opalińskiego są bardzo ważne, ponieważ próbują określić problem archetypu pejzażu, jeśli założymy, że  taki istnieje... To bardzo trudny aspekt teoretyczny.

Całość serii Krajobraz minimalny

Na temat pokazywanych w Pile prac, które czasami są chyba zbyt abstrakcyjne, Opaliński w mailu z 29.01.2105 napisał do mnie: "W oryg.[inale] prace mają 50x33 cm, powiększenia z nagatywu cyfrowego na papierze bawełnianym. Technika fotograficzna własna: Nikon D 200, multiexpozycja, kilka ujęć na jednej klatce + znacząca ingerencja w ustawienia aparatu (specyficzne ‘krzywe’ kontrolujące walorowość obrazu generowane w komputerze za pomocą oprogramowania) w czasie wykonywania poszczególnych ujęć. 1 zdjęcie – jeden dzień roboczy. Rano np. obiekt główny w miejscu A; w południe: na tej samej klatce, struktura udająca ziarno fotograficzne, w miejscu B; po południu: silnie wiejące wiatry i kurz w miejscu C, sfotografowane w odpowiedni sposób, imitowały na zdjęciu chmury lub wszelkie zacieki, przebarwienia i plamy. Jeśli w ciągu dnia nie padła bateria w aparacie, po południu miałem gotową pracę.  Tą metodą w ciągu 3 tygodni ‘uzbierałem’ w pamięci aparatu gotową wystawę. Photoshop przydał się dopiero w momencie produkcji odbitek wystawienniczych – papier, mimo, że piękny i szlachetny, miał niestety swoje kaprysy".

W dialektyce reportażu, fot. Paweł Opaliński (na zdjęciu kurator Galerii MS w Pile – Wojciech Beszterda)

Paweł Opaliński ogłasza własną definicję krajobrazu, fot. Michał Włoch

"Fotografie bez cenzury 1976 -1989. Nieoficjalny portret PRL", opr. Paweł Sasanka, Sławomir Stępień, Tomasz Gleb, Warszawa 2014

$
0
0
Okładka albumu

2010 rok IPN ogłosił "rokiem kultury niezależnej". W 2009 rozpoczęły się prace nad albumem, który wydany został teraz, z datą 2014. Za dobór i układ zdjęć odpowiadają: Paweł Sasanka, Sławomir Stępień, Tomasz Gleb. natomiast ja zostałem zaproszony do napisania opracowania historycznego pt. Polska fotografia niezależna. Awangarda i reportaż wobec ideologii i polityki PRL(ss. 9-93). Historycy z warszawskiego IPN-u znali moje opracowanie z 1989 roku, a wydane na początku 1990 Fotografia polska lat 80-tych, które jako jedno z nielicznych z tamtego czasu przedstawiało problem fotografii niezależnej.

W najnowszym tekście, pisanym w 2010 roku,  podjąłem swoje zainteresowanie z końca lat 80., w równym stopniu pisząc o "Kulturze Zrzuty", końcu neoawangardy, fotografii socjologicznej i "sztuce przy Kościele", jako twórczości niezależnej. Anarchistyczne fotografie z zakresu "Kultury Zrzuty" w nielicznym wyborze zamieszczone zostały przy moim tekście. Ale nie zamieszczono żadnej pracy Łodzi Kaliskiej (zwłaszcza politycznych u prześmiewczych prac Adama Rzepeckiego), a także okładki "Tanga" (nr 2) z braćmi Marx, które proponowałem do swego tekstu. Powinny także znaleźć prace Jacka Kryszkowskiego, które eksponowane są od kilku lat w Muzeum Narodowym w Warszawie, obok "Tang" czy innych przejawów niezależności, jak wydawnictwa Andrzeja Partuma.



Album składa się z dwóch części: 1) mojego tekstu historycznego, 2) wyboru zdjęć, w którym nie uczestniczyłem i co do którego mam wiele wątpliwości. Nie ma w nim takich postaci, jak: Jerzy Lewczyński, Wacław Ropiecki, Ewa Partum, Zdzisław Pacholski, Adam Bujak, Jerzy Szot, Mariusz Hermanowicz, Paweł Kwiek, Włodzimierz Krzemiński  i  wielu innych, ale nie jest to najważniejsze. Wiem, że niektórzy autorzy nie odpowiadali, inni w międzyczasie zmarli, etc. Ważniejsze jest to, że I część nie odpowiada II-giej, Są to dwa różne wybory i co z tym związane dwa różne sposoby patrzenia na fotografię z tamtych lat. Nie rozstrzygam, który wybór jest "lepszy" czy bardziej reprezentuje widzenie historyczne, mające aspirować do tzw. obiektywności, bez cenzurowania. W swym opracowaniu podkreśliłem najważniejsze postaci dla różnych kategorii fotografii niezależnej, łącznie z feminizmem (Ewa Partum), co w drugiej części album zostało zatarte w wielkiej ilości autorów, a nie powinno. Inaczej należy oceniać "podziemne"wystawy Ewy Partum, Mariusza Wieczorkowskiego czy Andrzeja Różyckiego,  który ryzykowali więzieniem za swoje wystawy a inaczej amatora fotografującego nielegalną manifestację czy koncert I Przeglądu Piosenki Prawdziwej (s. 255).

Mimo wszystko pozytywnie wspominam kilkuletnią pracę z IPN-em, zwłaszcza z panem Sławomirem Stępniem. Została przy okazji ujawniona, czy raczej wzmiankowana, z tego okresu mało znana twórczość np. Bogdana Konopki. Myślę także o zrobieniu wystawy swoich zdjęć z lat 1980-83, które częściowo funkcjonały w obiegu studenckim IHS na UJ-cie oraz NZS-u, co mogą potwierdzić m.in.: Krystyna Czerni czy Anna Baranowa.

Strona z albumu na temat agencji Dementi

W albumie zabrakło prac z "Tanga", 1983, [nr 2], poza pokazanym Zbigniewem Liberą, Grzegorzem Zygierem i Zygmuntem Rytką






Anna Chojnacka. Fotografia, (2015, Muzeum Historii Katowic)

$
0
0
Publikacja Zofii Szoty ukazała się w związku z wystawą Czas u-płynął Anna Chojnacka - Fotografia,która miała miejsce w 2014 roku w Muzeum Historii Katowic. Czytamy w albumie, że dorobek Anny Chojnackiej (1914–2007) liczy około 12 tysięcy przede wszystkim negatywów. Już na ekspozycji w MHK, która miałem sposobność oglądać w ub roku zauważyłem, że wiele zdjęć jest na nowo wydrukowanych, a artystka działała w technice negatywo-chemicznej. Wystawa była bardzo starannie zaaranżowana, uzupełniona materiami filmowymi z konceptem niebieskiej linii, który delikatniej i z większym umiarem pojawił się także w albumie. Dobrze podsumowywała całość problematyki podejmowaną od la końca lat 50. do lat 80., czyli do momentu kiedy kończy się jej twórczość.

Projekt graficzny albumu i aranżacja wystawy Jolanta Barnaś

Całość twórczości podzielona została na podstawowe kategorie, najbardziej charakterystyczne dla twórczości Chojnackiej: Miasto, przemysł, człowiek, cykle fotograficzne: Złom, Wśród plastyków śląskich, Teofil Ociepka, Strachy lub Strachy na sarny.  Przyszłe badania powinny odpowiedzieć na następujące pytania. Na ile była to twórczość tradycyjna, a na ile modernistyczna, skupiona na przemyśle, w tym kontynuowaniu ikonografii realizmu socjalistycznego. Istotne są relacje i związki twórcze pomiędzy Chojnacką, a Jerzym Lewczyńskim i Zofią Rydet, a także jej wpływ na innych fotografów ze Śląska.

[widoki Katowic], lata 60-70. XX w.

Po wielu wystawach Jerzego Lewczyńskiego i Zofii Rydet czas na ujawnienie kolejnych postaci ze śląskiej sceny fotograficznej. Dlatego należy podkreślić, że właśnie takie wystawy należy organizować i próbować diagnozować stan świadomości polskiej fotografii po 1945 roku. Można zastanawiać się także nad wpływem estetyki kina włoskiego w wersji neorealizmu oraz "zaborczej" sztuki abstrakcyjnej, która wpływała na wielu fotografów końca lat 50. i początku lat 60. Ale generalnie rację miał w drugiej połowie lat 50. Zbigniew Dłubak, a wcześniej jeszcze w końcu lat 20. Edward Weston, którzy nie zgadzali się z przejmowaniem estetyki malarstwa, ponieważ ograniczane były "prawa" medialne fotografii.

[widoki Katowic], lata 60-70. XX wieku

Czas upłynął, z cyklu Złom, 1961

Tadeusz Grabowski, z cyklu Wśród plastyków śląskich, 1961

Kult ciała / The Cult of the Body, 1963 w zbiorach MoMA w Nowym Jorku (dar artystki)

Jakie prace Chojnackiej, poza Kultem ciała, należą do najważniejszych? Dla mnie jest to przede wszystkim cykl Złom i  bardzo znany Wśród plastyków śląskich, z różnorodnym podejściem do fotografowanych, aby wymienić tylko zdjęcia Andrzeja Urbanowicza czy zaskakujące, bo wyonona na cmentarzu żydowskim Igora Neubauera. 

Kryzys w fotografii artystycznej (wykład w Wozowni 08.04.15) i wystawa "Na początku była fotografia" (Łódź, 31.03-08.05.15)

$
0
0
1. Zdzisław Beksiński pisał o kryzysie w fotografii II połowy lat 50. w kontekście naporu i ilościowej przewagi reportażu oraz fotografii prasowej. W 1958 roku w numerze 11. "Fotografii" opublikował tekst Kryzys w fotografice i perspektywy jego przezwyciężenia - jeden z najważniejszych teoretycznych tekstów na temat fotografii, jakie napisano w Polsce w XX wieku. Jego rozważania są istotne w kontekście najnowszych wydarzeń, jak np. konkursy fotografii prasowej, na których przyznaje się... po kilkadziesiąt nagród, choć ich jakość artystyczna jest więcej, niż problematyczna. 

Zdjęcie na  zaproszeniu na wykład w Wozowni, fot. Lunaris (Adam Łach), z serii Absurd, 2002


2. Mój wykład wygłoszony w Toruniu w Wozowni Kryzys fotografii artystycznej i perspektywy jego przezwyciężenia diagnozował kryzys czy wręcz mówił o metaforycznej śmierci fotografii artystycznej, która będzie dopóki będzie istniał człowiek w tradycji kultury judeo-chrześcijańskiej i w kontekście odczarowywania świata przez modernizm artystyczny. Obecnie przeżywamy nie tylko nadprodukcję obrazu fotograficznego, ale jego niebywałą banalizację czy wręcz zamienienie się "pstrykanie", czyli chłam, pokazywany na festiwalach fotografii. 





Wszystkie zdjęcia Kazimierz Napiórkowski

3. Fotografia udawana/symulacyjna,czyli czapka, krasnal i małpa....


Na początku była fotografia - taki był tytuł zaproszenia  i wystawy w nowej galerii ASP na ul. Piotrkowskiej 68 w Łodzi. Dlaczego pojawiła się tam pisownia Lodz, a nie Łódź. Chyba żeby było dziwniej lub śmieszniej? Ale nie jest to najważniejsze. Z ekspozycji zapamiętałem niebieski sufit, dwa tzw. "obiekty": czapkę i figurkę krasnala na podłodze, który miał świecić, a nie udawało się załadować akumulatora... Nie będę w to wnikał, bo nie ma sensu. Właśnie odwołania do tego pojęcia zabrakło na tej ekspozycji. Miała to być wystawa poświęcona fotografii na ASP. Nie zobaczyłem m.in. prac: Magdaleny Samborskiej (wybitnej feministki, w moim przekonaniu jednej z najważniejszych artystek na scenie łódzkiej), Aleksandry Mańczak, Antoniego Mikołajczyka, Tomasza Matuszaka, Seminarium Warszawskiego (przede wszystkim Mariusza Łukawskiego), Edwarda Łazikowskiego, Anny Orlikowskiej, Wiktora Polaka, Marty Dąbrowskiej czy Sławomira Kosmynki. Zabrakło też ogólnej koncepcji jak rozwijała się fotografia, czy miała wymiar inscenizacyjny, postkonstruktywistyczny czy także dokumentalny? Zamiast tego obejrzałem niewielką ilość prac, w tym kilka bardzo problematycznych odnośnie kontekstu fotografii i...  białe ściany.

W jednej z instalacji wisiał za to pasek... W tym zakresie ideowym lepsze prace wykonał już w końcu lat 50. wspomniany na początku posta Beksiński.

Kuratorem tej ekspozycji, która mnie przede wszystkim zażenowała, a miała pokazać historię fotografii na ASP, jest prof. Marek Domański. Wstęp do katalogu rozstrzygał aspekty wyjaśnione na przełomie lat 90/XX wieku, w aspekcie teorii V. Flussera, ale nic nie wyjaśnił o kondycji fotografii na ASP. Czego uczą studentów wystawiający czapkę, krasnala czy fotografujący małpę? Jednym z pozytywnych aspektów było pokazanie zdjęć Grzegorza Przyborka i Grzegorza Bojanowskiego, chyba jego najważniejszych dokonań, choć zaledwie w dwóch eksponowanych pracach.

Fotografia na ASP w Łodzi i nie tylko zmierza w kierunku symulacji, w znaczeniu , w jakim używał tego terminu Jean Baudrillard już w końcu lat 70. 

Album "Gułag" Tomasza Kiznego oraz XVIII Międzynarodowy Konkurs Cyfrowej Fotokreacji / XVIII International Contest of Digital Photocreation Cyberfoto 2015 (ROK, Częstochowa, 17.04-30.06.15)

$
0
0
Album Gułag, wydany przez IPN w 2015
Zanim napiszę o kilka słów o konkursie w Częstochowie zapraszam do przeczytania i obejrzenia zdjęć z albumu Gułag Tomasza Kiznego, wydarzenia prawdziwego z zakresu dziennikarstwa fotograficznego, w przeciwieństwie do licznych konkursów fotografii prasowej, które wyrastają jak "grzyby po deszczu" nie tylko w polskiej rzeczywistości fotograficznej. 

Poniżej trzy zdjęcia z rewelacyjnego pod względem historyczno-fotograficznym albumu Tomasza Kiznego. Najważniejszego na świecie opracowania na ten temat.





Cyberfoto XVIII
Pierwsze trzy nagrody były na wyjątkowym, bardzo wysokim poziomie artystycznym. Potem trochę gorsze wyróżnienia oraz kilku artystów blisko czołówki. Tak w telegraficznym skrócie można podsumować kolejną edycję międzynarodowego konkursu.

zaproszenie


I nagroda, Paulina Stasik, Kulturystki kultury, 2014



II nagroda, Adam Markowski, Zagubione , Obiekty i Nadeszło jutro, 2014-2015

III nagroda, Magdalena Samborska, Płeć domniemana, 2015


[Fragment tekstu K. Jureckoego z katalogu]

Różnorodność…
Obecna edycja Cyberfoto sytuuje się w innej optyce wizualności niż miało to miejsce kilkanaście lat temu, na przełomie wieków. Obecnie fotografia, przede wszystkim statyczny obraz cyfrowy, znalazła się w orbicie edukacji artystycznej i wystawiennictwa na całym świecie, posiada także ugruntowaną pozycję w reklamie. Jest ważnym sposobem utrwalania życia rodzinnego, turyzmu, fantazji erotycznych (internet). Stała się więc powszechnym notatnikiem, czy raczej bezwładnym atlasem (w znaczeniu Aby Warburga) ponowoczesnego świata. Ale w ofensywie artystycznej są tzw. techniki fotografii alternatywnej, fotografia analogowa, w tym otworkowa oraz malarstwo, które inkorporowało do swych działań zasady i możliwości fotografii. Po raz kolejny po swej śmierci wkroczyło na scenę artystyczną i podjęło nowe poszukiwania. Zdigitalizowane archiwa fotograficzne są i będą nowym odczytywaniem historii i tworzeniem nowego obrazu świata, w którym modernizm jest krytykowany albo przeciwnie chroniony. Krytyczne oko skupia się na postulatach postkolonializmu będącego wyzwaniem do napisania nowej historii kultury i oczywiście fotografii.
Trzy pierwsze nagrody na Cyberfoto prezentują bardzo wysoki poziom artystyczny, pokazując różne strategie działania montażu elektronicznego.
Czym jest uczestnictwo w kulturze?
I nagrodę otrzymała działająca w zakresie fotomontażu i malarstwa Paulina Stasik za pracę Kulturystki kultury. Artystka nie jest fotografem lecz grafikiem, który świadomie korzysta z wiarygodności znaku fotograficznego i stosuje go bez realności znaczeniowej, typowej dla fotografii dokumentalnej. Na jej prace pt. Vanityzwróciłem uwagę na ubiegłorocznym konkursie.
Nie chcę się zastanawiać czy Kulturystki kultury to montaż feministyczny, ponieważ nie czas ani miejsce na takie dywagacje. Zwraca uwagę nietypowa kompozycja polegająca na podziale pracy na trzy pola obrazowe, jak to np. czynił w okresie międzywojennym Kazimierz Podsadecki potrafiący w groteskowy, quasi surrealistyczny sposób krytykować m.in. gwiazdy ówczesnego kina. W bardzo ciekawej pracy Stasik kobieta/y w przewrotny sposób stają się „męskim” Supermanem, na której/ych ramionach znajdują się nagie, erotycznie interpretowane postaci kobiet, naśladujące pozę kulturysty/Supermana. Z lewej strony montażu, na okręgu stoją postaci kobiet z jakiegoś konkursu piękności(?) tworząc formę słońca/kwiatu. Wewnątrz niego umieszczono „gimnastykujące się” ramiona, sugerujące wysiłek. Poniżej opisanych scen znajduje fryz nagich, w tanecznych pozach figur ludzkich, jak z płaskorzeźby greckiej z okresu klasycznego. Wyjątkowo pojawiają się tu fragmenty postaci męskich. Niektóre fragmentyz ciał są geometryczne, zlewają się z tłem niwelując erotyzm i wprowadzając dynamizm w tej części kompozycji.
Wypada się zastanowić, czy skomplikowana ideowo i formalnie realizacja Stasik jest pro czy kontra konsumpcjonizmowi? Raczej jest to ogólna, choć zaskakująca, diagnoza ogólnej sytuacji, w której odgrywanie roli i jednoczesne epatowanie, czy wręcz narzucanie określonego stereotypu wiecznej młodości/piękności staje obowiązującym kanonem pustej ideowo pop-kultury. Dodać można – propagowanym bezkrytycznie przez mass-media.
Dokument fotograficzny, jako katastrofa?
Niezwykle ciekawe podważanie dokumentalnej funkcji fotografii nastąpiło w pracach Adama Markowskiego, który w trzech wchodzących ze sobą w relacje cyklach pokazał możliwości dotyczące manipulowania zjawiskiem katastrofy lotniczej. Problem ten, zapoczątkowany w 2010 roku jest wciąż aktualny z powodu niewyjaśnionych katastrof w Polsce, Malezji, na Ukrainie, w tym zniknięcia wielkiego samolotu, co wydaje się nieprawdopodobne w drugim dziesięcioleciu XXI wieku.
Sugestywne „proste”, wręcz przypominające amatorskie zdjęcia m.in. z Warszawy (Pałac Kultury, Dworzec Centralny), jak też z innych przestrzeni mniej identyfikowalnych, sugerują stan zagrożenia nie tylko wypadkami lotniczymi, ale też wojną. Na jednym ze zdjęć widzimy jadące samochody z wyrzutniami rakiet, a praca przypomina fotografię robione z ukrycia tak, jak to czyniono np. w stanie wojennym w Polsce. Aby osłabić realną wymowę militarną dwóch cykli, kolejny pt. Obiekty przypomina o lądowaniach (awaryjnych) statków kosmicznych, jak z filmu Wojny gwiezdne. Wyraz tej serii jest bardziej ironiczny. Można odnieść wrażenie, że cała fotografia dokumentalna i jej idee nie są montażem, ale aranżacją czy wręcz inscenizacją.
Artysta pokazał, że w wyrafinowany, a jednocześnie prosty sposób fotomontaż może oddziaływać bardzo skutecznie na naszą wyobraźnię, a nawet przestrzegać przed nieszczęściem. Mały format zdjęć również kojarzy się z pracą „amatora”, ale jest to także metoda na ukrycie łączenia zdjęć (tzw. szwów).
Polemika ze Zbigniewem Dłubakiem?
Trzecia nagroda przypadła Magdalenie Samborskiej za tryptyk odnoszący się do semiotycznego badania znakowania w fotografii, jakie Dłubak przeprowadzał w związku z początkami konceptualizmu na początku 1970 roku. Ostatecznie na początku lat 80. doprowadziło go to do stworzenia kolejnego cyklu pod nazwą Desymbolizacje,będącego badaniem znakowania bliskiego dekonstrukcji Jacquesa Derridy.
Samborska w mailu do Sławomira Jodłowskiego ujawniła swój zamysł twórczy dotyczący tego cyklu[1]. Jest to bardzo istotne, ponieważ autorka nie tylko polemizuje z Dłubakiem, ale pokazuje konsekwencje jego postawy w nowych liberalnych i transgresyjnych czasach, kiedy płeć może być definiowana nawet w sposób kulturowy. Zapowiadały to już różnego typu operacje chirurgiczne, jakie przeprowadzali na polu artystycznym Orlan i Stelarc, poruszając na nowo problem transkulturowego i transgenicznego ciała. Zdecydowanie wolę od przywołanych artystów symulacyjne prace Samborskiej, które takie sytuacje tylko projektują, nadając im dodatkowo znaczeń metaforycznych, kwestionujących przyzwyczajania obyczajowe i stereotypy widzenia. Dodać trzeba, że są to nie tylko bardzo interesujące montaże, ale także mocno prowokujące, w charakterystyczny dla twórczości postfeministycznej sposób.


[1] M. Samborska w mailu do S. Jodłowskiego [28.03.15] napisała: ”Tryptyk Płeć domniemana składa się z dwóch pojedynczych fotografii i jednego czteroelementowego tableau. Praca ta jest nawiązaniem do Gestykulacji Zbigniewa Dłubaka. Podobnie jak u tego artysty fotografowanym obiektem jest nagi kobiecy tors i dłonie. Jednak w przeciwieństwie do Dłubaka nie interesuje mnie badanie wizualnych systemów znakowych. Tematem mojego cyklu fotograficznego jest to, co właściwie dla tego artysty było bez znaczenia: cielesność, płeć, jednostkowość. Osobno fotografowane torsy i dłonie zostały przeze mnie połączone dzięki komputerowemu programowi graficznemu. Dłonie wtapiają się w łono sugerując fantasmagoryczną płeć, ani męską ani kobiecą. Gesty, w jakie układają się ręce to czytelne znaki pozwalające na wieloznaczne interpretacje płci”.

Otwarcie wystawy, fot. M. Samborska

Publiczność ogląda nagrodzone prace, fot. M. Samborska

Andrzej Zając. Czarne Madonny (Galeria Art Brut, Lublin, wernisaż 08.05.15)

$
0
0


08.05.15 o godz. 17 w galerii Art Brut znajdującym się w Centrum Kultury w Lublinie odbył się wernisaż kameralnej wystawy Andrzeja Zająca z Łodzi, który jest nie tylko ciekawym rzeźbiarzem, ale także malarzem i potencjalnie fotografem. Tytułowe Czarne Madonny to zwykłe kobiety afrykańskie, nagie lub z dziećmi albo pokazane w stanie błogosławionym. Artysta sięga do ikonografii z przełomu średniowiecza i renesansu (np. Jan van Eyck), świadomie sakralizując ponętne i erotyczne kobiety. Być może, o czym mówiłem w czasie wernisażowej dyskusji w galerii, nieświadomie przechodzi w typ twórczości znanej, jako "soft porno" czy blisko się sytuującej tego określenia. W dzisiejszych czasach wszystko się ze wszystkim miesza. Dawniej sfery sacrum i profanum w ikonografii chrześcijańskiej były rozdzielone, teraz te granice, podobnie jak inne ulegają zatarciu czy zatraceniu.


Madonna, 2013

W instalacji powyżej pojawia się sakralizacja "nawiedzonej" twarzy, choć nie wiemy kim jest ta kobieta i jakiego jest wyznania. Ta praca wydała mi się najciekawsza na tej ciekawej ekspozycji. Zresztą sakralizacja starej(?), może czterdziestoletniej zniszczonej życiem twarzy jest ważnym problemem ideowym. Łatwo sakralizować młode i ponętne kobiety, trudniej zniszczone... Zresztą nastąpiło tu bardzo ciekawe połączenie malarstwa z równie ważną i oryginalną płaskorzeźbą. Nie ma w tej pracy sztucznej idealizacji, jest natomiast przesłanie o trudnym życiu afrykańskich kobiet.

Zwiastowanie, 2014 

Zwiastowanie, 2014

Dodam przy okazji, iż ten rodzaj ram, które są dodatkowo zdobione uproszczonymi formami w stylu afrykańskim lepiej pasują, niż konwencjonalne ramy, jak poniżej w dwóch obrazach.

Madonna, 2014

Madonna, 2014

Na każdego artystę "czekają" pułapki zastawiane przez sztukę i estetykę, jeśli ta jeszcze istnieje. Tym razem są to to idealizacja i nadmierne skupienie się na pięknie, które co mówiłem w czasie dyskusji w Lublinie, zostało dawno zdyskredytowane. m.in. przez faszyzm. W rezultacie obrazy Zająca stają się wykładnikiem teorii i praktyki akademizmu  z XIX wieku - tylko piękno, Warto pamiętać, że jawi się ono przede wszytkom  jako sztuczne, kiczowate i nie mające za wiele wspólnego z odczuciem realności.



dyskusja, fot. P. Tymochowicz

Ja i Andrzej Zając, fot. P. Tymochowicz

dyskusja, fot. P. Tymochowicz

Po wernisażu odbyła się bardzo ciekawa dyskusja, moderowana przez kuratorkę galerii Marię Pietruszę-Budzyńską, której podobnie, jak artyście gratuluję,  bardzo ciekawej ekspozycji. 

Takich autentycznych wystaw brakuje coraz bardziej....


Pojemnik, kamienie jako formy ready-made?

$
0
0
Dzieje się dużo, tylko brakuje mi czasu na pisanie, gdyż jeżdżę po Polsce. 12.06 odbyło się jury IV Międzynarodowego Biennale Szkół Plastycznych w Gdyni. 18.06 brałem udział w seminarium o dokumencie fotograficznym w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie, przedstawiając tezy dotyczące cyklu Kazimierz nad Wisłą 1930-31 Jerzego Benedykta Dorysa. 19.06 otworzyliśmy stojące na wysokim poziomie III Biennale w Piotrkowie. Ale chciałbym krótko napisać o czymś zupełnie innym...  "jak z niczego zrobić sztukę". A w dzisiejszych czasach jest to teoretycznie bardzo proste, nie wymagające większego wysiłku intelektualnego.

Przykład 1). Praca prawie konceptualna o charakterze ready-made wykonana przy moim domu, bo MPO systematycznie niszczy mi pojemnik. Przy bliższym wejrzeniu widać wyłamane krawędzie z lewej i z prawej strony. Powstała niemalże "sztuka krytyczna" i zaangażowana społecznie, ponieważ pisałem w tej sprawie do MPO w Łodzi. I jest przede wszystkim to dokument zniszczenia....

Niszczony pojemnik...., fot. K. Jurecki

Przykład 2).  Nieznany mi człowiek ułożył na brzegu morza kompozycje z kamieni w stylu Zygi Rytki - bardzo ważnego artysty polskiego, Postanowiłem je zaanektować za pomocą fotografii, aby pokazać co należy robić nad polskim morzem, aby nie tracić czasu. 

Kamienie nad Bałtykiem w Gdyni, 11.06.15., godz ok. 16.45,  fot. K. Jurecki


P.S W czerwcu odbył się także kolejny łódzki festiwal Dialogu Czterech Kultur. Gwoździem programu była podobno gigantyczna marionetka, o której informowano w telewizyjnej Panoramie. W ten sposób ważny jeszcze kilka lat temu festiwal stał się przystankiem dla reklamy władzy łódzkiej i związanego z nią establishmentu. Niewiele pokazuje autentycznie twórczych działań. Szkoda...

Obiecujący dyplom z malarstwa Pauliny Stasik, (maj 2015, ASP Kraków)

$
0
0
Prace Pauliny Stasik oglądałem kilkakrotnie na różnych konkursach w roku 2014 i 2015. Podobają mi się, dostrzegam w nich konsekwencję swoistego oglądu świata, który polega na swoistym zawieszeniu, zarówno krytycznym oglądzie, jak też chyba swoistej fascynacji spektaklem życia, z którego nie można się uwolnić. jest tu jednak swoista niezgoda a może i walka z określonym stereotypem życia, który narzucają się mass-media; choć nie tylko one.

Dyplom w pracowni prof. Leszka Misiaka pt. Widowisko

Tak opisała ideę dyplomu sama artystka w mailu do mnie z dn. 10.06.15: "Tytuł mojej pracy dyplomowej to Widowisko. Tekst wydaje mi się dość osobisty, dotyczący mojego odczuwania sztuki, to również autokomentarz do moich realizacji. Podzielony na części: 1. Widowisko 2. Doznanie 3. Układ zdarzeń 4. Światło  5. Rytm 6. Papierowe ciało. Tekst był przygotowany do przeczytania na dyplomie, nie jest więc długi (nie więcej niż 15 min czytania). Matriarchalne widowisko, które rozgrywa się na płótnach wabi, kokietuje, zaprasza do wspólnej zabawy. Dominuje mnogość form i kontrastów, zarówno tych kolorystycznych jak i tematycznych.
W realizacjach pojawiają się modelki, sportsmenki, kulturystki, siłaczki. Z jednej strony wyczuwalna afirmacja ciała , z drugiej możliwość jego uprzedmiotowienia i konsumpcji. Ciało nas fascynuje jest obszarem namiętności i  pożądania, a zarazem miejscem bólu i śmieci. Wizerunki pięknych i zdrowych ciał  są wszechobecnie propagowane w mass-mediach. Mit wiecznej młodości jest znany nie od dziś. Bohaterki z moich obrazów, zdają się być pod jego wpływem. Trwają we wspólnym zapomnieniu, eksponują swoją cielesność i  pozornie wabią nas swoim wdziękiem, który staje się synonimem nietrwałości. Emanuje bezcelowość tych trudów. Może się wydawać, że to śmiech przez łzy, przecież każde widowisko się kiedyś skończy. Przypomina mi się teraz projekt-widowisko Operazione Vesuvio Aliny  Szapocznikow, która  chciała na dnie krateru wulkanu zorganizować tor ślizgawkowy, gdzie można by się bawić przy dźwiękach walca. Zacytuje słowa artystki z opisu projektu: „Jeśli pewnego dnia podczas konkursu łyżwiarstwa figurowego jakaś Peggy Fleming danej chwili wykona swój program w zamrożonym kraterze i jeśli my, widzowie, oszołomieni jej wspaniałymi i  płochymi piruetami, zostaniemy zaskoczeni nagłą erupcją lawy i zastygniemy na wieki, jak Pompejanie, wtedy triumf chwili i przemijalności będzie kompletny”.
W moich realizacjach kobieta jest przedstawicielką  rodziny człowieczej o zróżnicowanych stanach psychicznych, neurotyków, ekstrawertyków, introwertyków, itp. To w pewien sposób odzwierciedla „puls życia”. Życie jako proces, w którym odbywają się określone rytuały, gdzie postępujemy wobec pewnych wzorców i pod wpływem popędów. Podobieństwo cech, wspomnień i  doświadczeń, a zarazem niemożność ich  ujednolicenia. Elementy się powtarzają, zapętlają. Połączone figury, tracą swoją indywidualność, stają się jednym. Ważna jest dla mnie wspólnotowość, akcentowanie tego co prywatne na to co wspólne dla większości. Jako autor, chciałabym stworzyć obszar gdzie w niemej formie mogę się komunikować. Komunikaty są wieloznaczne, stają się znakami pewnych wizji oraz moim światopoglądem".

Czy P. Stasik stanie się za lat kilka czy kilkanaście istotna artystką na "bladym polu" sztuki polskiej? Zobaczymy, ale są liczne przesłanki, aby tak się stało. Poniżej prezentuję cztery zdjęcia z wystawy dyplomowej oraz na samym początku najciekawszy moim zdaniem obraz.


Superwoman, olej, płótno, 120 x 170 cm, fot. Paulina Stasik

Widowisko, fot. Paulina Stasik

Widowisko, fot. Paulina Stasik

Widowisko, fot. Paulina Stasik

Widowisko, fot. Paulina Stasik
Aneks do dyplomu z pracowni dra Lecha Polcyna

Inne prace autorki

Oglądając jej prace można zaryzykować tezę, że artystka dobrze czuje się w każdej z uprawianych technik, zarówno w malarstwie, rysunku, jak też grafice komputerowej. Ciekawa byłaby zatem konfrontacja poszczególnych formuł sztuki. Powstaje pytanie, jak długo można trwać w świecie "pozbawianym twarzy" i własnej tożsamości?  Ale należy jednocześnie pokreślić, że taką osobowość i tożsamość twórczą oczywiście dostrzegam w jej kreacji. W kreacji, która w eklektyczny sposób sięga różnych postaw i kierunków, umiejętnie tworzy własna wizję na temat ubezwłasnowolnienia współczesnej kobiety i jej kryzysowym stanie.

Bez tytułu, akryl, płótno, 2014

Ladies 2, rysunek, tektura, 2013

Bez tytułu, rysunek, tektura, 2013

Rozciąganie,  rysunek, tektura, 2014

p.s. 15.07.15 rano licznik zarejestrował 255-tysięczne wejście na blog, co cieszy. Czytałem o stypendiach w USA dla osób piszących na blogach poświęconych sztuce wizualnej. Ciekawe kiedy podobne stypendia powstaną w Polsce? W 2015 roku stypendia i granty na sztuki wizualne  przyznawane przez  MKiDN praktycznie zanikają, co smuci. Ale pewnie zaraz rząd coś obieca, gdyż zbliżają się wybory. I kolejna "kiełbasa" będzie rzucona tłumowi.

IV Międzynarodowe Biennale Fotografii Szkół Plastycznych “TWÓRCZOŚĆ MŁODYCH – STREFA TOŻSAMOŚCI 2015" / IV INTERNATIONAL BIENNIAL CONTEST OF PHOTOGRAPHY "CREATIVITY OF YOUTH - ZONE OF IDENTITY 2015", Gdynia, Poland

$
0
0
Oto fragmenty z protokołu sporządzonego przez kuratora  IV MBFSP Piotra Zabłockiego, nauczyciela w ZSP w Gdyni-Orłowie:

"W dniu 12 czerwca 2015 r. roku oceniło 474 prace (1193 zdjęć) 474 autorów nadesłanych z 36 szkół z Polski oraz 13 szkół z zagranicy (Czechy, Słowacja, Litwa). Jury postanowiło zakwalifikować do wystawy pokonkursowej 201 prac 64 autorów oraz przyznało nagrody:

Grand Prix - Daniela Junášková, "Růst/Growth", Vyšší odborná škola textilních řemesel a Střední umělecká škola textilních řemesel, Praha 












Złoty Medal - Martyna Juchniewicz, [bez tytułu], Zespół Szkół Plastycznych, Gdynia 











Srebrny Medal - Kateřina Trousilová, "Identita”, Střední průmyslová škola keramická a sklářská, Karlovy Vary










Brązowy Medal - Justyna Cieślińska, „Historia”, Zespół Szkół Plastycznych, Koło





Nagroda Specjalna za pracę w technice klasycznej: Marta Sucherska - „Zmaganie drogą do przetrwania”, Zespół Szkół Plastycznych, Gdynia









I Wyróżnienie - Světlana Guseva, „Autoportret”, Střední průmyslová škola keramická a sklářská, Karlovy Vary











II Wyróżnienie - Adrianna Świergocka, „Konflikt”, Zespół Szkół Plastycznych, Gdynia 



III  Wyróżnienie - Olga Zabłocka, „Pryzmat mojej pamięci”, Zespół Szkół Plastycznych, Jarosław 





Oraz, zgodnie z punktem 14 Regulaminu, wyróżnienie: 1. Kinga Szanecka, „Intymny świat”, Zespół Szkół Plastycznych, Koło".









Do katalogu wystawy, która ma być pokazana we wrześniu 2015  w ZSP w Gdyni-Orłowie napisałem tekst pt. Powiew młodości. Oto jego krótki fragment: "Jestem też przekonany, że „sąsiedztwo” Polski i wymiana podobnych sobie kulturowo idei może być bardzo owocna dla przyszłego rozwoju życia fotograficznego. Kontakty z fotografią czeską dopiero rozpoczęły się na początku lat 80. XX wieku dzięki wystawom w Muzeum Sztuki w Łodzi i działalności wrocławskiej galerii „Foto-Medium-Art” We Wrocławiu, a ze słowacką po 1990 roku dzięki Miesiącowi Fotografii w Bratysławie. Wymiana z fotografią litewską odbyła się na  początku lat 90. w łódzkim muzeum, by potem w XXI wieku pojawić się na Dniach Wilna w Gdańsku i na Kaunas Photo Days w Kownie, gdzie prezentowana jest polska fotografia. Dlatego z optymizmem oglądałem w Gdyni w czasie jury zdjęcia czeskie, polskie, słowackie a także litewskie." W innych fragmentach staram się uzasadnić decyzje jury, które pracowało w międzynarodowym składzie. 


P.s. Wiele z pokazowych tu prac ze szkól średnich, a szczególności Grand Prix, oczywiście wykonanych w konkretnej pracowni, jest ciekawszych pod względem formalnych od wielu prac..., jakie widziałem w swym życiu: magisterskich, doktorskich, a może i habilitacyjnych z zakresu fotografii. I tu jest trudny problem do rozwiązania, oczywiście jeśli ktoś go dostrzega... 


My choices for Portfolio Review in Bratislava in November 2014

$
0
0
Each contest has its own laws and principles. More than two dozen judges in November 2014 on Portoflio in Braislava chose three winners.

The winners of Portfolio review 2014:
1. Zuzana Pustaiova (SK), she is going to have an exhibition during Month of Photography 2015
2. Lara Ciarabellini (It)
, Wim de Schamphelaere (Bel)
3. Klaus Pichler (At)

You can see The best of Portfolio on Vimeo.

There were many good photographers. I will mention some of them: Loli Kantor, "Beyond the Forest. Jewish Presence in Eastern Europe 2004-2012", Thomas Schild with new approach to Gipsies in  "To be beautiful Gypsy", 2009-2014, Bibiana titled "Irene" (2011) about some days after hurricane, Tina Remiz, "Where the Pigons Roost", since 2013, with sill lifes' and nostalgic atmosphere childhood.

But my choices are a different. The best in my private opinion was Wim de Schamphelaerewith very strange and simply in our normal view using electronic montage of landscapes, buildings and proud people. He shows Africa which I don't see to this time. Is this photography post-colonial or not? Yes, but Wim shows how he loves disinterestedly simply people. How marvellous is your his technique.  Very important is in this case a 
huge format his panoramic pictures a new kind of painting not worse than Andreas Gursky's f.e. famous "Rhein".






Wim de Schamphelaere, Black Madonna, Madagascar, 2009

Wim de Schamphelaere, Kenso (Ethiopia), 2009-2011

Wim de Schamphelaere, The Longhouse, (Sao Tom & Principe), 2009-2011

Wim de Schamphelaere,Borea, (Ethopia), 2009-2011

On my 2-nd position I voted for known German photographer Thomas Kellner which had created a new method to combine architecture views with historical approach. It's postmedial photography come back to conceptual thinking as a new language of visual arts. He wrote about his credo: "I want to break manifold ways of perception to my audience. My main interests have always been in finding strong visual languages that are powerful enough to tell us something about their subjects that more "realistic" images cannot do. Right from the beginning of my studies, my basic interest was in experimental and conceptual photography. I created different pinhole series, photogram work and printings in alternative techniques, such as cyanotype, saltpaper and others". it is his method a new deconstructive technique? I am not sure but Kellner wanted deconstructed modernistic architecture. It's is obvious. It's a new method in rationalization of deep photographic medium but not alternative technique how is speculating Kellner. 



Thomas Kellner, 





And of the 3-rd position I voted for Nicola Mihow Bulgarian photographer with monumental project forget your Past ed socialistic architecture in Bulgaria with very traditional  but very good style black&white photography. He wanted understand old utopian history, rationalized it if it's possible. He showed me two different cycle and was very interesting too.  He wrote about own project :"Forget Your Past , 2009-2012, 
The project Forget Your Past traces the fate the most important communist-era monuments in Bulgaria. The title of the series is borrowed from graffiti writing over the entrance of the Bulgarian Communist Party Memorial  at Mount Buzludja that poignantly illustrates their faith. Constructed at enormous expense as expressions of national pride, today most of them are looted and neglected. Whether they commemorate the feats of the Soviet Army or the April Uprising against the Ottoman rule, they all share a common fate – to be silent symbols of the forgotten past. After the political changes in 1989, a number of iconic communist-era monuments have been dismantled, but more than a hundred of them remained standing. Nevertheless, most of archives relevant to their history have been destroyed. I began my research in 2009, travelling through the country, talking to people, interviewing sculptors and architects, digging through archives, and of course, taking photographs.


Nicola Mihow , Forget Your Past

Nicola Mihow , Forget Your Past

Nicola Mihow , Forget Your Past

Nicola Mihow , Forget Your Past

Nicola Mihow , Forget Your Past

Nicola Mihow , Forget Your Past

I think about solo exhibitions of these artists in Poland. In the future.... 





Roman Vishniac: Fotografia, 1920–1975 (Polin, Warsaw, curator: Maya Benton, 08.05.-31.08.2015)

$
0
0
I want to announce a very important and  intestieing exhibition from ICP in New York now exhibited in Warsaw. Please look at my article in magazine "O.pl" titledPytanie o styl i przemiany fotografii Romana Vishniaca 




„Roman Vishniac: Fotografia, 1920-1975”, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, 2015 (źródło: dzięki uprzejmości muzeum)

Marek Rogulus Rogulski. Aerolit-zaplatanie energii (Galeria Sztuki Wozownia, Toruń, 10.07-30.08.15)

$
0
0
Rogulus  Performance na trąbce, na tle pracy Rzeźba jako performer, 2007Fot. K. Napiórkowski 

Rogulus Performance na trąbce,  w czasie wernisażu, Fot. K. Napiórkowski 

Rogulus, Nie ma nic. Jest tylko jest, 2000, instalacja, fot. K. Jurecki


Z Rogulusem poznaliśmy się dawno temu na III Biennale Sztuki Nowej w Zielonej Górze 1990, kiedy był jeszcze studentem PWSSP w Gdańsku. Marek pokazał wówczas m.in. wideo pt. 10 Hz, które mam w swoich zbiorach, dotyczące jego szamańskich praktyk.

Za kilka dni kończy się Jego duża monograficzna ekspozycja w Toruniu, na której można zobaczyć prace stworzone we wszelkich możliwych technikach i gatunkach artystycznych, ale dominuje rzeźba. Artysta, jak mało kto, sprawnie wykorzystuje, zarówno rzeźbę, jak wideo. performance, a za moment wróci do malarstwa...

Artysta, mimo ponad trzydziestoletniej działalności na scenie trójmiejskiej (m.in. galeria C 14), udziału w wielu wystawach, w tym w tak renomowanych, jak Muzeum Sztuki w Łodzi czy w CSW w Warszawie (za dyrekcji "otwartego" na innych Wojciecha Krukowskiego), prowadzeniu  od lat 90. "prawdziwej" (nie udawanej) niezależnej galerii, jaką był istniejący do 2015 Spiż 7 w Gdańsku nie jest właściwie komentowany, ba jest omijany przez tzw. establishment artystyczny.

Kiedyś na początku XXI wieku Łukasz Ronduda powiedział mi trochę żartobliwie, "że Rogulskiemu nie jest potrzebna krytyka artystyczna, ponieważ stworzył własny system i obieg,  za pomocą: galerii, wystaw i pisma artystycznego".  Tylko jak reagują na taką twórczość wypasione magazyny, takie jak "Szum", który w nu-rze 8 z 2015 podobno poszukiwał "drugiego kanonu"? Czy szukał czy symulował poszukiwanie? Wg nowego kanonu należą do niego np. od dawna znani: Gruppa, Zbigniew Warpechowski (Azja jest  bardzo popularna już od czasów Lochów Manhattanu), Edward Dwurnik, Przemysław Kwiek, Piotr Uklański i starczy... Po co wymieniać, każdy zna te nazwiska i prace.... Są też nowe/stare nazwiska, np. Laura Pawela, Maciej Świeszewski (!), Gregor Różański (także na okładce "Szumu" - zobaczymy, ile sezonów to kanoniczne już nazwisko przetrwa?). Nowy kanon w rezultacie okazał się starym, z kilkoma perełkami, jak Ostatnia wieczerza. Całość wygląda mało poważnie.

Rogulus, Performance na trące, wykonany w czasie wernisażu

To muzyczne "doświadczenie energetyczne" z kręgu performance zrobiło na mnie i na widach duże wrażenie. Warto zaznaczyć, że artysta jest też bardzo ważnym teoretykiem najnowszej kultury. Od lat tłumaczy, dlaczego i jak należy wyjść po za arkana postmodernizmu.

Okładka katalogu z Wozowni (2015, s. 30, projekt  K. Napiórkowski)

Marek Rogulski na szczęście nie przejmuje się kanonem "Szumu". Jego monograficzną wystawę można zobaczyć do 30.08 w Wozowni. Galeria wydała katalog z tekstami: Rogulusa, Adama Soboty i K. Jureckiego. Odsyłam także do sensownego artykułu Anny Tuschik z "O.pl" pt. Forma a proces twórczy.


Premierowa pracaRogulusa Areolit - zaplatanie energii,  2015, Fot. K. Napiórkowski 

Rogulus, performance, Tape A, Galeria Spiż 7, 1997, fot. tns, wszelkie prawa zastrzeżone


K.Jurecki, od lewej w tle, Judyta Bernaś i Rogulus. Otwarcie wystawy, 10.07.15, godz. 18.15, fot. K. Napiórkowski 

p.s.Tego wieczoru odbył się także wernisaż bardzo ciekawej wystawy z pogranicza fotografii i grafiki Judyty Bernaś Jednia. Jej twórczość sytuuje się blisko eschatologicznych poszukiwań, np. Zbigniewa Treppy.

O fotografii Zdzisława Beksińskiego. Jeszcze raz....

$
0
0
W związku z publikacją mojego nowego tekstu pt. Między bielą a czernią. Esej i fotografii Zdzisława Beksińskiego nasuwają się stare/nowe spostrzeżenia.

Zdzisław Beksiński, [bez tytułu], 1959, 18 cm x 13 cm, wł. K. Jureckiego

1. Artysta w rozmowach, jakie z nim przeprowadziłem w końcu lat 80. w jego mieszkaniu w Warszawie był bardzo szczery w swych wyznaniach. Niczego zdawał się nie ukrywać. Efektem naszych rozmów był mój ważny, jak sadzę tekst pt. Twórczość fotograficzna Zdzisław Beksińskiego w latach 1953-1960, (”Fotografia” 1987, nr 1). Zresztą był to mój pierwszy tekst, jaki opublikowałem. Potem kilku następnych artykułach, których tytuły można znaleźć na mojej stronie www analizowałem ją w szerszym kontekście twórczości Jerzego Lewczyńskiego i Bronisława Schlabsa. Dlaczego jest to istotne? Do tego czasu, od bardzo ważnego tekstu Urszuli Czartoryskiej o fotografii Beksińskiego pt. Zdzisław Beksiński, ("Fotografia" 1960, nr 5), istniała wielka luka na temat znaczenia fotografii tego wybitnego artysty! Niby był znany, ale przede wszystkim jako malarz. W latach 80. byłem już przekonany, ze w sztuce polskiej pozostanie jako artysta awangardowy, początkowo fotograf, potem, rzeźbiarz, grafik i rysownik. Ale z awangardą rozstał się szybko... Następnie w latach 90. i już w XXI wieku bardzo dużo dla uznania fotografii Beksińskiego uczynił Adam Sobota, a dopiero potem Muzeum Historyczne w Sanoku oraz jego marchand Piotr Dmochowski, który także posiada cenne prace. W tym roku Muzeum w Gliwicach opublikowało, ważne z kilku powodów, listy Beksińskiego do Lewczyńskiego, ale nie wszystkie. 

2. W związku z upublicznianiem jego twórczości fotograficznej, która bardzo ceniona przez kolekcjonerów pojawiają się także niestety w dużej ilości prace sfałszowane, zarówno fotografie, jak i rysunki. Pisałem o tym zjawisku swoim blogu w 2010 w poście pt. http://jureckifoto.blogspot.com/2010/01/kto-faszuje-zdjecia-i-rysunki-zdzisawa.html. Po opisywanej ekspozycji prace Beksińskiego "poszły świat", także do waznych polskich kolekcji prywatnych!! Ale są dalej w obiegu. Ostatnio, według mnie sfałszowaną fotografie Beksińskiego oglądałem w 2015 roku na aukcji kolekcjonerskiej na łódzkim Foto-festiwalu. Za kilka dni w jednym z domów aukcyjnych w Warszawie będą sprzedawane "dziwne" rysunki Beksińskiego, wg mnie także sfałszowane. Oczywiście mogę się mylić, ponieważ prace trzeba obejrzeć "pod lupą", ale nie sądzę, abym się mylił. Piszę to także dlatego, aby przestrzec przed zakupem "wątpliwych", a jakże sygnowanych, z pieczątkami, bo takie oglądem w warszawskiej Asymetrii w 2010 roku i teraz pewnie z potwierdzeniami ekspertów. Aby to takich procederów fałszowania nie doszło, a jakie opisała już Krystyna Łyczywek, trzeba dokonywać bardzo wnikliwej atrybucji.

3. I jeszcze w przyszłości do rozważań pozostanie jedna sprawa: fatum, jakie towarzyszyło życiu Beksińskiego, szczególnie pod jego koniec. Czy sztuka, w tym fotografia a następnie malarstwo ewokowały i zapowiadały szereg śmierci w jego najbliższym otoczeniu, które pojawiały się w latach 90., ostatecznie zakończonych morderstwem artysty w 2005 roku?



Strona www portalu Niezła Sztuka



Screen Print z Facebooka 13.09.2015



Issaieff w Art Brut

$
0
0
Od 17 do 19.09. byliśmy w Lublinie. Po drodze zwiedziliśmy wystawę Brandta w CRP w Orońsku, gdzie miło nas goszczono (pani Monika). Widzieliśmy także ekspozycję rzeźb Marty Pszonak, o której niedługo napiszę słów kilka na blogu. 

W Lublinie zawisła niewielka ekspozycja jedynych w swoim rodzaju prac mistrza Issaieffa - artysty niedocenianego, bagatelizowanego i pomijanego przede wszystkim w Łodzi, gdzie mieszka. A gdzie są łódzkie muzea? Słowa kieruję głównie do MMŁ, które interesuje się bardziej Bałutami i podejrzanymi prywatnymi kolekcjami, niż sztuką. 

Następnego dnia zwidzieliśmy też Galerię Labirynt, gdzie odbywała się "naciągana" wystawa o wojnie, m.in. z udziałem Edzia Krasińskiego. Było groźnie, widzieliśmy nawet bombę atomową, całe szczęście że z papieru. W galerii wdaliśmy się w długą i sensowną rozmowę z Jolą. Potem przyszedł Lucjan, mądry lubelski fotograf, a wcześniej spotkałem Marcina, wciąż poszukującego duchowości,  z którym zwiedziłem wystawę w Galerii Gardzienice, ale nie do końca udaną. Z Marcinem rozmawialiśmy o Andrzeju Dudku-Durerze.

najważniejsze... przez dwa dni byliśmy goszczeni przez panią Marię i zespół jej  współpracowników. Zwidzieliśmy kierowany przez jej fundację jedyną chyba tego typu instytucję, czyli Teatroterapię. Skosztowaliśmy także  specjalnie przygotowanego dla nas (dla mnie?) jedzenia. Było otwarcie i miło. Widać, że takie instytucje są bardzo potrzebne. 

Po wernisażu odbyła się interesująca dyskusja między artystą a Sławomirem Marcem, m.in. na temat istoty abstrakcji i jej potencjalnych możliwości w sztuce oraz współczesnego akademizmu. Moim zdaniem racja była po stronie Issaieffa - tylko indywidualny namysł nad sztuką jest istotny, nie zaś obecne wykształcenie akademickie, które rozmija się z pojęciem artystyczności. Nie można nauczyć sztuki.

P.S. Wystawa J.G. Issaieffa w Lublinie otwarta jest do 12.11.15. Zainteresowanym polecam także swój tekst o wybitnym, lecz kontrowersyjnym artyście, pt Rysunek jako stabilność.... świata z najnowszego 71 nu-ru magazynu "Format", który jest bardzo potrzebnym "pismem środka". 



wernisaż Jan G. Issaieff i Maria Pietrusza-Budzyńska, fot. Katarzyna Skawińska

wernisaż Jan G. Issaieff i Maria Pietrusza-Budzyńska, fot. Katarzyna Skawińska

wernisaż  K. Jurecki Jan G. Issaieff i Maria Pietrusza-Budzyńska, fot. Katarzyna Skawińska

Folder do wystawy



p.s. Gdy dojechaliśmy ok. 14 godz. do Lublina było 30,5 C. Czyżby koniec świata był blisko?
Viewing all 238 articles
Browse latest View live