Quantcast
Channel: Jureckifoto
Viewing all 237 articles
Browse latest View live

Malá Úpa (Czechy) - to je ono (plener fotografii 26.09-03.10.15)

$
0
0

Uczestniczy pleneru. Fot. samowyzwalacz aparatu T. Prociaka

Zacznę od początku... Tylko gdzie on jest?... . Chyba na końcu, na drodze. 03.10 w słoneczną sobotę wracałem do Łodzi i 50 km przed Wrocławiem ok. 11 godziny jakieś TIR wpadł do rowu i wysypało się z niego tysiące paczek, które potem zbierano wózkiem widłowym, skutecznie tamując ruch pojazdów. Stałem więc dwie godziny w korku liczącym ok. 8 km, ale pogoda była ładna, wiec można było porozmawiać z okolicznymi turystami. W drugą stronę (Jelenia Góra) także wszyscy stali, bo był jakiś wypadek. To coraz częstsze przypadki na polskich autostradach i drogach szybkiego ruchu. A co było na początku? Na kilka dni przed wyjazdem Puszek (mały piesek) przegryzł mi kabel do zasilacza laptopa... i nie mogłem przez kilka dni przyszykować zdjęć do pokazów. Ale w końcu kupiłem nowy zasilacz.

Zamieszczam kilka zdjęć z pleneru. Trzeba pamiętać, że wszystkie powstały pod czujnym okiem opiekuna - Tomasza Mielecha. Czasami trudno je atrybuować... i w tym przypadku nie jest to najważniejsze.

Fot. Ewa Wenta

Fot. Katarzyna Warańska

Fot. Małgorzata Bruj [nietypowa praca, kiedy estetyka błędu wzmogła ostateczny wyraz estetyczny]

Fot. Michał Sowa

A sam plener? Żywe dyskusje, pokazy prac. Zaprezentowałem także swój cykl Śmierci naszej oblicza różne. Miały miejsce także długie i jakże potrzebne dla uciemiężonej przez materializm duszy, wędrówki po Karkonoszach, w tym na Śnieżkę. Góry po stronie czeskiej są bardzo piękne, aby wymienić nie tylko szlaki i schroniska, ale niewielkie miejscowości, jak Hostinné z ciekawą galerią rzeźby i małą "czeską" kawiarenką w samym uroczym ryneczku. W tym miejscu Tadek opowiadał nam o kulisach kapitalizmu dolnośląskiego z lat 90., co byłoby dobrym scenariuszem na film w typie Drogówka. Może przeczyta to Wojciech Smarzowski? Jestem wciąż pod wrażeniem wielkiego barokowego zespołu architektonicznego w miejscowości Kuks z niezwykłymi rzeźbami, np. Betlejem, w pobliskim w Nowym Lesie, wykonanymi przez Mateusza Bernarda Brauna.

Fot. Patrycja Pitra [Mocny wyraz twarzy, świetnie "grają" oczy]

Fot. Stanisław Kawa

Oprócz zajęć teoretycznych (Tadek Prociak, K.Jurecki)odbyły się warsztaty z profesjonalistą i wybitnym kontynuatorem stylu "szkoły jeleniogórskiej" - Tomaszem Mielechem, na których uczyliśmy się techniki mokrego kolodionu. 

Kiedy plener może być istotny dla jego uczestników? Wówczas gdy dowiadują się nowych aspektów teoretyczno-historycznych i mogą fotografować pod "okiem" fotografów, mogących "coś" zaproponować w sferze nie tylko techniki, ale idei fotografii. Od krystalizacji "idei" zaczyna się wejście/przejście ze sfery fotografii towarzysko-krajoznawczej do artystycznej, w szerokim sensie tego słowa.

Jestem przekonany, że był to bardzo udany plener. I mam nadzieję, że nie tylko dla mnie.

Fot. K. Jurecki

Praca zespołowa [zabawa, ale z bardzo ciekawym efektem w typie Nieznanego Jerzego Lewczyńskiego]




Marta Pszonak „Butelki po wyparowanej wodzie” (CRP Orońsko, 12 września – 25 października 2015, kurator Leszek Golec)

$
0
0
Prace Marty Pszonak, które widziałem 17.09 września Orońsku były dla mnie ciekawsze od tych, jakie zobaczyłem wczoraj w Zachęcie na głośnym konkursie Spojrzenia 2015. Deutsche Bank Award. Ale tu drobna uwaga, poza monumentalną instalacją Izy Tarasewicz, która jak najbardziej słusznie wygrała konkurs. Przyznanie II nagrody, a wcześniej nominowanie "Lady Ady", czyli słabego odbicia Lady Gagi do Spojrzeń, jednak bardzo osłabia ideę tego prestiżowego konkursu. Chyba, że polską scenę artystyczną niektórzy z członków jury pragną zamienić na kabaretową? 

Marta Pszonak zajmuje się utopiami, relacją ducha do ciała, materialności do niematerialności, jako istotą twórczości artystycznej. Być może krąży jedynie wokół problemu, niż go definitywnie próbuje rozwiązywać? Ciekawa jest tu też relacja między rzeczywistością a wirtualnością formy, a w konsekwencji obiektu rzeźbiarskiego, który może być nawet animowanym wideo. Bardzo ciekawa, choć niewielka ekspozycja. Powstaje pytanie...dlaczego w Łodzi nie mamy szansy obejrzeć takiego pokazu?

Prezentuję kilka zdjęć dokumentacyjnych autorki z Orońska. Po nich ciekawa odautorska egzegeza, która poświadcza, że "mocno" wniknęła w swe eksploracje. 

Czajniczek / Teapot


Czajniczek / Teapot

Czajniczek / Teapot

Googol 

Googol 
Samolot
Samolot (detal)

Gorzki koniec lizaka / Fuzzy end of the lollipop

Gorzki koniec lizaka / Fuzzy end of the lollipop

Czajniczek / Teapot
2015 / stal
Siatka czworokątów opisująca Czajniczek jako obiekt trójwymiarowy powstała w 1975 roku, w środowisku pionierskiego programu do grafiki trójwymiarowej, za sprawą informatyka Martina Newell'a. Jak uzasadnił twórca, Czajniczek pojawił się tam z niedostatku standardowych obiektów geometrii matematycznej. Przed Czajniczkiem w przestrzeni wirtualnej były tylko bryły platońskie oraz fragment nadwozia auta Volkswagen.
Dziś Czajniczek można zobaczyć w muzealnej kolekcji efemerów w „Computer History Museum” w Mountain View w Kalifornii - prototyp - porcelanowy imbryk (fizyczny wzór) oraz na ekranie komputera.
Natomiast środowiskiem naturalnym dla Czajniczka jest grafika komputerowa, film animowany, sieć, gdzie czajniczek multiplikuje się w nieskonczoność niemal jako ikona, fetysz wirtualności. Można go często znaleźć w filmach animowanych takich jak np.: Toy Story (1995, 1999), Beauty and the Beast (1991), Monsters, Inc. (2001), itd.. Na przykład, w Toy Story pojawia się w scenie towarzyskiego spotkania, na którym popija się herbatkę.

Imbryk do herbaty wydaje się nazbyt oczywistym, żeby rozważać o jego istnieniu. Refleksję o istnieniu niematerialnego czajniczka sprowokował już kilkanaście lat wcześniej przed Newell'em brytyjski filozof, pacyfista, naukowiec, matematyk - Bertrand Russell. Celestial teapot (kosmiczny czajniczek) to „stworzony” przez niego obiekt, który krąży wokół Słońca po eliptycznej orbicie. Pojawił się w artykule Is There a God? (magazyn „Illustrated”, 1952 r.) będącym odpowiedzią na przekonanie, że to sceptyk musi udowodnić nieprawdziwości niefalsyfikowalnych postulatów religijnych. Autor pisze:
"Czajniczek krąży wokół Słońca po eliptycznej orbicie, lecz jest za mały do wykrycia przez nawet najlepsze teleskopy. W związku z tą jego właściwością nie można dowieść jego nieistnienia. Wyobraźmy sobie człowieka, który utrzymuje, że czajniczek niewątpliwie istnieje, a skoro nie da się udowodnić, że jest inaczej, to odrzucenie tego twierdzenia przez innych ludzi jest przejawem absurdalnych i nieracjonalnych uprzedzeń."
Do dziś Czajniczek zebrał liczne grono wierzących w jego istnienie.
W skojarzeniu z wyimaginowanym obiektem Bertranda Russella wirtualna kreacja Martina Newella nabiera znaczenia symbolicznego. W tym kontekście realizacja rzeźbiarska jest materializacją niewyobrażalnego obiektu („celestial teapot”). 

Projekt zrealizowany w ramach stypendium Prezydenta Miasta Łodzi (2014)


Googol 
2015 / stal
Googol to nazwa wymyślona w 1938 roku przez dziewięcioletniego Miltona Sirotta, siostrzeńca amerykańskiego matematyka Edwarda Kasnera, który zapytany przez swego wujka o nazwę dla bardzo dużej liczby, odpowiedział mu "googol". Termin ten jako pojęcie dla liczby 10 do potęgi setnej, czyli jedynka i sto zer w zapisie dziesiętnym Kasner ogłosił w swojej książce Matematyka i wyobraźnia w roku 1940.
Omyłkowo przeinaczoną nazwę liczby zdobyła wyszukiwarka internetowa Google, której celem jest gromadzenie i przetwarzanie ogromnych zbiorów informacji, tak by uporządkować całą wiedzę dostępną ludzkości.
Zanim człowiek wymyślił koło, nauczył się obrabiać metal, budować łodzie i nie tylko, jednak dopiero koło napędziło handel a z nim pojawił się pierwotny pieniądz. Od tego wynalazku do okrągłej monety musi minąć jeszcze sporo czasu.
Forma obiektu nawiazuje do rantu monety, na którym nie rzadko występowały napisy przekazujące wartości najwyższe np: "dobro ludu najwyższym prawem", "dobro republiki najwyższym prawem", itd.


Gorzki koniec lizaka / Fuzzy end of the lollipop
2015 / wideo
Obiekt animowany w filmie to wirtualna kopia ubioru, w którym Marylin Monroe wystąpiła w słynnej scenie z filmu "Słomiany wdowiec" w reżyserii Billy'ego Wildera. Wirtualna tkanina - powierzchnia, której można nadać dwie niezależne "tekstury" (cechy wizualne) od wierzchniej strony zobrazowana jako jedwab, po wewnętrznej stronie pozostaje nieokreślona. We własnej odsłonie powierzchnia znika, jest własnym ukryciem. To co tworzy formę, geometria bryły animowanej, ukrywa się za odbiciem fotograficznym tkaniny. Tytuł pracy wideo został zaczerpnięty ze słów Monroe ("Story of my life, I always get the fuzzy end of the lollipop."). 

Kadry i fragment wideo, a właściwie wizualizacji obiektu, rzeźby wirtualnej przesyłam w załączników.
Monitor z projekcją jest zamontowany leżąco na górnej ścianie klasycznego, białego kubiku, gdzie moglibyśmy wypatrywać jakiegoś obiektu.


Samolot
2012 / stal

Praca współfinansowana przez Fundację na Rzecz Promocji Sztuki Polskiej ARGO - organizator Festiwalu Sztuki Współczesnej Arteria

Pamiętamy...wspominamy. Staszek Woś (1951-2011), Eryk Zjeżdżałka (1972-2008), Jerzy Lewczyński (1924-2014)

$
0
0
Dedykacja z katalogu Staszka

Eryk, Autoportret, ok. 2006

Jerzy, Autoportret, 1955


Wystawa "Jan Bułhak - ojciec fotografii polskiej" oraz mój wykład (28.10.2015) w Galerii Negatyw w Katowicach

$
0
0
Ekspozycja ze zbiorów Muzeum Historii Fotografii w Krakowie była pokazaniem dużych reprodukcji, trochę zbyt dużych, w stosunku do oryginałów, ale mogliśmy zobaczyć mniej znaną, głównie powojenną twórczość Buhaka, który współdziałał często z synem Januszem. Jego koncepcja "fotografii ojczystej" owocowała piktorialnym ujęciem, widzeniem świata w melancholijny sposób, wydawałoby się dokumentalny. Styl Bułhaka pod koniec życia radykalizował się na sposób nowoczesny, choć nie radykalny. Ok. 1948 roku Bułhak zbliżał się nawet do konwencji abstrakcyjnej.

Galeria Negatyw prowadzana  jest przez trzyosobowy zespół: Wojtek Kukuczka, Łukasz Pallado i Sylwia Skotniczny. Po upadku galerii PUSTEJ, a właściwie jej exodusie do Jaworzna, stała się nowym i ważnym miejscem na Śląsku. Oczywiście oprócz działającej od dawna galerii ZPAF. Tak więc Katowice są wciąż ważnym miastem  dla polskiej fotografii. Przypominam sobie, że ok. 1992 z inicjatywy Jurka Lewczyńskiego miałem wykład w Galerii ZPAF, ale nie pamiętam o czym?... A w 2006 kolejny, przy okazji wystawy Andrzeja Lecha w PUSTEJ. Tym razem odbył się on w Górnośląskim Centrum Kultury. Andrzeja spotkałem po raz pierwszy od 1989 roku. Zmienił się fizycznie, ale nie zmieniła się jego ulotna fotografia. W trójkę wraz z Andrzejem i Kubą jedliśmy pyszne pierogi. Bywałem też gościem Andrzeja Urbanowicza i dwukrotnie prezentowałem wykłady o fotografii Bellmera. W końcu, w ub roku miałem wykład w Muzeum Historii Katowic przy okazji wystawy Anny Chojnackiej o kryzysie w najnowszej fotografii.



Jan Bułhak, Ruiny gmachu Pasty w Śródmieściu, Warszawa, 1945. Ze zbiorów MFH w Krakowie  

Jan Bułhak i Janusz Bułhak, Żniwo, Ruciane-Nida, 1949. Ze zbiorów MHF w Krakowie    


Jan Bułhak i Janusz Bułhak, Brama cmentarza ewangelickiego, Jelenia Góra, 1946. Ze zbiorów MHF w Krakowie    

Jan Bułhak, Janusz Bułhak, Pola uprawne, Gdańsk - Lipce Gdańskie, 1946. Ze zbiorów MHF w Krakowie  

Wernisaż. Fot. Dominika Tomaszewska

Chyba najlepsze prace Bułhaka na ekspozycji w Negatywie? Fot. Marta Jura

Mój wykład pt. Fotografia polska w kręgu estetyki Jana Bułhaka - wczoraj i dziś dotyczył recepcji zarówno myśli teoretycznej, jak też praxis, która następowała już w latach 20. XX wieku, a także do drugiej wojnie i praktycznie trwa do dziś. Anonsując swój wykład napisałem do Kukuczki: "Celem wykładu będzie pokazanie oddziaływania estetyki i programu "fotografii ojczystej" w latach 20. i 30. XX wieku oraz po II wojnie światowej (Tadeusz Wański). Przedmiotem analizy stanie się zagadnienie realizmu socjalistycznego lat 50., Kielecka Szkoła Fotografii (Paweł Pierściński), twórczość z zakresu "fotografii elementarnej" (Andrzej J. Lech) i szkoły jeleniogórskiej (Ewa Andrzejewska) oraz PAcamra Club z Suwałk (Stanisław Woś)."

Na Facebooku ktoś spytał Wojtka Kukuczkę czy wykład był nagrywany (wideo). Nie był. Ale swoje wystąpienie oparłem na publikowanym tekście, który miał się ukazać w katalogu Bułhaka, wydanym przez MN w Warszawie, której byłem inicjatorem ok. 2004 roku. Nie ukazał się jednak. Ale został opublikowany pt. Naśladowcy i kontynuatorzy. Bułhak i estetyka piktorializmu, „Biuletyn Fotograficzny. Świat Obrazu”, 2008 nr 7-8. 

Mówiłem także o Zofii Rydet i Zdzisławie Beksińskim w kontekście fotografii Bułhaka. Podkreśliłem również znaczenie fotografii Staszka Wosia i Tomasza Mielecha. W drodze powrotnej Sławek Jodłowski pytał mnie "czy go cenię [Bułhaka - KJ], bo był tradycjonalistą". Odpowiedziałem, że doceniła go także pod koniec życia Urszula Czartoryska i nawet zorganizowała mu w Muzeum Sztuki w Łodzi dużą ekspozycję. Oczywiście potrafię znaleźć w twórczości Bułhaka także słabe strony, ale to już inna historia.

Galerii Negatyw życzę wszystkiego dobrego w promowaniu najnowszej fotografii oraz organizowaniu ważnych wystaw historycznych! Wszystkiego dobregotakże dla  Galerii Pustej cd. w Jaworznie, która za 2014 rok opublikowała ciekawy katalog wystaw.


Wojciech Kukuczka i K. Jurecki

Wykład

Omawiam pracę Jana Bułhaka pt. Artyleria, 

Szacowna publiczność. W środku Waldemar Jama, po prawej Zofia Szota

Janusz Musiał

Od prawej: Krzysztof Szlapa i Kuba Byrczek




List Zofii Rydet do Krzysztofa Jureckiego (Rabka, 30.07.1987). Z cyklu Archiwalia

$
0
0
Dziś w przepastnych szufladach w biurku szukałem zdjęć Mariusza Łukawskiego z czasów Seminarium Warszawskiego. Znalazłem co innego - zdjęcia i listy Jurka Lewczyńskiego, które miałem w pamięci oraz list Zofii Rydet, który opisuje całą jej twórczość, także kontekst "montaży przestrzennych" (ok. 1970), eksponowanych na obecnej wystawie w MSN w Warszawie. Znajdują się tu także  nowe informacje o Zapisie socjologicznym. Twórczość Zofii Rydet ceniłem bardzo już w końcu lat 80., o czym świadczy moja publikacja Fotografia polska lat 80-tych (ŁDK, Łódź 1989) oraz tekst 150 lat fotografii ("Projekt" 1989, nr 6), w którym jej twórczość wymieniłem wśród najważniejszych polskich dokonań w całej historii fotografii. Potem pisałem o niej wielokrotnie m.in. na łamach "Exitu" i "Formatu". 

Screen print mego tekstu z O.pl, [publikacja 30.10.2015]. Zwraca uwagę duża liczba polubień, choć oczywiście ma to znaczenie jedynie socjologiczo-symboliczne i nie należy go przesadnie interpretować.

Ostatni mój tekst pt. Prawda losu ludzkiego według Zofii Rydet? na łamach magazynu "O.pl" krytycznie oceniam wystawę z warszawskiego MSN głownie z powodu...braku oryginalnych prac. Zastanawia mnie fakt brak innych publikacji na temat tak dużej ekspozycji, zwłaszcza na łamach: "Obiegu", "Szumu" czy "Fototapety". Z drugiej strony zastanawia promocja twórczości Rydet i obecnej wystawy na lamach "Gazety Wyborczej".

List Z. Rydet do K. Jureckiego

P.S. Warto przypomnieć mój post sprzed kilku lat, gdyż wciąż jest aktualny Zawłaszczanie dorobku Zofii Rydet (1911-1997). W stulecie urodzin...

Eksploracje - 9.Biennale Fotografii w Poznaniu (14.11-13.12.2015)

$
0
0
"Jak eksplorować, kiedy wszystko zostało eksplorowane?" Tak, z pewnością spytałaby "ktoś" z powieści Witolda Gombrowicza. Można jedynie czynić powtórki, mniej lub bardziej skuteczne. Szkoda, że nie starano się w Poznaniu ściślej określić teoretycznie tego problemu i przenieść go do praktyki kuratorskiej. Do tej pory nie opublikowano katalogu biennale, a on powinien on być wyznacznikiem i drogowskazem w rozumieniu wystaw. Najlepiej uczyniła to Marta Smolińska na ekspozycji Czasoprzestrzeń, która trzymała się określonej wizji, wynikającej z założenia przejętego z fizyki, w ciekawy sposób przeniesionego  do naukowo-postromantycznej sfery fotografii. Wystawa główna Eksploracje. Między naukowością a topografią  (poza pracami historycznymi Stefana Wojneckiego i nowymi Karoliny Jonderko, Piotra Zbierskiego) rozczarowała  mnie ponieważ okazało się, że jej kurator Sławomir Tobis w arbitralny sposób pomieszał  wszelkie gatunki fotograficzne, starając się udowodnić tezę, że każdy fotograf eksploruje. Tylko, że to od dawna wiemy.

Bardzo rozczarowała mnie inna wystawa I smell like rain Vereny Blok w Galerii Fotografii pf, ponieważ oglądałem laureatkę Grand Prix Poznań Photo Diploma Award 2013, która za bardzo nie wiedziała, co i jak sfotografować. Ale dlaczego jej prace nagrodzono, tego nie wiem?

Ale w Poznaniu jest autentyczny entuzjazm dla fotografii, którego nie ma np. w Łodzi. Zobaczyłem to 26.11 na finisażu ekspozycji  Moja Wielkopolska - analog (aneks), na której widać, że duch fotografii kontaktowej (Bogdan Konopka, Andrzej Lech) nie zginał jeszcze w narodzie.

Prezentuję poniżej zdjęcia Władka Nielipińskiego, jednego z autentycznych animatorów życia fotograficznego Wielkopolski i jednocześnie ciekawego fotografa, chyba głównie w latach 80.?

W Poznaniu miałem wykład Kryzys w fotografii artystycznej i perspektywy jego przezwyciężenia, który ukaże się "Aretonie" w nu-rze marcowym z 2016. Na wykładzie prowadzanym przez dyrektora Piotra Bernatowicza obecni byli m.in.: Stefan Wojnecki, Karolina Staszak, Krzysztof Kurłowicz i Adam Mazur. Zaś moja recenzja z największej i najważniejszej ekspozycji przy okazji biennale, ale poza jego programem, jaka jest w Muzeum Narodowym w Poznaniu, ukaże się jeszcze w grudniu na portalu "O.pl". 

finisaż ekspozycji  Moja Wielkopolska - analog (aneks), fot. Paweł Kosicki

 finisaż ekspozycji  Moja Wielkopolska - analog (aneks),  fot. Paweł Kosicki

finisaż ekspozycji  Moja Wielkopolska - analog (aneks), Władek Nielipiński

Mój wykład w Arsenale, fot. Władek Nielipiński

Mój wykład w Arsenale, fot. Władek Nielipiński

zaproszenie na Wielkopolska Press Photo 2015, fotografia Adriana Wykroty

P.s. Dziękuję na pani dyrektor A.J. za skorygowanie informacji na temat wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu. (Już poprawiłem(!), gdyż ta wielka ekspozycja jest poza Biennale).

Dyplomy w Lubelskiej Szkole Fotografii (19.09.2105)

$
0
0
Miałem napisać o dyplomach we wrześniu, a napisałem dopiero teraz. Warto publikować jak najszybciej, gdyż czas "zaciera pamięć" i należy być tego świadomym. Co było ciekawego w Lublinie? Poziom oceniam jako średni, bez rewelacji, ale ważna jest tu dyskusja i czy coś z tego wyniknie w bliżej nieokreślonej przyszłości.  Podstawowe pytanie brzmi: co i jak fotografować?


Ewa Kołodziej pokazuje to, co jest trwale lub wydaje się, że powinno być "trwałe". Czy to jest miłość, istota życia, stałość...i czy faktycznie tak jest, trudno dociec, ponieważ pojęcie prawdy uległo daleko posuniętej relatywizacji. Tylko, że takie osoby można fotografować bez końca i należałoby uściślić projekt np. do rodziny i znajomych albo określonej miejscowości albo znaleźć określone akcesoria i poprzez nie dokumentować metaforę "fundamentu". 

Ewa Kołodziej,  Fundament



Aneta Wniarska chciała podzielić się swoim intymnym życiem,  rejestrowanym w nietypowy sposób w trudnych warunkach ekspozycyjnych. Fotografie okazały się niedoświetlone i "czar prysnął". Jej mini wystawa została w ciekawy/ponowoczesny sposób zaaranżowana. Nie było tu początku i końca, ale powstał swoisty wir życia ("elan vital", aby przypomnieć wciąż istotną koncepcję Bergsona). Niektóre zdjęcia były ciekawe, inne nie, gdyż okazały się zbyt przypadkowe. Autorka posiada duży potencjał fotograficzności, więc czekamy na jej kolejne dokonania.
Aneta Winiarska, Moja próba




Fotografie Iwony Gieruszczak były naszym zdaniem [moim i Lucjana Demidowskiego] najlepsze na tegorocznej obronie LSF, ponieważ bardzo dobra fotografia otrzymała swoisty klimat - trochę podglądania, trochę pozowania oraz delikatnego odwołania do klasyki fotografii i malarstwa. Cykl należałoby kontynuować i pokazać go w ilości, jak czyni to np. Bryan Adams na wystawie w CSW w Toruniu. Gdyby do projektu udało się namówić lubelskich celebrytów, to ekspozycja z pewnością zyskałaby na atrakcyjności. Autorka bardzo dobrze panowała nad wszystkimi składnikami portretu. Pierwsza z prezentowanych tu prac najbardziej do mnie przemawia, ponieważ skrycie twarzy uruchamia naszą sferę imaginacji skuteczniej, niż przy widzeniu całej twarzy. Oczywiście zazwyczaj...
Iwona Gieruszczak, Piętno?





Może zbyt filmowy portret w typie glamour? Może?

Joanna Chlebiej-Mrozińska zajmuje się fotografią czworonogów -  naszych braci mniejszych. Jest to popularny, ale bardzo trudny rodzaj twórczości, gdyż wiemy, że niełatwo współpracuje się z pieskami czy suczkami. Ideą był wspólny portret, ale okazał się trochę zbyt różnorodny formalnie. Ale poszczególne prace mają swój styl i widać pozytywne zaangażowanie w sprawę braci mniejszych  fotografującej.

Joanna Chlebiej-Mrozińska, Planeta łap 
To zdjęcie mi się najbardziej podoba. Wydaje si, że określa charakter portretowanej kobiety


Katarzyna Szczęśniak rozpoczęła serię na temat szpitalnego życia i może śmierci, ale jej na pewno nie skończyła. Autorka zamieniła sfotografowaną pościel w układy zbyt jednostronne w swym abstrakcyjnym wymiarze. Szkoda... Trzeba pamiętać, że zdjęcia najpierw mają powstać w głowie, a ich materializacja jest tylko zakończeniem procesu twórczego.

Katarzyna Szczęśniak, Epizod

Klaudia Siemionek w dynamiczny sposób pokazała życie dzieci, w tym zabawę, kontakty z rodzicami i przede wszystkim z rówieśnikami. Ale gdzieś zniknął kontekst miasta i miejsca, a szkoda, bo on także bardzo się liczy. Czy czegoś istotnego dowiadujemy się o portretowanych? Raczej nie, gdyż dzieci "grają do kamery". To także rodzaj fotografii, która może być użyta do gazety czy fotoreportażu. Ciekawe jest widzenie fotografki, prace wykonane z dużą kulturą dla tradycji "nowej fotografii" i klasyki z okolic Magnum (np. mniej znany w Polsce Carl de Keyser).

Klaudia Siemionek, Mały Duży Świat





Marcin Szafran pokazał nam rzecz bardzo trudną do sfotografowania, jakim jest więzienie czy okruchy ludzkiego życia. Bardzo dobrze gra tutaj tytuł, który sprowadza nas do metafory zdrady. Ale w zasadzie to tylko początek serii, bo chcielibyśmy widzieć np. więzienny budynek, strażników oraz samych bohaterów tego prawdziwego teatru życia. 
Marcin Szafran, Judasz


Rafał Woźniak bawi się trochę performensem i tradycją body-artu. Ale bardziej, niż bawi to stara się analizować różne stany własnej twarzy. Dobrze, że nie czyni sobie krzywdy i np. nie okalecza się, bo nie ma sensu i nie warto. Ale niektórzy performerzy, wyrośli w latach 70. niestety to robią w 2015 roku, jak np. Przemek Kwiek. Brakuje mi w tych pracach skoncentrowana się na jakimś problemie np. widzenia lub braku czy zagrożenia np. dla wzroku, ale w określonej formie. Fotografie powinny być podszyte...ironię i posiadać wyraz groteski, ponieważ ona działa silnej, niż karykatura.
Rafał Woźniak, USO


Czasami przypadłby się uśmiech,albo grymas. Inaczej powstaje za bardzo konceptualny rys projektu, a to nie było celem.


Wiktor Zawisza, dyplom z fotografii pt Salmon Tribe (WSSiP w Łodzi, lipiec 2015)

$
0
0
Wiktor Zawisza jest bardzo sprawnym fotografem, ale fotografem wyłącznie reklamowym. Nie poszukuje w sferze trudno definiowalnej sztuki, tylko w sferze namacalnej i jak najbardziej doczesnej, która związana jest z fotografią reklamową.

W dyplomowym cyklu Salmon Tribe (Łososiowe plemię) istotne są różne stany świadomości portretowanej modelki, od nonszalancji, poprzez ekstazę, do bliżej nieokreślonych. Liczy się przede wszystkim kolor i delikatny światłocień. Trzeba jednak pamiętać, że taki rodzaj atrakcyjnej wizualnie fotografii bardzo szybko starzeje się i zamiera. Dlaczego? Ponieważ nie ma zawartych w niej istotnych treści ideowych, i podobnie jak "piękno" samej modelki szybko przeminie. Chyba, że fotograf stworzy coś nowego, coś niebanalego, co przetrwa.




Zdjęcie z lewej najbardziej do mnie przemawia, także ze względu na interesujący efekt wizualny -odbicie rąk na blacie stołu, które powoduje silny, ale ukryty kontrast.


Osobiście wolę mniej pretensjonalny drugi cykl pt Alek, który także jest fotografią reklamową, ale o zdecydowanie bardziej portretowym charakterze. Jak wyznał artysta powstał on w czasie jednej, kilkugodzinnej sesji pod Radomiem. Poprawne kompozycje, dobre zharmonizowanie bieli z czernią, i jedna nieprzenikniona do końca twarz tworzą interesujący układ wizualny, dobrze prezentujący się w dyptykach.





p.s. Krótko o propagandzie sukcesu PKP! Kto oglądał reklamówki w Tv polskiej o podróżny z Łodzi do Warszawy w ciągu 67 minut po dwunastoletnim remoncie? Niech spojrzy na rozkład jazdy - nie ma połączenia, które trwały 67 min. Są znacznie dłuższe. Kto wydał publiczne pieniądze na niedawne reklamy? I po co?

I jeden komentarz z Onetu:~podrózny z Łodzi : I co z tego mamy??? Z łodzi Widzewa do Warszaw Centralnej 1;27 do 1:43 min !!! Tak było 15 lat temu i z Łodzi Fabrycznej (jedna stacja więcej !!!). Warto było wydawać te miliardy ???


Most widely held works by Krzysztof Jurecki

$
0
0
My works (books, catalogs) from 1989 to the present. 60 works in 75 publications in 1 language and 107 library holdings


http://www.worldcat.org/identities/lccn-n94017447/







The International Contest of Digital Photocreation ”CYBERFOTO 2016”

$
0
0
Dear Madam, Dear Sir

We kindly ask you to broadcast the regulations of the International Contest of Digital Photocreation ”CYBERFOTO 2016”
in your photographic community.  The purpose of this contest is to promote digital photography as an art with a particular
culture-producing meaning and to show the possibilities of digital creations of photographic images. It is the largest contest
of its type in Poland with over 1000 photos flowing in from all over the world. A catalogue in Polish and English is issued
from an open-air exhibition.
Works sent to the contest stress the relations that occur in the art of world imagery, which is being continuously evolved
towards the creation of certain visions based on advanced image recording technologies. The ambition of this contest’s
message is to maintain the bond with the modern quality of visual culture that is also forming our national identity.
Every year the exhibition is accompanied by a seminar devoted to the relations between art and technology.
We kindly invite you to participate in the ”CYBERFOTO” contest.

Szanowni Państwo

Uprzejmie prosimy o rozpropagowanie regulaminu XIX Międzynarodowego Konkursu Cyfrowej Fotokreacji
CYBERFOTO 2016 w Państwa środowisku fotograficznym.  Konkurs ma na celu promocję fotografii cyfrowej jako sztuki
o szczególnym ładunku kulturotwórczym, oraz pokazanie możliwości  cyfrowej kreacji obrazu fotograficznego.
Jest to największy tego typu konkurs w Polsce. Corocznie napływa ponad 1000 fotografii z całego świata.
Z wystawy poplenerowej wydawany jest katalog w języku polskim i angielskim.
Prace nadesłane na konkurs akcentują relacje zachodzące w sztuce obrazowania świata, która ciągle ewoluuje
w kierunku wytworzenia pewnej wizji opartej na zaawansowanych technologiach rejestracji obrazu.
Ambicją   przesłania   tego   konkursu   jest   utrzymanie   stałej    więzi z nowoczesną jakością kultury wizualnej,
kształtującej także naszą tożsamość narodową.
Wystawie corocznie towarzyszy seminarium poświecone relacjom pomiędzy sztuką
a technologią. W załączeniu przesyłamy regulamin konkursu.
Serdecznie zapraszamy do udziału w konkursie CYBERFOTO 2016.

The oppenig of Cyberfoto in 2015

Nagrody i podsumowanie 2015 roku w fotografii polskiej

$
0
0
19.12.15 w Piotrkowie Trybunalskim podczas Wigilii Artystycznej otrzymałem nagrodę Black Box za swoje zaangażowanie w Biennale w Piotrkowie, które może stać się ważną imprezą ogólnopolską. W czasie krótkiego wystawienia zwróciłem uwagę na dwie sprawy. Nigdy nie otrzymałem żadnej nagrody w Łodzi, gdzie działam od...1985 roku oraz sprawę katalogu z ostatniego biennale, który niebawem się ukaże drukiem. Otrzymałem nagrodę prezydenta w Gorzowie Wlkp. (2006) oraz stypendia MKiDN: w 2007 i na rok 2016 (o tym dowiedziałem się od Krystyny Czerni 30.12.16) na opracowanie twórczości fotograficzno-filmowo-kolekcjonerskiej Andrzeja Różyckiego.

Zazdroszczę Piotrkowowi "swojego"środowiska artystycznego, które spotkało się na jakże sympatycznej Wigilii Artystycznej. Ten fakt potwierdził mi Bartek Jarmoliński, który przyjechał z Łodzi. Dyrektorowi Piotrowi Gajdzie i jego współpracownikom dziękuję za kilkuletnią współpracę.Organizowałem tu znaczące dla mnie wystawy, np.: Andrzeja Dudka-Dürera, fotorealizmu w malarstwie polskim, Keymo.

Nagroda Black Box za 2015. Wszystkie zdjęcia Mariusz Marchewa

Nagrodę wręcza DYREKTOR Piotr Gajda

Nagrodzony K.J.

K.Jurecki, Gordian Piec i Andrzej Hofman (w środku)

K. Jurecki dziękuje za nagrodę

Wigilia artystyczna 

14.01.16 spotkaliśmy się w ODA na dyskusji, którą prowadziłam, pt. Czy są granice sztuki? Dla jednych (np. dla mnie) są takie granice, dla innych ich nie ma. Ale spotkanie było bardzo interesujące i żywiołowe. Problem starałem się zasygnalizować na przykładzie fotografii Lalek Hansa Bellmera.

14.01.16 Przed dyskusją w ODA, fot. K. Jurecki

Rok 2015 zakończeniem podsumowaniem fotografii polskiej dla magazynu "O.pl", w której zabrakło miejsca na najgorsze wystawy czy największe rozczarowania. Mimo to odezwał się na swoim blogu niezadowolony Sławomir Tobis, który osądza mnie od "czci i wiary" fotograficznej. Dowiedziałem się, że jestem "w permanentnym konflikcie z większością środowiska". Tylko co to znaczy "większość środowiska"? Fryderyk Nietzsche miał rację pisząc o "wiecznym powrocie" . Nie zdziwiłem się się zatem, gdy podobnie jak w 2011 roku w przypadku wystawy Andrzeja Lecha w FF w Łodzi, odezwali się ci sami klakierzy, ba używając nawet podobnej demagogicznej argumentacji. 

p.s Do W.W. Nie wpisuję się anonimowo. Po prostu "tam" nie ma  o czym dyskutować. 




The Place for You or Me? Some notes about Death

$
0
0
All photographs were taken by me during some years. In various places but always thinking about the same. What is death? How to understand it? When the death come to us? Still and progress until last days.But in photography I feel spirituality and hope. To the last future. 

2016
2013
2016
2016
2016
2016
2015
2015

Z cyklu archiwalia "Obrazić artystę!" [o Mirosławie Bałce], "Kalejdoskop" [Łódź], 1997, nr 1, s. 48

$
0
0

W Muzeum Sztuki w Łodzi trwa wystawa Mirosława Bałki. Napisałem o niej tekst, który niedługo powinien być opublikowany w magazynie "O.pl". Nie jest ona łatwa do analizy i interpretacji. Wszystko zależy od metodologii i przyjętych tzw. wstępnych założeń. Publikuję swój tekst sprzed wielu lat, ale zwracam w nim uwagę na: zachowanie artysty, jego żony, M.M. - kuratorki z MS oraz także na ówczesne stanowisko, może bardziej pozycję - Jaromira Jedlińskiego, wówczas dyrektora MS w Łodzi i orędownika twórczości M. Bałki, dziś zaś zagorzałego jego krytyka. Oczywiście Jaromir ma tego prawo, ale moja opinia, w odróżnieniu od jego, w zasadzie pozostała niezmienna. 

Artyści dla Olinka 2013-2015, Łódź 2015, album

$
0
0
"Album dedykuję mojemu synkowi" napisała na pierwszej stronie Małgorzata Bajur.

Ilona Felicjańska słynna modelka w albumie napisała: "Artyści dla Olinka to projekt, który powstał trzy lata temu. W lutym 2013 roku z inicjatywy Małgosi Bajur pasjonatki fotografii, wspaniałej kobiety i mamy Oliwiera powstała pierwsza wystawa do której zaprosiła artystów fotografików i plastyków. Celem tego przedsięwzięcia było zebranie pieniędzy na turnusy rehabilitacyjne niezbędne dla rozwoju jej syna. Druga cześć projektu to aukcja, trzecia - promocja kalendarza z pracami przekazanymi przez artystów".

Projekt znaku/okładki Jerzy Koba

W starannie wydanym albumie znajdziemy prace kilkudziesięciu artystów, bardzo znanych (np. Magdalena Moskwa, Zdzisław Beksiński, Tomasz Tomaszewski, Szymon Brodziak, Andrzej Pągowski), znanych (np. Bartosz Kokosiński, Leszek Bartkiewicz), czy startujących  w zawodzie (Róża Sampolińska, Keit). Zestaw nazwisk i prac jest imponujący, choć bardzo różnorodny stylistycznie. Oczywiście ich estetka to sprawa drugorzędna czy trzeciorzędna. Najważniejsze jest przekonanie konkretnego artysty do szczytnej idei.

Ten album to także unikat dla kolekcjonerów tzw. photobooków oraz pokazanie pewnego środowiska artystycznego, którego osią jest fotografia i grafika, przede wszystkim reklamowa. Ale nie tylko, gdyż prezentowana jest tu najważniejsza polska malarka XXI wieku, gdyż taką osobowością jest według mnie Moskwa. Mamy też refleksyjną pracę niedocenionego Mariusza Nowickiego, czy bardzo dobrą pracę cyfrową Dominiki Sadowskiej. Zwracają uwagę piękne kobiety w wydaniu Arcadiusa Mauritza  i przede wszystkim Szymona Brodziaka, u którego widać odrobioną lekcję Helmuta Newtona. A praca Katarzyny Widmańskiej, z przedstawieniem nietypowej modelki, jaką jest Katarzyna Plewińska, przypomina mi pewien słynny klip z bombą...

W albumie obok reprodukowanych prac brakuje tytułów i dat. W przyszłości warto o tym pamiętać..., wówczas zwiększy się jego wartość...informacyjna i nie tylko.

Arcadius Mauritz

Szymon Brodziak
Dariusz Klimczak
Dominika Sadowska
Katarzyna Widmańska

Leszek Bartkiewicz

Magdalena Moskwa

Mariusz Nowicki

Zdzisław Beksiński, grafika komputerowa 

http://www.artyscidlaolinka.pl

Już niedługo 13.03.16 w Łodzi kolejny koncert i wystawa



Krzysztof Szymoniak, Bez przysłony. 13 lat "Kwartalnika Fotografia", Gniezno, wyd. Gaudentinum, 2016

$
0
0
I. Historia. Rekonstrukcja

Jestem pełen podziwu dla nowej książki Krzysztofa Szymoniaka, gdyż historię "Kwartalnika Fotografia" starał się przybliżyć i pokazać z możliwe jak "najbliższej perspektywy", wnikając w jego historię, kiedy żyją prawie wszyscy uczestnicy tych wydarzeń z lat 2000-2012. Oczywiście poza Erykiem Zjeżdżałką.  Mamy więc na początku rys historyczny pomiędzy dawnymi (od lat 40. do 90.) a nowymi czasami. Potem cytowany jest Pamiętnik wydawcy i redaktora, pisany od 2003 roku przez Waldemara Śliwczyńskiego. W rezultacie otrzymaliśmy "obiektywną" (na ile jest to możliwe!) historię ważnego magazynu poprzez trzy okresy, jakie stworzyli jego kolejni redaktorzy naczelni: Zbigniew Tomaszczuk, Eryk Zjeżdżałka i Waldemar Śliwczyński. Polecam roz. XI. Polemiki, dyskusje, spory, ponieważ świadczą one o "żywotności" pisma i jego oddziaływaniu na innych. Ciekawy był dla mnie także roz. XIII. "Kwartalnik Fotografia" policzony, bo można na podstawie wyliczeń autora ogarnąć "wszystko" od strony statystycznej i socjologicznej, włącznie z reklamami. Jest też "wyważone" XIV. Podsumowanie. A nie jest to łatwe, gdyż ilu autorów, tyle interpretacji.

II. Rozmowy. Wypowiedzi. Wspomnienia

Niektóre rozmowy są długie, ale taka jest "natura" niektórych dyskusji (W. Śliwczyński, Bogdan Konopka, ja). Inne krótkie, jakby rozmówcy bali się ujawnić swoich refleksji (np. Katarzyna Majak). Inni nadesłali wypowiedzi (Elżbieta Łubowicz). Dla mnie najciekawsze chyba były rozmowy z: Bogdanem Konopką i z aneksu z Andrzejem Lechem. Częściowo także interesujące są:  Macieja Szymanowicza, Witolda Kanickiego, choć w wielu innych rozmowach także ważne zwarte są sugestie, czy interpretacje; jak ta Adama Mazura, który na temat znaczenia "KF" stwierdził: "Potem przez dwanaście lat jesteśmy świadkami odradzania się dyskursu fotograficznego na wysokim poziomie , a teraz, od trzech już lat, znowu mamy próżnię, co do której nie wiadomo, jak długo będzie trwała" (s. 268). Wracając do wypowiedzi A. Lecha nie zgadam się z jego opiniami o Konopce (s. 310), że np. "pomagał też [B. Konopka - przypis K.J.] swojej karierze". Ale wypowiedzi Andrzeja są też momentami bardzo trafne, np. na temat ostatniego numeru o Afganistanie, jego okładki, czy chaosu ostatnich numerów. Zwrócił on uwagę, podobnie jak ja, na teksty młodego autora (pominę nazwisko), który pisał nie wiadomo o czym. Np. tytuł tekstu to RGB, fale kolorów, mix... Ale jego artykuły cenił W. Śliwczyński, w przeciwieństwie, jak sądzę,  do Konopki.




W wielu wypowiedziach, powtarza się zagadnienie, jaką rolę spełnił "KF" i czy był ważnym pismem na polskiej scenie fotograficznej? Pojawia się też wielokrotnie wątek, dlaczego miał tak mało prenumeratorów i czytelników, którzy systematycznie kupowali pismo. Padają różne analizy i wypowiedzi. Dla mnie, o czym mówiłem w rozmowie z K. Szymoniakiem "KF" był ważnym pismem, a za czasów Eryka, i "wczesnego "Waldka Śliwczyńskiego o znaczeniu europejskim, co akcentowali w swych wypowiedziach także: Witold Kanicki, Bogdan Konopka i Zbyszek Tomaszczuk, w przeciwieństwie do krytycznego w tej opinii Andrzeja Lecha. (Oczywiście w czasie naszej rozmowy z Krzysztofem nie znalem innych wywiadów).

Jest to bardzo potrzebna i zarazem ciekawa lektura. Polecam! Można ją bezpłatnie pobrać w formie e-booka ze strony http://pinholeandphotodocument.blogspot.com/2016/02/udostepniamy-ksiazke-o-kwartalniku.html lub w formie papierowej kupić u autora (krzysztof.b.szymoniak@gmail.com). 

Poetry of Tomasz Sobieraj in "The Seventh Quarry" (UK, Winter/Spring 2016)

$
0
0
In the British magazine of poetry are some poems of Tomasz Sobieraj - poet, writer and photographer from Łódź. Poems I present below also in Polish language. This is another an international success on stage of literature of Sobieraj in last years. His poems recommend especially House of Literature [Domowi Literatury] in Łodź.

             GRAVE OF KOMENIOS
           
             This is a place of our rest,
             maybe even the end of the whole journey.
             We arrived at the tomb of the poet Komenios,
             on the shores of the Ionian Sea.
           
             A simple tomb, ascetic in its form;
             an oval stone and stone words on it:
             "Here lies Komenios, a defiant poet,
             who made an armour out of his words,
             unbeaten by barbarians".
           
             We looked at the dark blue water,
             like him, before he decided
             to put down his stylus and give himself
             over to more sensual pleasure.
           
             There remained volumes of his poetry in libraries
             and this clay slate with the last poem,
             slightly crossed out,
             about the beauty of the Demetrios' body.
           
             We took off our clothes
             and went towards the troubled water.
             After all, history
             does not have to repeat itself.
           
           
           
             GRÓB KOMENIOSA
           
             To jest miejsce naszego odpoczynku,
             być może nawet koniec całej wędrówki.
             Dotarliśmy do grobu poety Komeniosa
             na brzegu Morza Jońskiego.
           
             Grób prosty, oszczędny w formie,
             owalny kamień i kamienne słowa na nim:
             „Tu leży Komenios, poeta niepokorny ,
             który ze słów uczynił zbroję
             niepokonaną przez barbarzyńców”.
           
             Patrzyliśmy na granatową wodę,
             podobnie jak on, zanim postanowił
             odłożyć rylec i oddać się bardziej
             zmysłowej rozkoszy.
           
             Zostały po nim tomy poezji w bibliotekach
             i ta gliniana tabliczka z ostatnim wierszem,
             nieco pokreślonym,
             o pięknie ciała Demetriosa.
           
             Zdjęliśmy ubrania,
             poszliśmy w stronę niespokojnej wody.
             Historia przecież
             nie musi się powtarzać.
             
             
           
             A PHOTOGRAPH
           
             There are many invisible things
             on a photograph
             taken recently with this old camera
             found in the attic.
             Such as a body scent and taste of lips,
             a rustle of hair on the pillow,
             the heat of the sun outside the window, snorting of horses,
             the sound of the shutter
             or the colour of walls so vague,
             that can only be present in houses in the countryside
             near Orvieto.
             The aroma of tea, the sound of a cup being put away.
             "Jupiter and  Antiope" by Corregio over the bed,
             "Resurrection" by Bellini next to it
             (copies of course, not very good,
             by a local master).
             A drop of wine on the sheet. Thrill and ecstasy.
             Our breaths, thoughts, dampness of the skin.
             Even the sleepy birds' singing,
             and bells of the church in the nearby Prato.
             Only we know what really
             is on this photograph,
             and beyond its edge.
           
           
           
             FOTOGRAFIA
           
             Jest wiele rzeczy niewidocznych
             na fotografii,
             zrobionej niedawno tym starym aparatem
             znalezionym na strychu.
             Chociażby zapach ciała i smak ust,
             szelest włosów na poduszce,
             słońca żar za oknem, parskanie koni,
             trzask migawki
             czy kolor ścian tak niezdecydowany,
             jaki tylko mogą mieć domy na wsi
             pod Orvieto.
             Aromat herbaty, dźwięk odstawianej filiżanki.
             "Sen Antiope" Corregia nad łóżkiem,
             obok "Zmartwychwstanie" Belliniego
             (oczywiście kopie, niezbyt udane,
             miejscowego mistrza).
             Kropla wina na prześcieradle. Napięcie i ekstaza.
             Nasze oddechy, myśli, wilgoć skóry.
             Nawet senny śpiew ptaków,
             i dzwony kościoła w pobliskim Prato.
             
             Tylko my wiemy, co naprawdę
             jest na tej fotografii,
             i poza jej krawędzią.
           
           
           
             FOURTEEN MINUTES
           
             I know, journeys educate,
             even if short, like that one
             to the Chelmno-upon-Ner.
           
             A wide valley,
             white church on the scarp –
             the “Station of undress”,
             Mother of God
             on the painting above the altar
             watching blandly; a small ravine
             separates the temple
             from the place of genocide.
           
             They were cordially welcomed
             in the front of the palace,later
             lounge in the ballroom,
             and a narrow corridor
             to the bath on the lorry.
             The rasp of the closing door.
             Driver chucks a stub,
             starts the engine,
             switches a small lever.
             Fourteen minutes
             of bath in the fumes
             and excrements.
             Fourteen minutes
             of screams and vomits.
             Afterwards peace
             for always
             in the hereabout forest.
           
             In the evening,
             after a hard day’s work
             in Sonderkommando,
             beer, laughter, and snapshot
             to provide a memento.
             Normally,
             just like it is after a chore.
           
           
During II WW in Chelmno-upon-Ner was situated German death camp Kulmhof. Transports of Jews arrived mainly from Litzmannstadt Ghetto (today Lodz); over 200 000 people were murdered in mobile gas chambers –gas vans;  the exhaust fumes were diverted into the sealed rear compartment where the victims were locked in and after fourteen minutes killed by asphyxiation.
           
           
           
           
           
             CZTERNAŚCIE MINUT
           
             Wiem, podróże kształcą,
             nawet bliskie,
             jak ta wycieczka do Chełmna
             nad Nerem.
           
             Szeroka dolina,
             na skarpie biały kościół -
             „Stacja obnażenia”,
             Matka Boska Częstochowska
             na głównym ołtarzu
             spogląda dobrotliwie;
             mały jar ddziela świątynię
             od miejsca zagłady
             dwustu tysięcy.
             
             Witano ich serdecznie
             przed pałacem; później
             szatnia w sali balowej
             i wąski korytarz do łaźni
             na ciężarówce.
             Zgrzyt zamykanych drzwi.
             Kierowca wyrzuca niedopałek papierosa,
             przekręca kluczyk,
             przestawia małą dźwignię.
             Czternaście minut
             kąpieli w spalinach
             i odchodach.
             Czternaście minut
             krzyków i torsji.
             A potem spokój,
             już na zawsze,
             w pobliskim lesie.
             
             Wieczorem,
             po ciężkim dniu pracy
             w Sonderkommando,
             piwo, śmiech i wspólna fotografia
             na pamiątkę.
             Normalnie,
             jak to
             po robocie.


Podczas II Wojny Światowej w Chełmnie nad Nerem znajdował się niemiecki obóz zagłady Kulmhof. Transporty Żydów przybywały głównie z Łódzkiego Getta. Zamordowano tam ponad 200 tys. ludzi w ciężarówkach – komorach gazowych; spaliny kierowano do uszczelnionego wnętrza pojazdu, w którym mieściło się w zależności od modelu od 50 do 150 osób; śmierć następowała średnio po czternastu minutach.
           
           
           
             A STONE
           
             I picked up a stone,
             so ordinary, grey-and-white;
             there’s many of them
             in the neighbourhood.
           
             The stone was so common,
             so imperfect,
             that I just dropped it
             carelessly.
           
             It tumbled onto another stone,
             equally imperfect,
             in despair,
             on its last legs,
             halved.
           
             And showed inside
             a perfect shape
             of ammonite.
           
             Anyway, I unlocked the secret
             hidden in the common form
             of a stone.
           
           
           
             KAMIEŃ
           
             Wziąłem do ręki kamień,
             taki zwykły, szarobiały,
             jakich pełno w tej okolicy.
             
             Był tak zwyczajny
             i niedoskonały,
             że nie mógł mnie niczym zadziwić.
             Wypuściłem go z ręki
             niedbale.
             
             Upadł na inny kamień,
             równie niedoskonały.
             Z rozpaczy,
             ostatkiem woli,
             podzielił się na pół.
           
             Ukazał w sobie
             formę doskonałą
             Amonita.
           
             I tak wyrwałem tajemnicę
             skrytą w banalnej formie
             kamienia.




Wiersze Tomasza Marka Sobieraja ze zbiorów "Gra" (2008), "Wojna Kwiatów" (2009) i z przygotowywanego "Dwoje na wzgórzu".

Przeł. Stanley H. Barkan
           

"Tadeusz P. Prociak. Czas kamienia", Muzeum Karkonoskie, Jelenia Góra, wernisaż 16.03.2016

$
0
0
Czy będzie to jedna z najważniejszych wystaw polskich w roku 2016? Odpowiem po 03.04.2016, kiedy obejrzę ekspozycję w Jeleniej Górze i będę o niej dyskutował z autorem w niedzielę 03.04.16 o godz. 11. Oczywiście w muzeum, nie zaś na Skypie. Zapraszam na spotkanie i rozmowę, a z Tadeuszem można poważnie porozmawiać na tematy fotografii. Pokazał swoją pracę stworzoną na przestrzeni kilkunastu lat. Jakie jest przesłanie i znaczenie bardzo nośnego tytułu "czas kamienia"?

plakat

zaproszenie



We wstępie do albumu, w tekście pt. „Czym jest Czas kamienia” Tadeusz Prociak napisał:
Akcję Czas kamienia prowadziłem przez dziesięć lat, rozpoczynając ją w marcu 2003 r. na Górze Mojżesza na Synaju, a kończąc na boliwijskiej Sajamie w październiku 2013 r. W tym czasie przemierzyłem około 500 tysięcy kilometrów na pięciu kontynentach, stając na wielu górskich szczytach: od tanzańskiego Kilimanjaro po argentyńską Aconcaguę, od irańskiego Damavandu po ekwadorskie Cotopaxi. Zakopałem na nich specyficzne „kapsuły przetrwania”. Poza tym trasę wyznaczały także miejsca ważne dla mnie zarówno z przyczyn kulturowych jak i emocjonalnych. Były to m.in.: Bazylika Narodzenia Pańskiego w Betlejem, Ararat, obserwatorium Dżaj Singha w Jaipurze, symboliczny grób Scotta Fischera w okolicy Mount Everest, Meczet Umajjadów w Damaszku, Dharmsala, Coricancha w Cuzco, spalona przez Herostratesa świątynia Artemidy w Efezie, Złota Świątynia w Amritsarze, Góra Nebo i dziesiątki innych, równie istotnych dla mnie w owym czasie, miejsc.

Należę do tej grupy fotografów, których interesują przyszłe losy realizowanych przez siebie zdjęć. Jeśli o trwałość (szczególnie tych obrabianych w odpowiednim reżimie technologicznym) negatywów i srebrowych kopii jestem raczej spokojny – to przyszłość moich fotografii cyfrowych napawa mnie niepokojem. Z drugiej jednak strony często zadaję sobie pytanie: czy tak naprawdę kogoś interesują moje fotografie?! Czy uprawianie fotografii, poza oczywiście wymiarem osobistym, w dzisiejszym dynamicznie zmieniającym się i pozostawiającym niewiele czasu na refleksję świecie, ma jakiś sens? W świecie, w którym podstawą komunikacji stały się obrazy cyfrowe, „zdewaluowane” poprzez ich ogromną liczbę, łatwość rejestracji i powielenia, możliwości manipulacji i ingerencji w ich strukturę oraz problem z określeniem tego, co w przypadku obrazu digitalnego jest oryginałem. Gdzie przebiega granica pomiędzy próbą samorealizacji poprzez świadome uprawianie fotografii, a specyficznie pojmowaną „obrazkową nerwicą natręctw”? Czy i na ile mogę ten stan kontrolować? 

Nie byłoby prawdziwym stwierdzenie, że to jedynie niemożność znalezienia odpowiedzi na te pytania spowodowała, iż 6 sierpnia 2003 roku o świcie stanąłem na szczycie Mont Blanc. Wybór miejsca zdawał się być oczywisty także z innych powodów. Istotnym dla mnie, jako fotografa, był fakt rezygnacji z zabrania na szczyt aparatu fotograficznego. Miałem za to ze sobą mały, plastikowy pojemnik. Pudełeczko nazwane przeze mnie przekornie „kapsułą przetrwania” zawierało trzy niewielkie przedmioty: 
– kartkę z napisaną wiecznym piórem horacjańską sentencją NON OMNIS MORIAR? (postawienie znaku zapytania było dla mnie gestem ontologicznie ważnym),
– czarno-białą rodzinną fotografię z lat mojego dzieciństwa, będącą jednym z pierwszych zdjęć mojego autorstwa,
– mały kamień, który pochodził z miejsca, na którym wybudowałem swój dom.
Kapsułę zakopałem głęboko w śniegu. Czas rozkładu polietylenowej kapsuły to zapewne kilkaset lat – więc trwałością przewyższa ona fotografię, która zdecydowanie szybciej ulegnie zniszczeniu. Pojemnik powoli rozpadając się, uwolni kamień. Kamień, który zarówno z punktu widzenia długości życia człowieka jak i w relacji do tysięcy lat trwania naszej cywilizacji, zdaje się być wieczny. Jednak najszybciej rozpłynie się łacińska sentencja żmudnie wplatana (jako potrzeba? czy raczej jako „mentalna ułuda”?) w naszą świadomość przez wychowanie, tradycję, kulturę, religię. Kilkanaście pozostałych kapsuł, które w następnych latach trafiały na szczyty gór, zawsze zawierały fotografię i kamień, pochodzący z wybranego miejsca, często oddalonego o wiele tysięcy kilometrów.

Czas kamienia był powiązany z fotografią nie tylko przez fakt wykorzystywania tej ostatniej jako ważnego elementu kapsuł. W trakcie akcji „zmagałem się fotograficznie” z kilkoma wiodącymi tematami. Jednym z nich to zjawisko globalizacji, a właściwie niektóre jej aspekty, wywołujące różnego rodzaju estetyczne, moralne, polityczne czy ekonomiczne napięcia, występujące na styku różnych kultur czy cywilizacji. Poza tym w kręgu mojego zainteresowania pozostawały problemy wyobcowania, wykluczenia, samotności i moje ich przeżywanie. Starałem się, aby mortualny aspekt naszej egzystencji znalazł swe wizualne odniesienie w moich fotografiach. 
Mam nadzieję, że mi się to udało...

Wystawa będzie czynna do 17 kwietnia 2016 roku.


Fotografia i nie tylko. "Format" nr 72 (2016)

$
0
0

Oglądając okładkę "Formatu" myślałem, że przedstawiony jest wiecznie żywy Lenin w formule Supermana. Ale prawda jest tym razem inna, gdyż jest to znany wrocławski artysta. Nie ma co się śmiać, neomarksizm odżywa nie tylko w środowiskach uniwersyteckich, także muzealnych i oczywiście artystycznych.

"Format", jeden z najdłużej wydawanych  magazynów o sztuce (od 1990 roku), tym razem zastanawia się nad niełatwą kwestią 70-letniej historii ASP w Polsce. czy był i jest najnowszy akademizm i jakie są jego strategie nauczania w  czasach ponowoczesnych, kiedy zrezygnowano z podstawowych kategorii, w tym oryginalności i tożsamości twórczej, ale nie zawsze. Polecam teksty Grzegorza Dziamskiego oraz na samym końcu pisma Sławomira Marca, który rozpatruje problem w momencie dominacji strategii cwaniactwa marketingowego. Rozczarowuje sprawozdawczy tekst o ASP w Gdańsku Łukasza Guzka, który przypomina komunikat prasowy.

Mamy także kilka omówień marksistowskiego z złożenia biennale w Wenecji oraz jakże krytycznego spojrzenia na Bielską Jesień (artykuł Pawła Jagiełło), które tym samym od kilku lat przeżywa kryzys - bardziej jury, niż samego malarstwa. Oczywiście odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada na organizatora imprezy, który ma kłopot w określeniu czym jest malarstwo i jaka jest jego istota (medium).

Polecam tekst Tomka Sobieraja pt. Postapokalipsa w Piotrkowskie, czyli kilka słów o III Biennale Sztuki, którego kolejna edycja ma odbyć się w 2017 roku. Krótki artykuł jest rzadką wnikliwą i krytyczną analizą z podkreśleniem znaczenia kilku prac, m.in. Magdaleny Samborskiej. Ale do tekstu dobrano niestety przypadkowe ilustracje.

Prawdziwym rarytasem są dwa artykuły Mateusza Palki, z którymi całkowicie się zgadzam, a nie często mi się to zdarza. Pierwszy to "Kapitał" Katarzyny Majak, poświęcony bardzo ważnemu projektowi pod nazwą Kolekcja Wrzesińska. Drugi TIFF Festiwal 2015. Polska NOW? 3-13 września 2015, na którym założono że jesteśmy centrum fotograficznym Europy, choć każda perspektywa badawcza w ramach ponowoczesności czy nawet modernizmu, wyklucza takie założenie. Jest ono delikatnie mówiąc śmieszne.

Zachęcam także do przeczytania dwóch swoich tekstów. Jeden z nich to materiał historyczny o wystawie Józefa Brandta w CRP w Orońsku (2015) w kontekście pokazanych tam .min. fotografii. Drugi zaś Kilka uwag o fotografii w szkole filmowej i na ASP w Łodzi dotyczy najważniejszych dla mnie dokonań w kontekście dwóch uczelni. Tekst reprodukowany został pracami: Magdaleny Samborskiej, Tomasza Michałowskiego, Karoliny Jonderko,  Artura Gutowskiego, Krzysztofa Cichosza, Wiktora Polaka i Piotra Zbierskiego.

Oczywiście w obszernym magazynie, jak "Format"są także inne materiały, różnej jakości krytycznej, poświęcone np. najnowszemu designowi. "Jakie czasy, jakie akademie, taka jest twórczość". Sztuka zaś rodzi rzadko i najczęściej w bólu.

Z cyklu archiwalia, Paweł Żak, praca zaliczeniowa z przedmiotu Filozofia sztuki, (Wyższe Studium Fotografii, 1993, Warszawa)

$
0
0
W 1993 roku w ramach prowadzonego przeze mnie przedmiotu  Filozofia sztuki studenci WSF pisali pracę zaliczeniową na temat Carla Gustava Junga. Jedna praca, która zeskanowana jest poniżej bardzo mnie zaskoczyła. Napisał ją Paweł Żak - dziś jeden z najciekawszych polskich artystów na polu sztuki-fotografii. Tak, taki obszar istnieje, choć dziś jest zamazywany, czy wręcz kwestionowany. Paweł w krótkim tekście ujawnił, że potrafi niezwykle wnikliwe "wejść" problematykę archetypu/symbolu. Praca oceniona została na 5-, gdyż miałem i mam wątpliwości co do określenia"gospodarka psychiczna" czy na samym końcu nie zgadzam się z tezą: "W praktyce jednak wydaje się, że teoria Junga nie miała i nie ma znaczącego wpływu na praktykę artystyczną [...]". Dla mnie takim dowodem jest właśnie m.in. twórczość Pawła Żaka.



Fotografia w czasie kryzysu, "Arteon" 2016, nr 4, ss. 34-35

$
0
0
W "Arteonie" ukazał się mój tekst Fotografia w czasie kryzysu, który jest pokłosiem wielu przemyśleń oraz wykładów, które przeprowadziłem w 2015 roku: w Wozowni w Toruniu, w czasie seminarium przy okazji otwarcia Cyberfoto w RCK w Częstochowie oraz w Galerii Arsenał w Poznaniu, w czasie Biennale Fotografii. 

Oczywiście można przyjąć zupełnie inny punkt wiedzenia i powiedzieć, że fotografia nie była jeszcze w tak wielkim rozkwicie i nigdy jej popularność nie miała tak globalnego charakteru, o czym świadczą np. miliardy selfie, jakie powstają co roku na całym świecie. 

Przytaczam fragment swego teksu z rozdziału pt. Przejawy kryzysu: "W zakresie fotografii bardzo poważny kryzys przeżywa muzealnictwo, ponieważ w XXI wieku zlikwidowano działy fotografii w CSW w Warszawie i w Muzeum Sztuki w Łodzi. Poza tym MS zaprzestało organizowania wystaw fotograficznych i badań nie tylko nad fotografią modernistyczną i awangardową. Właśnie tym różnią się polskie muzea narodowe np. od amerykańskich, że praktycznie nikt w Polsce nie prowadzi systematycznych badań naukowych. Przykładem takiego stanu rzeczy była wielka monografia Zofii Rydet przygotowana w MSN w Warszawie (2015/2016), na której pokazano prace artystki opracowane w nowy sposób, w tym odrzucone przez samą Rydet(!), dzięki czemu bardziej zamazano obraz jej twórczości, niż ujawniono nowe aspekty". 

Przy okazji, tak się zdarzyło, że moje słowa pasują do innego tekstu z "Arteonu", do artykułu Karoliny Staszak Po co wystawy są na świecie?, w którym autorka starała się przybliżyć idee trzech zideologizowanych wystaw z MSN w Warszawie. Miałem bardzo podobne odczucia i czułem się wręcz zagubiony/przetłoczony tymi ekspozycjami, które tak naprawdę sprawiały wrażenie jednej poświęconej epoce postartystycznej. Oczywiście były tam także ciekawe prace, jak chociażby autoportrety  Tomasza Machcińskiego, a zwłaszcza prace Cindy Sherman, W tym przypadku nie zgadzam się z towarzyszącą jej ideologiczną interpretacją, jaka znajduje się w opisie na ekspozycji. Miałem o tym nawet powiedzieć Łukaszowi Rondudzie, ale gdzieś się pogubiliśmy. W głowie mam jedynie natłok różnych wrażeń, szczególnie po wystawie sztuki ludowej, podobno poświęconej chłoporobotnikowi w czasie PRL-u. Takich wystaw nie powinno się organizować w poważnym muzeum.


okładka

Mój tekst w "Artonie" uzupełniony został "kryzysową" fotografią Adama Łacha z 2002 roku, który potem przeobraził się w Lunarisa i jest poza kryzysem oraz artystów, który wg mnie sytuują się poza kryzysem, o czym także pisałem w swym artykule. Niektóre ich prace pokazuję poniżej. A dlaczego tacy artyści jak np.: Lunaris, Treppa, Demidowski, Dudek-Durer, oraz Andrzej Lech, Bogdan Konopka,  Andrzej Różycki (wspomniani także w moim tekście) nigdy nie mieli szansy na pokazanie swych prac w MSN-ie. Podobno mamy pluralizm i czasy ponowoczesności. Ale chyba nie dla wszystkich.


Lunaris (Adam Łach), z serii Absurd, 2002, zdjęcie wykorzystane na zaproszeniu do pierwszego wykładu w Wozowni w kwietniu 2015

Andrzej Dudek-Dürer,  Gesty - Andrzej Dudek - Dürer jako żywa rzeźba, 2004

Lucjan Demidowski, Obrazy iluzoryczne, 2004

Zbigniew Treppa, Pascha, 2003, fotogram




Viewing all 237 articles
Browse latest View live