Karolinę Jonderko poznałem na konkursie w Kole 2010, na którym byłem członkiem jury. Studentka szkoły filmowej w Łodzi otrzymała wówczas I nagrodę na pracę Nieobecność. Ta, jak i kolejne jej zdjęcia, całe serie, poświęcona jest nieżyjącej matce. "Znak śmieci" stał się jej głównym przesłaniem i wskazaniem drogi artystycznej. Takie bardzo osobiste wyznanie i jednocześnie przesłanie odróżnia jej twórczość (i bardzo dobrze) od tego co się dzieje w najnowszej fotografii polskiej, która jest przede wszystkim nudna. Ale trzeba zaznaczyć, że zawsze tak było i nie jest to nowy wyróżnik.
Karolina Jonderko jest nadzieją i szansą fotografii polskiej i mam nadzieję, że wytrwa w swym projekcie o "oswajaniu śmierci" i będzie go rozwijać. Bardzo cenię jej prace, może poza tymi quasi dokumentalnymi, których za dużo jest na jej stronie internetowej.
Przyjrzyjmy się pozornie typologicznej i konceptualnej serii, w której Jonderko "wciela" się w postać nieżyjącej matki. Jak wyrazić ból, jak przetrwać? Jak pozować przed aparatem fotograficznym, który także obnaża? Mam pewne wątpliwości przy tej serii i wciąż zastanawiam się - co może i powinna wyrażać mimika? Może należałoby użyć drobnych akcesoriów związanych z matką, np. leżących w nieładzie i zapomnieniu? Może?
AUTOPORTET Z MATKĄ (2012)
Pamiętam radość wywołaną odkryciem żelek Haribo, Nutelli czy margaryny między kolorowymi ubraniami w dużych piętnastokilowych kartonach. Dostawaliśmy paczki od krewnych z "Efu" (RFN), kiedy w Polsce brakowało wielu podstawowych rzeczy. To było święto, zawsze otwieraliśmy je całą rodziną. Te ubrania wystarczały mamie, nigdy nie odczuwała potrzeby kupowania nowych. Wolała zaoszczędzić na ważniejsze wydatki. Wyglądała zawsze skromnie, nie lubiła koloru czarnego. Mówią, że strój jest elementem kreującym tożsamość, a mama całe życie chodziła w ubraniach nie wybranych przez siebie.
8 lutego 2011 roku minęły cztery lata od jej śmierci. Od tego czasu żyję przeszłością i w przeszłości. Całą swoją dotychczasową twórczość opierałam na wspomnieniach i tęsknocie. „Autoportret z matką” jest próbą podsumowania tego ciężkiego dla mnie okresu, ostatecznego pogodzenia się z rzeczywistością i wyjścia poza to co „było”. Dom mojej babci stoi dziś pusty i zimny, szkody górnicze powoli zmieniają go w ruinę. To tu wychowywała się moja mama, siostra i ja. To tu wywiozłam garderobę po śmierci mamy. To tu, po śmierci babci, wykonuję autoportrety, odtwarzam z pamięci stroje dokładnie tak, jak dobierała je mama. Przymierzam kolejne komplety, które kiedyś, przy okrzykach radości, wyciągaliśmy z paczek. Na zielonym płaszczu znajduję jej jasny włos.
Karolina Jonderko
Każda z tych fotografii i każde z ubrań posiada swą historię opisaną przez Jonderko. Ważny jest także gest przedstawienia gołych stóp jako wyraz łączności, otwarcia i pojednania. Tak, to bardzo ważny znak... .
Sztuka polega, aby potrafić łączyć swe idee i być wiernym swej postawie. Właśnie ten aspekt wyraża seria trzech prac: Autoportret bez twarzy I, II, III (2012), wykonana w duchu bardziej zamaskowanym, ale jakże symbolicznym. Twarz zastąpiona została portretem matki, wiszącym szlafrokiem i kiczowatym obrazkiem religijnym, oczywiście także w kontekście nieżyjącej matki. Fotografia powinna być "szczera", o czym zapomina wielu współczesnych fotografów, podążając za łatwymi i banalnymi tematami dla mamony lub "bycia" w środowisku..