Nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie o wartość pisma, konkretnego numeru 16. A może należałoby określić kapitał, w tym intelektualny i duchowy, jaki skrywa się na "Szumem". Czym innym jest wartość rynkowa 25 zł, czym innym realna (np. na Allegro), a jeszcze czym innym wartość intelektualna, o której napiszę słów kilka.
Rozczarowuje okładka, rozczarowuje większość tekstów, rozczarowuje zbiór bardzo różnych materiałów, z których wartość dodana w postaci artykułu Artyści idą do sądu. Rok 2016 w sztuce białoruskiej stała się jednym z najciekawszych materiałów.
W omawianym numerze była szansa na pokazanie nowych nurtów w malarstwie polskim, czego nie uczynił tekst Piotra Polichta Ornament to nie zbrodnia. Horyzont młodego malarstwa, ciekawy w dowodowej, postaci zagranicznych wystaw, nudny w tezie głównej dotyczącej polskiej sceny. Zobaczymy, ile wiosen wytrzyma lansowane malarstwo np. Martyny Czech czy reanimowane w nowej formule problematyczne malarstwo, (ciągle młodej), Agaty Bogackiej ur. w 1976 roku.
Ciekawy jest, bardzo profesjonalny w warstwie faktograficznej, dobrze ilustrowany, tekst Luizy Nader na temat filmu Powidoki. Tylko że autorka nie mogła się zdecydować, jak go ostatecznie ocenić i za często pojawia się z nim określenie "mielizna".
Kolejnym tematem numeru jest rozmowa Adama Mazura z dyrektorem Jarosławem Suchanem na temat roku awangardy i definiowaniu zjawiska przez partię rządzącą w Polsce, w tym obóz prezydencki. Ale treść długiej konwersacji niknie, zastępowana przez dziwne zdjęcia PION-a, których w zdecydowanej większości nie powinno być, gdyż przytłaczają całość swym dziwnym bezstylem. Ale widzimy, że dyrektor miewa się dobrze.
W dziale recenzji zdecydowanie wyróżnia się tekst Aleksandra Kmaka poświęcony wystawie Mirosław Bałki i Katarzyny Krakowiak kuratorowanej przez Marka Wasilewskiego w Białymstoku. A jak wiemy Bałki nie powinno się krytykować. A o dziwo stało się inaczej i w bardzo przekonujący sposób zostało to uczynione. Większość artykułów z tego działu niewiele wnosi, jak np. relacja z ekspozycji Warsztat Formy Filmowej, ponieważ nie ma w nim nawet próby podstawowej analizy z zakresu: filmu, fotografii, czy programu teoretycznego. Tekst zbliżył się więc się do opowiadania plotki, czy kolejnej tej samej wersji wydarzeń, znanej np. z katalogu.
Ale "Szum" i jego kapitał ma się dobrze, o czym świadczy chociażby duży zestaw zamieszczonych reklam, w tym Teatru Współczesnego w Warszawie i (ironiczną) zapowiedzią Klatwy.
Mimo wszystko stwierdzę magazyn "Szum" jest potrzebny polskiej, "płytkiej", scenie artystycznej.