Muzeum im. Stanisława Staszica w Pile od dłuższego czasu jest poważnym ośrodkiem fotografii polskiej dzięki Wojciechowi Beszterdzie, który od 2003 roku prowadzi w nim galerię fotografii. Obecnie ma tam miejsce ekspozycja nietypowego pejzażu, wchodzącego w różne relacje z tradycją fotografii, ale i malarstwem, w tym abstrakcyjnym.
Paweł Opaliński z wykształcenia jest grafikiem po łódzkiej ASP, a z zamiłowania chyba fotografem cyfrowym. Nie jestem do końca pewny trafności swego określenia. Kielecki artysta za pomocą cyfrowych aparatów osiąga efekty grafizacji obrazu, doskonale panując nad multiekspozycją, jaką znam m.in. z fotografii analogowej Leszka Żurka i Tomasza Sobieraja. Można powiedzieć, że nie jest ważna metoda i technika lecz efekt finalny i idea, jaka rodzi się z oglądania poszczególnych prac i całej ekspozycji. W przypadku Opalińskiego stworzył on skrajnie emocjonalną wersję krajobrazu, na temat którego napisał bardzo ciekawy tekst teoretyczny zamieszczony w katalogu do wystawy. Zawiera on także krótki tekst prof. Waldemara Jamy.
Cały cykl przeniknięty jest trudną do określenia atmosferą duchową, raczej destrukcyjną, niż optymistyczną, choć mogącą być czystą imaginacją racjonalnego umysłu, jaki według mnie reprezentuje artysta. Tak, jak to działo się w realizacjach pejzażu młodopolskiego na przełomie XIX/XX wieku, czy jeszcze bardziej w studiach nad pejzażem Władysława Strzemińskiego, dla którego krajobraz był pretekstem do ujawniana swych bardziej generalnych przemyśleń na temat fizjologii widzenia.
Paweł Opaliński jest artystą przenikliwym i myślącym nad istotą i budową każdej pracy. Jego wyjątkowe pod względem malarskim portrety pamiętam z konkursu Cyberfoto z 2007, który bezdyskusyjne wygrał. Pokazywane w Pile prace są z innego wymiaru twórczego, ale także bardzo ciekawe. Artysta reprezentuje tym razem myślenie bardziej racjonale, w typie metodycznej tradycji konstruktywistycznej Władysława Strzemińskiego. Ale potrafi je przenieść do zupełnie innej materii - fotograficznej i obrazu cyfrowego. Uważam, że prace Opalińskiego są bardzo ważne, ponieważ próbują określić problem archetypu pejzażu, jeśli założymy, że taki istnieje... To bardzo trudny aspekt teoretyczny.
Całość serii Krajobraz minimalny
Na temat pokazywanych w Pile prac, które czasami są chyba zbyt abstrakcyjne, Opaliński w mailu z 29.01.2105 napisał do mnie: "W oryg.[inale] prace mają 50x33 cm, powiększenia z nagatywu cyfrowego na papierze bawełnianym. Technika fotograficzna własna: Nikon D 200, multiexpozycja, kilka ujęć na jednej klatce + znacząca ingerencja w ustawienia aparatu (specyficzne ‘krzywe’ kontrolujące walorowość obrazu generowane w komputerze za pomocą oprogramowania) w czasie wykonywania poszczególnych ujęć. 1 zdjęcie – jeden dzień roboczy. Rano np. obiekt główny w miejscu A; w południe: na tej samej klatce, struktura udająca ziarno fotograficzne, w miejscu B; po południu: silnie wiejące wiatry i kurz w miejscu C, sfotografowane w odpowiedni sposób, imitowały na zdjęciu chmury lub wszelkie zacieki, przebarwienia i plamy. Jeśli w ciągu dnia nie padła bateria w aparacie, po południu miałem gotową pracę. Tą metodą w ciągu 3 tygodni ‘uzbierałem’ w pamięci aparatu gotową wystawę. Photoshop przydał się dopiero w momencie produkcji odbitek wystawienniczych – papier, mimo, że piękny i szlachetny, miał niestety swoje kaprysy".
W dialektyce reportażu, fot. Paweł Opaliński (na zdjęciu kurator Galerii MS w Pile – Wojciech Beszterda)
Paweł Opaliński ogłasza własną definicję krajobrazu, fot. Michał Włoch